[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odbywać się nad stałym lądem. Następnie się rozdzielili
i zajęli przygotowywaniem raportów. Każde z nich ro-
biło to oddzielnie, ale Reese szukał okazji, by zostać
z Samanthą sam na sam. Chciał się dowiedzieć, jak
zniosła ciężki lot. Domyślał się, że zdenerwowała się
bardziej, niż była skłonna przyznać. Przecież nie ści-
skałaby go, gdyby było inaczej. Lepiej, żeby się nie
łudził, iż jej spontaniczna reakcja była czymś więcej
niż tylko odreagowaniem stresu.
Przed startem nie zdążyli zjeść porządnego lunchu,
więc teraz, gdy emocje opadły, poczuł się głodny jak
wilk. Ciekawe, czy Samantha też ma ochotę coś zjeść.
Zdziwił się, że myśli o tym, by zaprosić ją na kolację.
Z reguły nie umawiał się z koleżankami z pracy. W ogó-
le z nikim się nie umawiał. Do tej pory jakoś nie miał
ochoty. Choć od katastrofy minął już rok, był przekona-
ny, że jego serce wciąż należy do Valerie.
I nagle coś się zmieniło. Pytał siebie samego, skąd
wzięła się ta nagła chęć przebywania w towarzystwie
58 LAURA IDING
Samanthy? Mógł sobie wmawiać, że chce sprawdzić,
jak ona się czuje, ale dobrze wiedział, że to kłamstwo.
Jej samopoczucie nie było mu obojętne, ale kierowało
nim coś więcej niż tylko troska. Kiedy go objęła, poczuł
się tak, jakby przepłynął przez niego prąd, drażniąc
wszystkie komórki nerwowe. Zapragnął przytulić ją
mocno, dotknąć delikatnej skóry. Sprawdzić, czy sma-
kuje tak wspaniale, jak obiecuje jej uroda.
Jeszcze raz spotkali siÄ™ w sali odpraw i przekazali
dyżur następnej ekipie. Samantha zaraz potem wyszła,
a zanim ją dogonił, zdążyła już dojść do samochodu.
 Zaczekaj!  zawołał, gdy otwierała drzwi.
 O co chodzi?
 Może pójdziemy coś zjeść?  Wsunął ręce do
kieszeni, chroniąc je przed przenikliwym chłodem.
 Lunch był dziś wyjątkowo kiepski.  Dobrze, tak
trzymaj. Na luzie, po koleżeńsku, żeby nie kojarzyło się
z randkÄ….
 Wiesz... raczej nie. Ale dzięki za propozycję.
 Szybko schyliła głowę, ale i tak zdążył zauważyć, że
lekko się zaczerwieniła.  Cześć, Reese.
 Jasne. Cześć.  Przyglądał się, jak wsiada do sa-
mochodu i zapina pas. Nie pozostało mu nic innego, jak
zrobić to samo. Postanowił jechać za nią, więc szybko
wdrapał się do swego pikapa. Bał się, że odjedzie bez
niego. Tymczasem ona nawet nie ruszyła z miejsca.
Reese zorientował się, że musi mieć jakąś awarię, opuś-
cił więc ciepłe wnętrze swojego pojazdu, i nie zważając
na dokuczliwe zimno, poszedł sprawdzić, co się stało.
 Jakiś problem?  Zastukał w szybę po jej stronie.
Z wyraznym ociąganiem otworzyła drzwi.
 Nie chce zapalić  powiedziała sfrustrowana.
PODNIEBNY SZLAK 59
 Akumulator?  próbował zgadnąć, wsunąwszy
głowę do środka. Na helikopterach znał się o wiele
lepiej niż na samochodach.  Może zostawiłaś włączone
światła?
 Nie. Zdaje się, że muszę wymienić akumulator.
Mechanik w warsztacie wspominał o tym już rok temu.
 Rozzłoszczona zacisnęła dłonie w pięści.  No nic,
muszę wezwać pomoc drogową.
 Odwiezć cię do domu?  zaproponował szybko.
Po co mają bawić się na mrozie w odpalanie oldsmobila,
skoro nadarza się okazja, żeby spędził z nią trochę
czasu.  Potem zastanowimy się, co zrobić z twoim
samochodem.
Nie wyglądała na zachwyconą tym pomysłem. Dłu-
go siedziała w milczeniu, zapatrzona w przednią szybę,
a jemu marzły nogi, więc zaczął przytupywać. Chyba
niepotrzebnie wyrwał się z tą propozycją. Może powi-
nien był od razu pójść do ciężarówki po kable? W końcu
problemy z samochodem to jeszcze nie koniec świata.
Jako kolega chciał jej tylko pomóc. Właśnie otwierał
usta, by jej o tym powiedzieć, gdy niespodziewanie
skinęła głową.
 Masz rację. Najlepiej będzie, jeśli mnie odwieziesz.
Słysząc to, postanowił kuć żelazo póki gorące.
 A co z kolacją? To znaczy... no, przecież trzeba
coś zjeść, prawda?
Uśmiechnęła się cierpko i przyjrzała mu się podej-
rzliwie.
 Gdybym cię nie znała, pomyślałabym, że celowo
uszkodziłeś mój samochód.
Przestraszony, zrobił wielkie oczy.
 Ależ nic podobnego!  zawołał.
60 LAURA IDING
 Wiem.  Rozbawił ją swoim świętym oburzeniem.
 Zgoda, niech będzie kolacja.
Bingo! Uśmiechnął się szeroko, choć zapewne nie
powinien tak jawnie okazywać radości. Może był głup-
cem, ale sam nie pamiętał, kiedy ostatni raz tak bardzo
ucieszyła go perspektywa spędzenia czasu w towarzyst-
wie pięknej kobiety. Głuchy na sygnały ostrzegawcze
wysyłane przez rozum, otworzył szerzej drzwi i podał
jej rękę. Zawahała się tylko na ułamek sekundy. Gdyby
nie to, że bacznie ją obserwował i wyłapywał wszystkie,
nawet najbardziej subtelne reakcje, być może nawet by
tego nie zauważył.
Podała mu rękę. Jej drobna, ale silna i bardzo spra-
wna dłoń idealnie pasowała do jego dłoni. Pełen po-
dziwu dla zaufania, które mu okazała, wolno pociągnął
ją ku sobie. I nagle pojął, że właśnie przypieczętował
swój los.
Unikanie Samanthy było w jego przypadku równie
niewykonalne, jak rezygnacja z latania.
ROZDZIAA SZÓSTY
Ledwie wziął ją za rękę, wiedziała, że wpadła w tara-
paty. Kiedy tuż po wylądowaniu spontanicznie rzuciła
mu się na szyję, czuła się zupełnie inaczej niż teraz, gdy
świadomie jej dotknął. Choć wokół nich hulał lodowaty
wiatr, przez jej ramię przepłynął gorący dreszcz. Gdy
lecieli razem wysoko ponad ziemią, jego głos był jak
ster na morzu pełnym raf. Natomiast jego dotyk umoc-
nił w niej przeczucie, że nadciąga burza. Rozsądek
nakazywał, by natychmiast odsunęła się do niego na
bezpieczną odległość.
Do diabła, przecież musi oddychać.
Na szczęście jego samochód stał niedaleko i gdy
tylko tam doszli, Reese wypuścił jej dłoń. Samantha
z ulgą usadowiła się w kabinie, lecz chwila odpręże-
nia nie trwała długo, bowiem kiedy usiadł za kierow-
nicą, okazało się, że znów są blisko siebie. O wiele
za blisko.
 Co masz ochotę zjeść?  rzucił swobodnie.
Ciebie. Niewiele brakowało, a powiedziałaby to na
głos. Niestety, pytanie dotyczyło jedzenia. Podskuby-
wanie Reese a raczej nie wchodzi w grÄ™.
 Wszystko mi jedno. Zaproponuj coś.  Wątpiła,
czy mając tak ściśnięty żołądek, będzie w stanie cokol-
wiek przełknąć.
 Chińskie na wynos?  W ciemnej kabinie nie
62 LAURA IDING
mogła dostrzec wyrazu jego twarzy, ale zdawało jej się,
że w jego głosie zabrzmiała nieśmiała nadzieja.
 Może być.  Zlitowała się nad nim.
 Lubisz chińszczyznę?  Próbował ćwiczyć po-
dzielność uwagi, prowadząc jednocześnie samochód
i rozmowÄ™.
 Jak każdy  odparła, splatając kurczowo zmarz-
nięte palce. Szkoda, że nie włożyła rękawiczek.
 Bez przesady  zauważył łagodnie.  Ja na przy-
kład lubię eksperymentować.
 Naprawdę?  Zaciekawiło ją, czy ma na myśli
wyłącznie kulinaria, czy może coś innego.  Masz ulu- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl