[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Druga, młodsza kobieta z ustami o miłym wykroju i jasnymi, falistymi wło-
sami wyglądała nieco łagodniej, choć równie dumnie. Nosiła nienagannie skrojony
kostium i sznur pereł.
Sara wzdrygnęła się z przerażenia na myśl, że spotyka przyszłą teściową
ubrana w roboczy kombinezon. Po chwili jednak pomyślała, że nie ma powodu, by
się czegokolwiek wstydzić.
- Dzień dobry - powiedziała z całą swobodą, na jaką potrafiła się zdobyć.
Flynn odstawił filiżankę herbaty i zerwał się z krzesła.
- Och, witaj! - rzekł, po czym zawahał się i zwrócił do księżnej: - Matko, po-
znaj Sarę...
Dziewczyna czekała z przygotowanym miłym uśmiechem, lecz Flynn urwał,
jakby nie wiedział, jak ma ją przedstawić. Na szczęście wyręczył go Liam. Zerwał
się z podłogi, gdzie bawił się modelem ciężarówki, przebiegł przez salon i przytulił
się do Sary.
- To moja mama! - oznajmił z dumą.
- Ach tak, twoja matka - mruknęła księżna i zmierzyła ją wzrokiem znad
brzegu filiżanki, równie wzgardliwie, jak jej przodkowie z portretów.
Sara poczuła się tak samo skrępowana, jak podczas wczorajszej herbatki, kie-
dy arystokratyczne damy szeptały między sobą, nazywając ją matką nieślubnego
dziecka hrabiego". Zapragnęła natychmiast uciec, lecz duma i poczucie godności jej
na to nie pozwoliły.
Flynn wreszcie odzyskał mowę i zdołał dokończyć prezentację:
S
R
- To jest Sara McMaster. Moja matka, księżna Dunmorey.
Lecz dziewczyna nie usłyszała w jego głosie nawet cienia oddania i miłości.
Czy to naprawdę ten sam mężczyzna, który w nocy kochał się z nią tak żarliwie i
czule? Który wybudował dla Liama domek na drzewie?
Obecnie robił wrażenie, jakby też chciał stąd umknąć. Wydawał się zażeno-
wany i poirytowany.
- Dzień dobry, panno McMaster - rzuciła księżna z chłodnym uśmiechem, bez
śladu życzliwości, i nieznacznie skinęła jej głową.
Sara odpowiedziała uśmiechem, mając nadzieję, że wypadł bardziej natural-
nie. Nie zamierzała się ukłonić ani przypochlebiać, jednak rzekła z wymuszoną
uprzejmością:
- Miło mi panią poznać, milady.
A może powinna powiedzieć Wasza Książęca Mość"? Flynn nigdy nie zadał
sobie trudu, by nauczyć ją arystokratycznego protokołu. Jesteś Amerykanką i nie
musisz się przejmować takimi bzdurami" - rzucił lekceważąco, kiedy go o to za-
gadnęła.
Jednak jego wyniosła matka najwyrazniej miała w tej kwestii odmienne zda-
nie.
- To właśnie Sara wpadła na pomysł urządzenia tu centrum rekreacyjnego, o
którym ci wspominałem - wyjaśnił. - Pomogła też w odnowieniu wnętrza zamku.
- I wymyśliła przejażdżki na kucykach - dodał Dev, mrugając do niej poro-
zumiewawczo. - Ma mnóstwo wspaniałych projektów.
- Na przykład zorganizowanie warsztatów dla konserwatorów zabytków - cią-
gnął Flynn. - Poza tym własnoręcznie malowała ściany lub wyklejała je tapetami.
Sporządziła także plan biznesowy, który przedstawiliśmy bankowi. Monaghan był
pod wielkim wrażeniem. Kiedy ostatnio z nim rozmawiałem, poradził mi, żebyśmy
powierzyli jej stanowisko zarządcy - rzekł, rzucając Sarze pokrzepiające spojrzenie.
Lecz dziewczyna wcale nie podzielała jego entuzjazmu. Popatrzyła na niego
S
R
zaskoczona. Stanowisko zarządcy?
- To wprost nie do wiary, jak bardzo nam pomogła - zakończył. - Bez niej nie
dalibyśmy sobie rady.
Sara zauważyła, iż użył czasu przeszłego, jakby chciał podkreślić, że wykona-
ła już swoje zadanie i nie jest więcej potrzebna. .
- Widzę, że istotnie wniosła pani ogromny wkład w wyremontowanie zamku -
stwierdziła księżna lodowatym tonem. - Tuszę, iż mój syn nie omieszkał godziwie
pani zapłacić.
- Mamo, Sara nie jest wynajętą pracownicą - rzucił ostro Flynn.
Księżna wydawała się zaskoczona jego gwałtownością, lecz po chwili skinęła
głową i rzekła z nikłym uśmiechem:
- Naturalnie, że nie, mój drogi. Ona jest... matką twojego dziecka.
Zapadła długa, przytłaczająca cisza. W Sarze narastało nieznośne napięcie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]