[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedziała ugodowym tonem:
 Jutro nakarmię zwierzaki dużo wcześniej. Jak nasi podopieczni?
Gdy Rhonda przekazała jej oddział i wyszła, przyjechał Jack.
Widząc, że Eliza jest zadowolona, przestał się martwić tym, że obarczył ją opieką nad
zwierzyńcem Dulcie. Był przekonany, że jako dziewczyna wychowana na farmie nie będzie
miała z tym większego kłopotu, nie wiedział jednak, jak będzie się czuła w takiej samotni.
 Dzień dobry paniom  przywitał Elizę i Vivian. Gdy ta pierwsza pozdrowiła go
uradowanym uśmiechem, przeszył go dreszcz. Nie po raz pierwszy, lecz teraz miał wrażenie,
że staje się wobec niej zupełnie bezbronny.
 Witam pana, doktorze  powiedziała z szelmowskim uśmiechem.  Myślał pan, że
będzie pan tu przede mną?
Poczuł, że zaczyna tracić panowanie nad sobą.
 Jak się sprawowała twoja nowa rodzinka?  zapytał.
W nocy spał bardzo niespokojnie, nękany wyrzutami sumienia. Dręczyła go myśl, że
Eliza może się bać, a jego obawy przetykały niepokojące sny.
Eliza zaczęła się rozwodzić na temat swego nowego domu.
 Tam jest wspaniale, mimo że już wiem, co znaczy  uparty jak osioł . Poza scysją z
Pokiem wszystko poszło jak z płatka.
Ciepło w jej spojrzeniu dodało mu energii na cały dzień, mimo że wywołało je
wspomnienie krnąbrnego osła, a nie jego osoba.
 Jak sądzisz, kiedy przywiozą Dulcie?  zapytała go, sięgając po karty pacjentów.
 Przed lunchem. Chyba  odparł, zastanawiając się, czy był równie ogłupiały, gdy
poznał Lydię.
Ruszyli do pokoju Keitha, Vivian zaś poszła sprawdzić, czy wszyscy seniorzy zasiedli już
do śniadania. Na korytarzu przypomniał sobie, jak pierwszy raz szedł tędy z Elizą. Wydawało
mu się, że miało to miejsce o wiele dawniej niż dwa tygodnie temu.
Otrząsnął się z tych podejrzanie obsesyjnych myśli, by zbadać pacjenta, który tego dnia
wykazywał oznaki zdecydowanej poprawy.
 Keith, jesteś gotowy do powrotu do domu?  zapytał.
Wyczuł, że Elizę to pytanie zaskoczyło.
 Zdejmę teraz opatrunek, żeby pan doktor zobaczył, jak się goi  powiedziała.
Keith zsunął się z poduszki, by ułatwić Elizie zdjęcie opatrunku.
 Doktorze, naprawdę mogę iść już do domu?  Keith nie wierzył w swoje szczęście. 
Kiedy? Mój pies już pewnie mnie nie pozna.
 Wykluczone. Ben na pewno o tobie pamięta  pocieszał go Jack, oglądając ranę. 
Pięknie się goi. Myślę, że możesz wyjść nawet dzisiaj, pod warunkiem że zjawisz się tu za
dwa dni na wizytę kontrolną. Pamiętaj też, że jeśli ogień podejdzie zbyt blisko pod twój dom,
masz tu wrócić. I zabierz psa. Jak będzie trzeba, gdzieś go umieścimy.
Twarz starszego pana zmarszczyła się w uśmiechu.
 Twoja ciężarówka czeka na ciebie na szpitalnym parkingu  ciągnął Jack.  Miejmy
nadzieję, że zapali.
Keith już spuścił stopy na podłogę.
 Nie zniechęci mnie taki drobiazg.
Gdy wracali do stanowiska pielęgniarek, Elizę rozpierało zadowolenie.
 Przyjemnie było popatrzeć, jak Keith rwie się do domu. Nie spodziewałam się, że
wypiszesz go tak szybko. On też się tego nie spodziewał.
Jack spoważniał.
 Rozmawiałem z Mickiem, mężem Mary. Dał mi do zrozumienia, że w najbliższych
dniach możemy mieć do czynienia z potężnym pożarem. Pomyślałem, że dobrze będzie, jeśli
Keith wcześniej dotrze do domu i sprawdzi, czy wszystko jest w porządku.
Poczuła nieprzyjemny skurcz żołądka.
 A farma Dulcie?
 Zapytałem o to Micka. Powiedział, że ogień najbardziej nam zagraża z przeciwnej
strony. Obiecał, że będzie miał tę farmę na oku.  Rozejrzał się po korytarzu.  Chyba należy
zawczasu przygotować wszystkie łóżka.
 Co z porodem Mary? To jeszcze tylko dziesięć dni.
Dobrze, że chociaż Eliza to rozumie.
 Chciałbym ją przewiezć do Armidale.  Przeczesał włosy palcami.  Wolałbym, żeby
tam rodziła. Nie wiem, kiedy to nastąpi, bo ona nie życzy sobie USG, więc mogę tylko ufać,
że dziecko jest zdrowe. Ale jeśli obawy Micka się potwierdzą, to lepiej, żeby była tu niż sama
w domu. Posadzimy ją przy selekcji ofiar pożaru.
 Będę jej pilnować.
 Wiem.  Popatrzył na zegarek. Tak, na Elizie można polegać. To jej wielka zaleta. I nie
jedyna. Niestety, na podziwianie innych on nie ma czasu.
 Lecę do przychodni. Chyba poproszę sekretarkę, żeby odwołała paru pacjentów. Nie
jestem przesądny, ale dzisiaj mam złe przeczucia.
Dulcie Gardner przywieziono o jedenastej. Mogła stać o własnych siłach, ale przy
chodzeniu trzeba było ją podtrzymywać. Oprócz tego mówiła niewyraznie. Jej stan poprawiał
się szybko, napawając lekarzy nadzieją, że odzyska dawną sprawność, jeśli pozwoli
organizmowi regenerować się w swoim tempie.
 Czy to pani jest tą nową pielęgniarką, która opiekuje się moją rodzinką?
Z karty choroby Dulcie Eliza dowiedziała się, że pacjentka ma pięćdziesiąt cztery lata,
mimo że wyglądała na dziesięć mniej. Miała falujące jasne włosy i jasnoniebieskie oczy. Gdy
się uśmiechnęła, lewy kącik jej ust pozostał nieruchomy. Mimo to była śliczna i Eliza od razu
ją polubiła.
 Tak, mam na imię Eliza. Twoi podopieczni są zdrowi i czekają na ciebie.
 Dobrze ci się śpi w moim pokoju gościnnym? Znalazłaś pościel?
 Twoje łóżko jest sto razy bardziej wygodne od hotelowego  mówiła Eliza, układając
jej rzeczy w szafce: talk, mydło, grzebień, suszarka do włosów.  Jesteś bardzo dobrze
wyposażona  zauważyła  zważywszy, że przywiozła cię karetka na sygnale.
 Doktor Dancer mnie spakował. Ten człowiek to anioł.
Tak, on jest dobry, pomyślała w duchu Eliza.
 Bardzo się przejął losem twoich zwierzaków  powiedziała na głos.
Dulcie przygryzła wargi.
 Bo zagroziłam, że nigdzie nie pojadę, jeśli nie poszuka kogoś, kto z nimi zamieszka.
 Szkoda, że tego nie widziałam  odparła Eliza z uśmiechem, wyobrażając sobie Jacka w
takiej patowej sytuacji.
 Może zachowałam się jak najgorsza niewdzięcznica, ale potrafię być stanowcza. 
Dulcie rzuciła jej skruszone spojrzenie.
 Dzisiaj rano twój osioł był strasznie uparty. Nie chciał się ruszyć spod bramki. Może
ma to po tobie? Musiałam przełazić przez ogrodzenie, żeby napełnić poidło.
Dulcie zaniosła się śmiechem.
 Zapomniałam powiedzieć doktorowi, że trzeba dać mu jabłko, żeby się przesunął! 
Zniżyła głos.  To dobrze zrobi naszemu Jackowi. %7łeby nie przewróciło mu się w głowie od
tego uwielbienia, które go otacza.
 Słucham?  W głosie Jacka zabrzmiała nuta rozbawienia, która sprawiła, że Eliza nie
poczuła się zażenowana.
Nie patrząc na nią, podszedł do pacjentki.
 Witaj, Dulcie. Wyglądasz dużo lepiej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl