[ Pobierz całość w formacie PDF ]
idee Dermota komplikowały życie. Kiedy jest się mężatką, myślała Celia, jest się
na swój sposób związaną z własnym mężem. Przecież nikt nie traktuje mężatki jako
odrębnej istoty. Dermot mógłby sobie pójść z domu, gdyby zapowiedziała się sama
Ellie, lecz nie wówczas, kiedy przyjeżdżają oboje.
Ostatecznie, kiedy Davis (z którym Dermot grywał prawie w każdy weekend) i
jego żona przyjechali do nich, ona, Celia, musiała zabawiać panią Davis przez
111
cały dzień. Pani Davis nie można było nic zarzucić poza tym, że była nudna.
Siedziała i czekała, żeby z nią rozmawiać.
Nie powiedziała tego Dermotowi. Dermot nie lubił, jak mu się coś wypominało.
Zaprosiła Petersonów i była dobrej myśli.
Ellie niewiele się zmieniła. Ona i Celia wspomniały dawne czasy. Tom siedział
cicho. Trochę posiwiał. To taki miły, mały człowieczek, pomyślała Celia. Zawsze
zdawał się trochę roztargniony, lecz bardzo sympatyczny.
Dermot zachował się jak anioł. Wytłumaczył się, że w sobotę musi grać w golfa
(mąż Ellie nie grał). Na zabawianie gości poświęcił niedzielę. Zabrał ich nad
rzekę, a takiego sposobu na spędzenie popołudnia to już na pewno nie cierpiał,
Celia dobrze o tym wiedziała.
No więc, byłem wielkoduszny czy nie? zapytał po ich odjezdzie.
Dermot często mówił o sobie, że jest wielkoduszny . To słowo było jednym z
ulubionych określeń Dermota. Słysząc je, Celia nigdy nie mogła powstrzymać się
od śmiechu.
Byłeś. Byłeś aniołem.
W porządku. Obyś zbyt prędko nie kazała mi wchodzić w tę samą rolę.
Celia, aczkolwiek nosiła się z zamiarem zaproszenia innej przyjaciółki z
mężem, poprzestała na zamiarze; wiedząc, że ów mąż nie grywa w golfa, nie
chciała zmuszać Dermota do następnego poświęcenia&
Celia myślała nieraz, że trudno jest żyć pod jednym dachem z kimś, kto się
poświęca. Nie znosiła Dermota w roli męczennika. Lepiej się z nim żyło, kiedy
był zadowolony&
No i tak czy inaczej, nie dbał o starych przyjaciół. W jego mniemaniu starzy
przyjaciele zwykle byli nudziarzami.
Judy najwyrazniej podzielała poglądy ojca w tej materii, ponieważ kilka dni
pózniej, kiedy Celia wspomniała jej przyjaciółkę Margaret, Judy zrobiła
zdziwioną minę.
Kto to jest Margaret?
Nie pamiętasz Margaret? To z nią bawiłaś się najczęściej w parku w
Londynie.
Nie. Nie pamiętam. Z tą jakąś Margaret nigdzie się nie bawiłam.
Judy, musisz pamiętać. To było zaledwie rok temu.
Judy jednak nie mogła przypomnieć sobie żadnej Margaret. Nie mogła
przypomnieć sobie nikogo, z kim bawiła się w Londynie.
Znam jedynie dziewczynki ze szkoły powiedziała zadowolona z siebie.
5
Zdarzyło się coś niezwykłego. Zaczęło się od tego, że zadzwoniono do Celii i
zapytano, czy nie zastąpiłaby kogoś na przyjęciu. Zadzwoniono w ostatniej
chwili.
Wiem, że nie wezmiesz mi tego za złe, kochanie&
Celia nie wzięła. Celia była zadowolona. Szalenie cieszyła się na nadchodzący
wieczór.
Nie była skrępowana. Rozmawiała swobodnie. Nie musiała się pilnować, by nie
wypaść głupio. Nie oceniało jej krytyczne spojrzenie Dermota. Czuła się tak,
jakby nagle znów była dziewczyną.
Mężczyzna po jej prawej stronie odbył wiele podróży na Wschód. Ponad wszystko
na świecie Celia tęskniła za podróżami.
Czasami odnosiła wrażenie, że gdyby pojawiła się przed nią szansa
podróżowania, zostawiłaby Dermota i Judy, i Aubreya, i całą resztę i rzuciłaby
się w błękit przestworzy& Przemierzać świat&
Mężczyzna po jej prawej stronie mówił o Bagdadzie, o Kaszmirze, o Isfahanie i
Teheranie, o Szirazie (jakie piękne nazwy& nawet jeśli się jej z niczym nie
kojarzą). Opowiedział także o wędrówce przez Beludżystan, którą odbyło kilku
podróżników.
Mężczyzna po jej lewej stronie był starszym, miłym panem. Podobało mu się
młode, promienne stworzenie, które wreszcie zwróciło się ku niemu z jaśniejącą
twarzą, jeszcze pełną zachwytu nad dalekimi krajami.
112
Zaczął mówić o książkach. Książki? Ach, książki, ona też napisała taką jedną,
choć to było całkowite nieporozumienie. Zmiała się, lecz on odparł, że chętnie
zapozna, się z rękopisem. Celia powiedziała, że to bardzo zła książka.
Nieważne, chcę ją zobaczyć. Pokaże mi ją pani?
Będzie pan rozczarowany.
Mężczyzna pomyślał, że prawdopodobnie będzie. To młode stworzenie z tą swoją
skandynawską jasnością wcale mu nie wyglądało na pisarkę. Ale ponieważ było w
tymże stworzeniu coś pociągającego, on był ciekaw, co też takiego ono potrafi
napisać.
Celia wróciła do domu o pierwszej w nocy. Dermot wyglądał na pogrążonego w
szczęśliwych snach, mimo to go zbudziła. Musiała go zbudzić, była zbyt
podniecona&
Dermocie, spędziłam bardzo udany wieczór. Naprawdę. To była świetna zabawa.
Poznałam pewnego mężczyznę, który opowiadał mi mnóstwo ciekawych rzeczy o Persji
i Beludżystanie, no i był tam także pewien miły wydawca. Po kolacji zmuszono
mnie do śpiewu. Zpiewałam okropnie, lecz to chyba nikomu nie przeszkadzało.
Potem wyszliśmy do ogrodu, a ja z moim podróżnikiem znalazłam się nad stawem z
liliami wodnymi, no i wiesz, on próbował mnie pocałować, ale tak całkiem miło,
no i wszystko było urocze, wszystko, i księżyc, i lilie, i naprawdę wszystko,
tak że niewiele brakowało, bym pozwoliła się pocałować, ale oczywiście nie
pozwoliłam, bo wiedziałam, że tobie by się to nie podobało.
Jasne, że nie.
Ale nie masz mi tego za złe, prawda?
Ani trochę powiedział Dermot uprzejmie. To miło, że miałaś udany
wieczór. Nie rozumiem tylko, dlaczego mnie obudziłaś.
Dlatego, że tak bardzo się cieszę. I że chciałam ci to wszystko
opowiedzieć. Dodała przepraszająco: Wiem, że nie lubisz, kiedy ci się
zwierzam.
Nieważne. Po prostu uważam, że to dość głupie. Przecież można się cieszyć,
nie chwaląc się tym przed innymi.
Ja nie mogę przyznała Celia uczciwie. Ja muszę mówić o wszystkim,
inaczej chyba bym się rozleciała na kawałki.
W porządku powiedział Dermot, przewracając się na bok. Powiedziałaś mi.
Zasnął na powrót.
Taki właśnie jest Dermot, myślała Celia z odrobiną goryczy, rozbierając się.
Potrafi stłumić każdy zapał, lecz mimo to jest całkiem miły&
6
Celia zapomniała o obietnicy danej wydawcy. Ku jej wielkiemu zaskoczeniu,
następnego popołudnia ten wmaszerował do jej domu i przypomniał wczorajszą
rozmowę.
Celia wyciągnęła stertę zakurzonych rękopisów z jakiejś szafki na poddaszu i
jeszcze raz powtórzyła, że książka jest bardzo głupia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]