[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uśmiechnęłam się kiedy rozciągnęłam płaszcz na kanapie, chwilę przed tym jak sama się
na nim położyłam. Teraz mogłam być pewna że nie dotykam żadnego miejsca na którym
siedziała Odelia, tak jak gdyby była istotą pode mną. I prawdę mówiąc była, teraz kiedy
byłam Starszym sabatu. Oni wszyscy byli.
Kiedy położyłam się na kanapie, Valerio i Stefan stanęli po obu stronach mnie,
naciągnęli rękawy powyżej łokci. Energia tłoczyła się i wibrowała od nich w przypływie
emocji, na to co ich czeka. Mogłam z łatwością zrozumieć ich entuzjazm. Naturi pukali
do naszych drzwi, domagając się dominacji w naszym świecie. Valerio wiedział o bori
który złożył mi wizytę. Wydaje się że wszystkie nasze koszmary są wcielane w życie.
Potrzebowali trochę czasu by się wyszaleć.
-Wliczając Odelię, jest czternastu Nocnych Wędrowców w sali wraz z trzema
zmiennokształtnymi, którzy zdecydowali się pozostać.- powiedział Stefan.
-Wybierz numerek, Mira.-powiedział Valerio, na zbliżającą się zabawę jego głos
stawał się coraz bardziej oszołomiony.
Wygięłam brew wpatrując się w jego świecące oczy.- W jaką gre gramy?
-Myślę że damy im nauczkę w stylu włoskim-odparł. Wśród piskląt, była to stara
i popularna gra sabatu. Nowi Nocni Wędrowcy byli stawiani przed sabatem i bici na
krwawą miazgę, dopóki nie nauczą się blagać o litość w języku włoskim lub wcześniej
nie umarli.
-Dziewięć.- Stefan skinął głową, patrząc na gromadzący się tłum wychodzący z
basenu i patrzący na nas nieufnie.
-Dziewięć wydaje się uczciwą liczbą.
Natychmiast zabijcie Wilkołaki, wraz z wszystkimi Nocnymi Wędrowcami którzy
mogą być z nimi powiązani. Jeśli będzie to możliwe, zostawcie Odelię żywą. Może być
przydatna pózniej. powiedziałam cicho w ich myślach, tak by nikt inny nie wiedział o
moim planie.
-Czy mamy zaczynać?- zapytał Valerio, pozornie przejmował się wolnością hordy
Nocnych Wędrowców.
Machnęłam ręką w stronę zgromadzonych i usmiechnęłam się.- Ku twojej
przyjemności.
Przemoc była szybka i intensywna. Nie było biegania i ucieczki. Stefan i Valerio
wydawali się być wszędzie na raz. Choć nie mogłam usłyszeć, nie miałam wątpliwości że
telepatycznie szeptali między sobą, kierując się gdy jeden lub drugi miał zatrzymać
próbójących przedrzeć się przez drzwi.
Z uśmiechem, umieściłam wreszcie ścianę ognia przed każdymi drzwiam,
okrążającymi ogromny basen. Według skonfigurowaanych zasad, Valerio i Stefan
wyróżnili wilkołaki i brutalnie mordując je,w ich własnej krwi i połamanych kończynach.
Zostali bez względu na ostrzeżenia że była to jedynie sprawa Nocnych Wędrowców.
Odelia z trudem łapała powietrze, zrobiłam pare kroków do tyłu drżącymi dłońmi
obejmując usta. Normalnie, natychmiast pokierowałabym Valeria i Stefana by ją
wyeliminowali jako potencjalnego sympatyka zmiennokształtnych, który mógłby pózniej
spowodować problemy, ale pozwoliłam by mi to umknęło. Miałam przeczucie że okaże
się pomocna pózniej, uznając że była jednym z najstarszych Nocnych Wędrowców w
Budapeszcie.
Po tym jak zadbano już o wilkołaki, Stefan i Valerio zwrócili się do młodych
Nocnych Wędrowców. Próba mówienia po włosku była sztuką. To nie miało być
najłatwiejsze zadanie, ponieważ większość mówiła tylko po węgiersku lub niemiecku, ale
i okazało się że niewielu, trochę znało język angielski. Pierwsza trójka straciła języki.
Zostawiono ich kulących się na podłodze, z cichym szmeraniem krwi gdy rany
próbowały się zamknąć. Kiedy Stefan przesłuchiwał je po raz drugi, trójka naturalnie nie
mogła mówić, więc on i Valerio rozdarli ich, ze strumieniem ich krwi która teraz
pokrywała żółte ściany.
Mała grupka zabierała się do ucieczki do basenu, z potencjalną nadzieją że ani
Valerio ani Stefan, kompletnienie nie będą chcieli się zamoczyć by polować na Nocnych
Wędrowców. Aby zabezpieczyć moich towarzyszy i utrzymać wszystkich razem,
umieściłam drugą ścianę ognia wokół kąpieliska termalnego blokując im tę drogę
ucieczki. Jeden nieszczęsny typ, nie zatrzymał się na czas i spowiły go płomienie.
Wymachiwał rękami dookoła pokoju i tarzał się po ziemi. Mogłam mu odpuścić, ale było
coś w sposobie jak jego krzyki odbijały się od wysokiego muru i kopułowatego sufitu.
Zamknęłam oczy i pozwoliłam moim myślom powrócić do nocy kiedy żyłam z Jabarim.
Myślałam o wielu rozrywkach w których brałam udział w Wielkiej Sali sabatu. Tak wielu
tam zginęło, a ich krzyki brzmiały tak podobnie. Przez krótką chwilę było to jak powrót
do domu.
Mira? zapytał cicho Valerio.
Przepraszam, straciłam szczęśliwe myśli.
Tak długo jak cię to bawi.
Ciebie także.
Zatrzymał się, kiedy kolanem kopnął tył szyi Nocnego Wędrowca, podczas gdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]