[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miałam nadzieję, że znajdziesz sobie dobrego
mężczyznę, moja droga, no i go masz.
- Wiem. - Beatrice uśmiechnęła się i
ucałowała ciotkę w policzek. - I nie jest ani
trochę ociężały umysłowo.
Zwróciła się do ojca.
- Idziemy, papo? Pan Roade podał jej ramię.
- Bądz szczęśliwa, moja droga - szepnął, gdy
wsiadali do powozu, który miał ich zawiezć do
kościoła. Był to bardzo elegancki pojazd z
herbem Ravensdenów wymalowanym na
drzwiczkach. Harry dał go swojej żonie jako
jeden z wielu prezentów ślubnych. - Jestem zre-
sztą pewien, że Ravensden będzie o ciebie dbał.
- Będziesz nas często odwiedzał, papo,
prawda?
- Z pewnością. Mój pomysł grawitacyjnego
ogrzewania jest już prawie doskonały, Beatrice.
Obiecałem Ravensdenowi, że zamienię
Camberwell w przytulny, doskonale ogrzany
dom. Prawdopodobnie będę gotów do
rozpoczęcia prac za parę miesięcy, jak tylko
nacieszycie się sobą.
Beatrice uśmiechnęła się. Dzielnie zniosła
wiadomość o przewidywanym zamachu na
Camberwell. Na szczęście Harry obiecał jej
objazd wszystkich majątków, gdy tylko nadejdzie
wiosna. Na pewno zajmie im to kilka tygodni, a
poza tym zawsze mają w rezerwie piękny dom w
Londynie.
Harry i lady Susanna zamieszkali w Jaffrey
House. Odkąd earl Yardley usłyszał, że
Ravensden i Beatrice biorą ślub w kościele w
Abbot Giles, nie zgodziłby się na żadne inne
rozwiązanie.
- Znałem twojego ojca, Ravensden -
powiedział Harry'emu. - Wyświadczycie mi
honor wraz z lady Susanna, przyjmując na te dni
moją gościnę. Poza tym chętnie udostępnię wam
mój dom na weselne przyjęcie.
Harry przyjął tę propozycję w tym samym
duchu, w jakim ją złożono. Przywiózł z sobą
służących i kucharzy, żeby przygotować
odpowiedni posiłek dla gości. Zamierzony cichy
ślub stał się znacznie bardziej huczny, niż
spodziewała się Beatrice. Ponieważ jednak
oprócz przyjaciół Harry'ego większość
zaproszonych stanowili mieszkańcy czterech
pobliskich wsi, nie miała powodów do narzekań.
- Przygotujemy jedzenia i piwa w bród dla
wszystkich, którzy będą chcieli - powiedział
Harry, gdy dzielił się z nią swoimi planami. - Na
wesele może przyjść każdy mężczyzna, kobieta i
dziecko z okolicy. - Uśmiechnął się i pocałował
narzeczoną. - Chcę, żeby wszyscy mieli udział w
moim szczęściu, Beatrice. Kiedy pierwszy raz
jechałem do Abbot Giles, bałem się nudy.
Tymczasem odkąd się tu znalazłem, nie
nudziłem się ani minuty. I jestem gorąco
wdzięczny wszystkim mieszkańcom czterech wsi
za to, że dali mi tak uroczą oblubienicę.
Beatrice zaprosiła kilka wiejskich
dziewczynek do orszaku ślubnego, a Oliwia
miała trzymać je w ryzach, co było nie lada
zadaniem! Naturalnie o takim wspaniałym ślubie
we wszystkich czterech wsiach aż huczało. To
było wydarzenie, które ludzie mieli jeszcze długo
wspominać.
Przed kościołem mimo chłodnego poranka
zgromadził się tłum, który czekał na przyjazd
panny młodej. Gdy wysiadała z powozu, powitały
ją radosne okrzyki i oklaski. W kościele nie było
ani jednego wolnego miejsca. Beatrice była
znacznie bardziej lubiana, niż sama sądziła, a
wszyscy bardzo się cieszyli, że tak jej dopisało
szczęście.
Beatrice nawet nie zdawała sobie sprawy z
tego, ilu ludzi przyszło na jej ślub, bo odkąd
znalazła się w kościele, widziała już tylko
mężczyznę, który czekał na nią przy ołtarzu.
Odwrócił się, słysząc, jak zagrzmiały organy, i
spojrzał na nią tak czule, że omal nie popłynęły
jej łzy.
Szła ku niemu wyprostowana, z głową
wysoko uniesioną, wspierając się na ramieniu
ojca.
- A więc - Peregrine zwrócił się do Beatrice
podczas weselnego przyjęcia - muszę życzyć pani
szczęścia. - Było widać, że te słowa przychodzą
mu z trudem. - Przynajmniej tym razem
Ravensden wybrał rozsądną kobietę.
Przypuszczam, że mogę liczyć na dobry obiad,
jeśli chciałbym was odwiedzić.
- Naturalnie, sir - uśmiechnęła się Beatrice.
Nawet jego jadowite uwagi nie mogły zakłócić jej
szczęścia. Zresztą poza sir Peregrine'em wszyscy
przyjaciele Harry'ego witali ją z wielką
życzliwością, a zwłaszcza Merry Dawlish, która
już planowała u nich długą wizytę na wiosnę. -
Wszyscy goście zaproszeni przeze mnie lub
Ravensdena mogą liczyć na wszelkie możliwe
przywileje w naszym domu.
Nie dodała jednak, że chciałaby go gościć,
więc obdarzył ją urażonym spojrzeniem, zanim
odszedł, by porozmawiać z lady Susanną.
Natychmiast zjawił się przy niej Harry.
- Co miał do powiedzenie odrażający
Peregrine?
- Nic, z powodu czego musiałbyś tak się
chmurzyć, mój drogi. Nie musisz się o mnie bać.
Kiedy twój kuzyn odwiedził nas pierwszy raz,
byłam trochę niedysponowana, ale teraz
znakomicie sobie z nim radzę.
Harry'emu zabłysły oczy.
- Czy zdołam cię przekonać, żebyśmy nie
zapraszali odrażającego Peregrine'a częściej niż
raz na pięć lat?
- Harry! - skarciła go ze śmiechem. - Mam
nadzieję, że jednak lepiej znam obowiązki wobec
twojego kuzyna, nawet jeśli jest odrażający.
Przyjedzie wtedy, kiedy będzie Merry, na wiosnę.
- Ale swoje obowiązki wobec mnie też znasz,
prawda? - spytał Harry, przyglądając jej się coraz
bardziej roznamiętnionym wzrokiem.
- Kochać, szanować i okazywać
posłuszeństwo. - Spojrzała mu w oczy. -
Postaram się być obowiązkową żoną, milordzie.
- Czy wobec tego sądzisz, że uda ci się
wkrótce pożegnać gości i dyskretnie zniknąć,
Beatrice? Chciałbym zostać sam na sam z panną
młodą.
- Zrobię, jak mi każesz, milordzie.
- Ciekawe. - Harry wybuchnął śmiechem. - To
zupełnie nowa Beatrice. Chciałbym wiedzieć, jak
długo wytrzymasz w roli potulnej żony?
Nie pozwoliła się sprowokować. Tylko
pokręciła głową i poszła zmienić suknię. Lady
Ravensden doprawdy nie wypadało przyznać, że
marzy o tym sam na sam z mężem tak samo jak
on.
Nan i Oliwia już czekały, by pomóc jej w
przebieraniu. Potem były liczne uściski,
pocałunki i życzenia. Beatrice zbliżyła się do
grupki panien ze wsi, czekających, by zobaczyć
jej odejście. Uniosła wysoko swój bukiecik,
roześmiała się i cisnęła go między dziewczęta.
Złapała go jednak Oliwia.
Tymczasem Harry rzucał garście monet
między miejscowych urwisów, którzy już czyhali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]