[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rogan szukał w myśli właściwych słów, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, podje-
chali wąską polną drogą ku szczytowi niewielkiego wzniesienia, skąd roztaczał się wi-
dok na stację Rigg położoną w dolinie. Dziewczyna zatrzymała samochód na skra-
ju maleńkiego parkingu posypanego żwirem. Rogan zapalił papierosa, opuścił szybę
i przyjrzał się stacji. Był to parterowy budyneczek, zbudowany z dużych bloków grani-
towych, kryty czerwoną dachówką. Nad łukiem wejścia wisiał wielki zegar; na ścianie
w gablocie znajdowała się mapa topograficzna Lake District. Z boku stacji była wnęka
załadunkowa, skąd wchodziło się do budynku przez dwuskrzydłowe drzwi.
Przyjrzyjmy się temu dokładniej powiedział Rogan.
Wysiedli z samochodu i poszli żwirowaną dróżką do stacji. Wszedłszy do środka,
znalezli się w niewielkim hallu. Okienko kasowe, oddzielone barierką od poczekal-
55
ni, było nieczynne, zasłonięte drewnianymi żaluzjami. Drzwi prowadzące na platfor-
mę przeładunkową były otwarte; na dworze ktoś cicho pogwizdywał. Rogan wyjrzał
ostrożnie i zobaczył siwowłosego mężczyznę, zamiatającego drugi koniec peronu.
Zagadaj go zwrócił się do Hanny. Spytaj, czy zatrzymuje się tu jeszcze po-
ciąg do Londynu. Rób, co chcesz, byłeś go zatrzymała na platformie. A ja się rozejrzę
tymczasem.
Dziewczyna skinęła głową i wyszła na dwór. Stary nie słyszał jej, dopóki nie podeszła
bliżej; stał oparty na miotle i spoglądał w dal, uśmiechając się do siebie. Usłyszawszy ci-
chy odgłos rozmowy, Rogan szybko wszedł do pomieszczenia, na którego drzwiach wi-
siała tabliczka z napisem Zawiadowca stacji.
W biurze panował nieład. Całe umeblowanie składało się z biurka i kilku drewnia-
nych szaf z przegródkami; na ścianie wisiały pożółkłe kalendarze. W pomieszczeniu
było poza tym dwoje drzwi. Pierwsze z nich prowadziły do łazienki, drugie do hali
bagażowej o łukowym sklepieniu; ciągnęła się ona w poprzek budynku, łącząc wnękę
załadunkową z platformą. Wyszedłszy przez betonową wnękę, Rogan zeskoczył na zie-
mię i wrócił do samochodu.
Gdy po pięciu minutach wróciła Hanna, Sean, z nieobecnym wyrazem twarzy, sie-
dział z rękami w kieszeniach i trzymał w ustach zapalonego papierosa. Wsunęła się za
kierownicę.
Myślałam, że nigdy się stamtąd nie wyrwę. Obejrzałeś wszystko dokładnie?
Rogan skinął głową.
O czym mówił ten stary?
Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie.
Powiedział, że nazywa się Briggs i za miesiąc idzie na emeryturę. Ma dwie cór-
ki i sześcioro wnuków; dwa lata temu umarła mu żona. Aha, przy okazji poinformował
mnie, że pociąg londyński nie zabiera stąd pasażerów.
Niczego nie ukrywał.
Powiedziałby jeszcze więcej, gdybym została dłużej. Zdaje się, że ma tu niewiele
do roboty i nudno mu. Wygląda na to, że nie zawsze tu jest. Przysyłają z Kendal, kogo
popadnie.
Rogan, marszcząc brwi, przyglądał się budynkowi stacji.
Gdzie się zatrzymałaś w zeszły piątek, kiedy przyjechał transport?
Pod drzewem, z drugiej strony drogi odparła dziewczyna. Był ze mną Bren-
dan. Udawaliśmy, że jesteśmy na pikniku.
Przyjrzałaś się dokładnie kierowcy i strażnikowi?
Dość dokładnie.
Jakie mieli mundury?
Pamiętam to doskonale. W zeszłym miesiącu w Kendal, w kawiarni, siedzia-
56
łam obok strażnika w takim samym mundurze. Dwurzędowa kurtka z niebieskiej ser-
ży z czarnymi plastikowymi guzikami taka sama jak te, które noszą bosmani. Tylko
czapka była inna: z błyszczącym czarnym daszkiem obwiedzionym złotym wężykiem
i jakąś śmieszną odznaką.
Widziałaś worki z pieniędzmi? Jak wyglądały?
Widziałam, jak je wrzucali na rampę. To były normalne worki pocztowe z nadru-
kiem Głównego Urzędu Pocztowego w Londynie. Czy to ważne?
Kto wie?
Wyjął ze schowka mapę i rozłożył na kolanach. Po chwili skinął głową zadowolony.
Jedziemy! Jedz drogą do Kendal, a potem skręć do Staveley. Staraj się jechać
z prędkością około czterdziestu mil na godzinę, nie szybciej. Powiem ci, kiedy masz się
zatrzymać.
* * *
Minąwszy Kendal, pojechali drogą na Windermere aż do Staveley. W jakieś dziesięć
minut od wyjazdu z Rigg, przed skrzyżowaniem z drogą do Bowness, Rogan dał znak
i Hanna zatrzymała auto. Kilka metrów dalej, za żelazną bramą, ciągnęła się droga zni-
kająca w jodłowym lasku. Wysiadłszy z samochodu, Rogan podszedł do bramy i przez
chwilę mocował się z zardzewiałym łańcuchem, którym brama umocowana była do ka-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]