[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Poczuła ulgę, znalazłszy się w ogrodzie, poza murami
pałacu, wśród bujnej, wypielęgnowanej roślinności. Zieleń
koiła jej wzrok, śpiew ptaków zachwycał słuch, zapach
kwiatów odurzał ją i wprawiał w stan rozmarzenia.
Zaczęła sobie wyobra\ać, \e oto w królewskim ogrodzie
spotyka nieoczekiwanie ukochanego mę\czyznę. Zaczęła
sobie wyobra\ać, \e oto szejk Malik Haidar wyłania się nagle
zza jakiejś zielonej ściany, idzie w jej stronę alejką, zbli\a się
coraz bardziej i w końcu, stanąwszy naprzeciwko, w
odległości zaledwie dwu lub trzech kroków, mówi do niej
Å‚agodnym tonem:
- Witaj, najmilsza! To wspaniale, \e znowu siÄ™
spotykamy!
ROZDZIAA ÓSMY
Wyobra\enie było tak wyraziste, tak plastyczne, tak
namacalne, \e usłyszawszy słowa szejka, Zara zaczęła się
gorączkowo zastanawiać, czy wytwór jej imaginacji nie
urzeczywistnił się w zupełnie nieoczekiwany sposób.
- Czy to naprawdę ty? - szepnęła oszołomiona, kiedy
szejk Malik podszedł do niej jeszcze bli\ej i ujął ją delikatnie
za ramiona. - Czy mo\e jednak tylko jakaś nierealna postać z
moich marzeń?
- To ja, moja najmilsza, jak najbardziej ja, we własnej
najprawdziwszej osobie - zapewnił ją. - Przyjechałem
specjalnie do ciebie, a właściwie to... po ciebie - poprawił się.
- Czy król Hakem bin Abdul Haidar o tym wie? - spytała
pośpiesznie, zaniepokojona w najwy\szym stopniu o jego
osobiste bezpieczeństwo.
- Oczywiście! - odparł z uśmiechem szejk. - Jest przecie\
tutaj gospodarzem.
- A ty przypadkiem nie jesteś nieproszonym gościem w
Rahmanie? Nie jesteś kimś, kto mógłby zostać uznany przez
króla na przykład za politycznego intryganta albo, co gorsza,
za niebezpiecznego spiskowca? - próbowała się upewnić.
- Nie jestem, z całą pewnością nie jestem - uspokoił ją
szejk. - Przebywam w królewskim pałacu za zgodą mojego
kuzyna Hakema.
- Chcesz powiedzieć, \e król Hakem cię zaprosił? -
rzuciła z niedowierzaniem Zara.
Malik uśmiechnął się ponownie.
- Mój kuzyn, król Hakem bin Abdul Haidar, nie zapraszał
mnie wprawdzie do Rahmanu, ale te\ nie zabronił mi
przyjazdu - wyjaśnił. - Najwyrazniej nie ma do mnie \adnych
pretensji o to, co zaszło w Ameryce pomiędzy tobą a mną.
- TrochÄ™ to dziwne, ale do mnie te\ chyba nie \ywi
szczególnej urazy o to, \e podstępem wydostałam się z pałacu
i poleciałam do Stanów Zjednoczonych, do ciebie, jako
urodzinowy prezent - powiedziała z lekką zadumą Zara. -
Rozmawiał dzisiaj ze mną całkiem spokojnie, wspominał
nawet o ślubie.
- Chciałabyś zostać jego drugą \oną? - spytał szejk, z
wyrazną nutą niepokoju w głosie.
- Nie, Malik! - zaprzeczyła energicznie Zara. - Przecie\
wiesz doskonale, \e nie! Chcę tylko ciebie! - zapewniła ze
Å‚zami wzruszenia w oczach.
- Więc broń się przed królewskim mał\eństwem -
stwierdził szejk.
- Tylko jak? - zafrasowała się. - Skoro król Hakem nie
pogniewał się na mnie nawet o to, \e uciekłam z Rahmanu i
zostałam w Ameryce twoją kochanką...
- ...to powiedz mu, \e nosisz moje dziecko - zasugerował
Malik, wchodząc jej w słowo.
Spojrzała na niego z ukosa spod zmarszczonych brwi,
najwyrazniej mocno zaskoczona tym, co usłyszała.
- Przecie\ nie mogłabym wiedzieć ju\ w tej chwili, \e
jestem z tobą w cią\y! - \achnęła się. - Nie mogłabym ju\
teraz mieć pewności...
- Powiedz, \e to przeczucie - przerwał jej znowu. - I \e
trzeba poczekać, czy się sprawdzi, czy nie.
- A jeśli nie?
Szejk przyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie, objÄ…Å‚ mocno ramionami i
szepnÄ…Å‚ jej czule do ucha:
- Nic się nie bój, najmilsza. Po to właśnie tu jestem, \eby
się sprawdziło. Będę odwiedzał cię ka\dej nocy w twoim
pokoju.
- Ale to przecie\ mo\e być niebezpieczne dla ciebie i dla
mnie! - Na samą myśl o takich nocnych spotkaniach w jaskini
lwa, czyli w pałacu króla Hakema, Zara przelękła się do tego
stopnia, \e a\ zadr\ała w objęciach szejka.
- Dlatego niech to będzie nasza słodka tajemnica -
powiedział Malik ze stoickim spokojem.
Po czym, zło\ywszy na ustach Zary namiętny, gorący
pocałunek, zniknął wśród zielonego ogrodowego gąszczu
równie niespodziewanie, jak się pojawił.
- Wiedziałaś od króla Hakema, \e szejk Malik jest w
Rahmanie? - spytała Zara pierwszą królewską mał\onkę, gdy
nieco pózniej tego samego dnia odwiedziła ją w jej
apartamencie.
- Owszem, wiedziałam - przyznała Rasha.
- Zatem wygląda na to, \e ja dowiedziałam się ostatnia
- stwierdziła Zara z nutką lekkiej pretensji w głosie.
Rasha uśmiechnęła się i przecząco pokręciła głową.
- Ostatni dowie się Kadar bin Abu Salman, twój ojczym -
wyjaśniła. - Takie przynajmniej są intencje króla.
- Słuszne intencje, bardzo słuszne! - ucieszyła się Zara. -
Kadar jest wściekły, mógłby znowu zrobić Malikowi jakąś
krzywdÄ™.
- Na pewno nie pod naszym dachem - uspokoiła ją Rasha.
- Tutaj szejk jest całkowicie bezpieczny! A zresztą
- odezwała się po chwili milczenia - czy ty naprawdę
uwa\asz, \e Kadar skrzywdził Malika?
- No, przecie\ pozbawił go tronu.
- Fakt, tronu go pozbawił. Równocześnie jednak uwolnił
go od wszelkich politycznych kłopotów, jakie się
nierozerwalnie wią\ą ze sprawowaniem najwy\szej władzy w
państwie! - podkreśliła Rasha. - Teraz szejk Malik nie ma
wprawdzie korony Rahmanu, ale ma w Stanach
Zjednoczonych firmę wartą wiele milionów dolarów, autorytet
w świecie międzynarodowego biznesu i stuprocentową
osobistą wolność. W odró\nieniu od Hakema i wszystkich
innych monarchów, władców i prezydentów, mo\e robić, co
chce. I mo\e przebywać, gdzie chce!
- Z wyjątkiem Rahmanu - wtrąciła nieśmiało Zara.
- A któ\ ci to powiedział?
- Myślałam...
- W takim razie byłaś w błędzie - przerwała jej Rasha. -
Szejk Malik nie jest politycznym banitą, wygnańcem, który
miałby raz na zawsze odciętą drogę powrotu do ojczyzny.
Wyjechał kiedyś z kraju, bo sam tego chciał, a skoro teraz
zechciał wrócić, to, jak wiesz, wrócił.
- Myślisz, \e istotnie z mojego powodu?
- Nie mam pojęcia - odparła dyplomatycznie Rasha. -
Najlepiej sama go o to zapytaj.
- A kogó\ to Zara ma pytać i o co? - odezwał się król
Hakem, który akurat w tym momencie stanął w progu
komnaty.
- Twego kuzyna, szejka Malika, o powody jego przyjazdu
do Rahmanu - wyjaśniła mał\onkowi Rasha.
- Rahman jest jego ojczyzną, więc mo\e przyje\d\ać tu,
kiedy zechce, bez \adnych konkretnych powodów - stwierdził
z powagą król Hakem. - Widziałaś się ju\ z nim tu w pałacu? -
zwrócił się z zapytaniem do Zary.
- Z szejkiem Malikiem? Tak, czcigodny panie...
widziałam się przypadkowo... w pałacowym ogrodzie -
wykrztusiła zmieszana.
- Co robiliście? - zaciekawił się król.
- Rozmawialiśmy przez krótką chwilę.
- Czy powiedziałaś mu, \e niedługo wychodzisz za mą\? I
co on na to? Gratulował ci?
- Więc ju\ zdecydowałeś, czcigodny panie? - pytaniem na
pytanie odpowiedziała Zara.
- Na razie zdecydowałem, \e powinnaś wyjść za mą\. I to
jak najprędzej - odparł król. - Nie podjąłem jeszcze tylko
decyzji, za kogo. - Wypowiedziawszy te wieloznaczne słowa,
król Hakem dał gestem znak, \e chciałby teraz zostać sam na
sam z mał\onką. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl