[ Pobierz całość w formacie PDF ]

To statek kapitana Sorgiego. Co on tu robi?
 Może spróbujmy odnalezć kapitana i zapytać go? Jeżeli to rzeczywiście
jest Sorgi, a nie ktoś, kto kupił od niego ten okręt, to może właśnie znalezliśmy
rozwiązanie naszego problemu.
 Zakładając, że planuje płynąć we właściwym kierunku. Poszukajmy
 Dzwonu i Kotwicy .
 Pamiętasz jeszcze szczegóły tej historii, którą opowiedziałeś Sorgiemu?
 Mam nadzieję, że na tyle, aby sobie poradzić.
Tawerna  Dzwon i Kotwica miała wnętrze schludne, jak to zazwyczaj by-
wa w miejscach, gdzie spotykają się kapitanowie. Tawerny prostych marynarzy
bywają podlejsze, a że są gromadniej odwiedzane, to i bardziej zniszczone. Spar-
hawk i Kurik stanęli przy wejściu, rozglądając się dookoła.
 Tam  powiedział Kurik, wskazując na krzepkiego człowieka o przypró-
szonych siwizną, kręconych włosach, pijącego z grupą poważnie wyglądających
mężczyzn przy stole w rogu.  To Sorgi.
Sparhawk również rozpoznał kapitana, który przewiózł ich z Madelu w Cam-
morii do Cipprii w Rendorze.
 Przejdzmy się w tamtą stronę  powiedział.  Byłoby najlepiej, gdyby to
on zobaczył nas pierwszy.  Ruszyli przez salę, niby od niechcenia rozglądając
się dookoła.
274
 Hej, niech oślepnę, jeżeli to nie pan Cluff!  usłyszeli głos Sorgiego. 
Co robisz tu, w Deirze? Myślałem, że masz zamiar zostać w Rendorze, dopóki
owych kuzynów nie znudzą poszukiwania.
 Popatrz tylko, zdaje się, że to kapitan Sorgi!  wykrzyknął Sparhawk ze
zdumieniem do Kurika.
 Przysiądz się do nas, panie Cluff  zaprosił go Sorgi wylewnie.  Wez
także z sobą swego człowieka.
 Jestem zaszczycony, kapitanie  mruknął Sparhawk, siadając przy stole
marynarzy.
 Co ci się przydarzyło, przyjacielu?  zapytał Sorgi.
Sparhawk zrobił ponurą minę.
 Nie wiem, jak to się stało, ale kuzyni wpadli na mój ślad  powiedział.
 Miałem szczęście, że zauważyłem jednego z nich na ulicy w Cipprii, nim on
zobaczył mnie. Uciekłem. Od tamtej pory ciągle uciekam.
Sorgi roześmiał się.
 Pan Cluff ma taki mały, maleńki kłopocik  wyjaśnił swym towarzyszom.
 Popełnił niegdyś błąd. Starał się o rękę pewnej dziedziczki, nim spojrzał jej
w twarz. Dama okazała się przerazliwie szpetna, przeto uciekł od niej z krzykiem.
 Jeśli chodzi o ścisłość, kapitanie, to w zasadzie nie krzyczałem  rzekł
Sparhawk.  Przyznaję jednak, że włosy stały mi dęba przynajmniej przez ty-
dzień.
 W każdym razie  ciągnął dalej Sorgi z szerokim uśmiechem  okazało
się, że dama ma rozlicznych kuzynów, którzy już od miesięcy ścigają biednego
pana Cluffa. Jeżeli go dopadną, zaciągną z powrotem do niej i zmuszą do ożenku.
 Pierwej bym się zabił!  Sparhawk walnął się w piersi aż zadudniło. 
Ale co ty robisz tak daleko na północy, kapitanie? Myślałem, że żeglujesz po
Cieśninie Arcjańskiej i Morzu Wewnętrznym.
 Niedawno zawinąłem do portu Zenga, na południowym wybrzeżu Cam-
morii, i nadarzyła mi się okazja kupna ładunku atłasu i brokatu. W Rendorze nie
ma zbytu na kosztowne materie. Tam wszyscy noszą paskudne czarne szaty. Naj-
lepszym rynkiem dla materii z Cammorii jest Thalesia. Trudno w to uwierzyć,
biorąc po uwagę klimat, ale thalezyjskie damy są wielkimi miłośniczkami atłasu
i brokatu. Postanowiłem dobrze zarobić na tym ładunku.
Sparhawk poczuł przypływ podniecenia.
 A zatem udajesz się do Thalesii?  zapytał.  A miałbyś miejsce dla
kilku pasażerów?
 Chcesz płynąć do Thalesii, panie Cluff?  zdziwił się kapitan Sorgi.
 Chcę płynąć dokądkolwiek  wyrzucił z siebie Sparhawk desperackim
tonem.  Nie więcej niż dwa dni drogi za mną jest grupa tych kuzynów. Jeżeli
dostanę się do Thalesii, może będę mógł ukryć się w górach.
275
 Byłbym ostrożny, przyjacielu  poradził jeden z kapitanów.  W górach
Thalesii grasują rozbójnicy, nie wspominając o trollach.
 Potrafię wymknąć się rozbójnikom, a trolle nie mogą być szpetniejsze od
tamtej damy.  Sparhawk wzdrygnął się ze wstrętem.  I co ty na to, kapitanie
Sorgi? Czy pomożesz mi jeszcze raz wydostać się z opresji?
 Za tę samą cenę?  zapytał Sorgi z błyskiem w oczach.
 Za jakąkolwiek  rzekł Sparhawk, najwyrazniej gotów na wszystko.
 A więc umowa stoi, panie Cluff. Mój statek przycumowałem na końcu
trzeciego nabrzeża. Odpływamy do Emsat z porannym przypływem.
 Przybędę niezawodnie, kapitanie  obiecał Sparhawk.  A teraz wybacz,
ale musimy spakować parę drobiazgów.  Wstał i wyciągnął dłoń do marynarza.
 Ponownie uratowałeś mi życie, kapitanie  powiedział z prawdziwą wdzięcz-
nością.
Gdy znalezli się na ulicy, Kurik zmarszczył brwi.
 Czy nie masz wrażenia, że ktoś tym wszystkim kieruje?  zapytał.
 Co masz na myśli?
 Czyż to nie dziwne, że tak po prostu wpadliśmy znowu na Sorgiego, je-
dynego człowieka, na którego pomoc możemy liczyć? A czyż nie jest jeszcze
dziwniejsze, że on właśnie wybiera się do Thalesii, jedynego miejsca, do którego
naprawdę chcemy się dostać?
 Myślę, że ponosi cię wyobraznia, Kuriku. Słyszałeś, co mówił. To zupełnie
logiczne, że tu się znalazł.
 A to, że natknęliśmy się na niego akurat w odpowiednim dla nas czasie, też
nie jest dziwne?
To było bardziej kłopotliwe pytanie.
 Możemy zapytać o to małą Flecik, gdy wrócimy do miasta  rzekł Spar-
hawk.
 Myślisz, że ona mogła to uczynić?
 Niekoniecznie. Raczej wątpię, czy nawet ona potrafiłaby coś takiego zdzia-
łać, ale ona jedna może wiedzieć, kto byłby w stanie to zrobić.
Niestety, gdy wrócili na poddasze marnej gospody, nie było okazji porozma-
wiania z Flecikiem, ponieważ przy stole naprzeciwko Melanda siedziała znajoma
postać. Potężny, gruby Platim z gęstą brodą, odziany w płaszcz nieokreślonego
kroju, zawzięcie się targował.
 Witaj, przyjacielu!  wykrzyknął jowialnie do Sparhawka.
Rycerz patrzył na niego z pewnym zdumieniem.
 Co robisz w Acie, Platimie?
 Załatwiam kilka spraw. Meland i ja zawsze wymieniamy się kradzioną
biżuterią. On sprzedaje to, co ja ukradnę w Cimmurze, a ja zabieram do Cimmury
to, co on zdobędzie w tych okolicach i tam sprzedaję. Ludzie mają zdolność do
276
rozpoznawania własnej biżuterii, więc nie zawsze bezpiecznie jest sprzedawać
kosztowności w mieście, w którym je skradziono.
 Te nie są tyle warte, ile żądasz, Platimie  odezwał się beznamiętnym
tonem Meland, podnosząc bransoletę wysadzaną drogimi kamieniami.
 No dobrze, ile proponujesz?  Platim westchnął ciężko.
 Jeszcze jeden przypadek, Sparhawku?  zapytał podejrzliwie Kurik.
Rycerz zafrasował się.
 Dostojny panie Sparhawku, hrabia Lenda jest tu, w Acie  powiedział
Platim.  Jest on najzacniejszym członkiem Rady Królewskiej w Elenii i bierze
udział w jakiejś konferencji w pałacu. Coś się szykuje i chcę wiedzieć co. Nie
lubię niespodzianek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl