[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sÄ… tylko ludzie, którzy sprawiajÄ… wrażenie do¬brych Å›wiadków. IdÄ…c dalej tym tropem,
można było dojść do konkluzji, że nie ma prawdy, a istnieje tylko coś, co sprawia wrażenie
prawdy. Sea¬musowi nie podobaÅ‚y siÄ™ pÅ‚ynÄ…ce stÄ…d wnioski, wiÄ™c nie rozważaÅ‚ ich i nie
komentował.
Gil przejrzał korespondencję, wykonał kilka telefonów i zwrócił się
do partnera. .
- Gotów do sprawy Mayberry'ego?
Sprawę tę przydzielono im zaledwie dwa dni temu, detektyw, który zajmował się nią, miał
atak serca. Najpierw przejrzeli akta, potem starali się wyciągnąć jak najwięcej od
nerwowego młodzika, partnera chorego policjanta.
Trzy tygodnie temu młody mężczyzna nazwiskiem Doug Mayberry zginął od kuli w biały
dzień. Jechał na rowerze przez spokojną dzielnicę" Choć zdarzenie to miało miejsce w
środku dnia, w dzielnicy zamieszkanej głównie przez emerytów, nie było żadnych
świadków. Nikt niczego nie widział i nie słyszał. Młody mężczyzna wykrwawił się na śmierć
na trawniku, zanim nadeszła pomoc.
Seamus nie wierzył, by to zajście naprawdę zostało niezauważone.
Ktoś musiał usłyszeć strzał, nawet mimo zamkniętych okien i włączonej klimatyzacji. Na
pewno któryś emeryt podlewał kwiatki w ogródku. Psy musiały szczekać, a młody
mężczyzna na pewno krzyczał.
Równie zastanawiający wydawał się fakt, że ofiara nie miała praktycznie żadnych wrogów.
Wszyscy go lubili. Ani jego dziewczyna, ani rodzice nie przypominali sobie żadnych kłótni
czy .bójek z jego udziałem.
Seamus doszedÅ‚ do wniosku, że ktoÅ› tu kÅ‚amie. Niewykluczone na¬wet, że wiÄ™kszość, a to
oznaczało, że ludzie się boją. Przyczyny tego strachu interesowały go w takim samym
stopniu co zabójca Douga Mayberry' ego. Ludzie, którzy słyszeli strzały i krzyki, boją się.
Oni sprawiali wrażenie zastraszonych. Byli przerażeni, jakby wiedzieli, kto może ich
skrzywdzić.
Tego dnia była kolej Gila, by usiąść za kierownicą, więc Seamus rozsiadł się na fotelu
pasażera i otworzył okno, żeby rozpalone 'wnętrze samochodu trochę się ochłodziło.
Pojechali na północ, do dzielnicy pełnej zgrabnych, przestronnych domów, które
powstawały, gdy ziemia na Florydzie była stosunkowo tania. Ogrody były tu duże,
zadbane, starannie wypielęgnowane, nawet trawniki, mimo ciągłych kłopotów z wodą.
Ludzie, którzy przybyli tu z północnego wschodu, nie wyobrażali sobie domu bez trawnika i
nie mieściło im się w głowie, że w rejonie obfitych opadów, na półwyspie otoczonym wodą,
mogą być problemy z wodą.
Gdzieniegdzie podwórza były wysypane białym żwirem, z palmami wrogach.
Była to ładna dzielnica. W przeciwieństwie do innych, podobnych dzielnic, które
podupadały powoli, w miarę jak umierali starzy właściciele, tutaj ciągle pojawiali się nowi
mieszkańcy. Widać było, że mieszkają tu młode rodziny, przed domami były huśtawki i
brodziki, stały rowery.
Zmiany średniej wieku mieszkańców były widoczne w całym okręgu. Sprowadzało się
coraz więcej młodych, coraz mniej było emerytów. Sto Petersburg, do niedawna nazywany
Poczekalnią Pana Boga, młodniał z każdym rokiem, ale wzrastała także przestępczość.
Tak więc Seamusowi nie zabraknie pracy w najbliższej przyszłości. Był ten sam dzień
tygodnia, co dzień zbrodni, pora także podobna.
Gil i Seamus doszli do wniosku, że właśnie dzisiaj, o tej pórze, jest największe
prawdopodobieństwo, że zastaną w dorpu potencjalnych świadków. Liczyli, że uda im się
namówić ich do złożenia zeznań.
Gil podjechał do krawężnika, ale nie wyłączył silnika, żeby klimatyzacja pracowała nadal.
- Spokojnie tu - zauważył.
- Taak.
Na dworze nie było nikogo. Nikt nie spacerował, nie widać było nawet samochodów.
Seamus dyskretnie obserwował okna. Odpowiadały mu martwym spojrzeniem. W
niektórych opuszczono żaluzje i zasłony ze względu na upał, inne przypominały czarne
lustra. Nic nawet nie drgnęło. Czekał, może poruszy się zasłona, uchyli żaluzja, może
ciekawski sąsiad wyjrzy, żeby sprawdzić, kto przyjechał, ale domy równie dobrze mogły
być puste.
- Więc może rzeczywiście nikt niczego nie widział - zauważył Gil.
- Może chociaż coś słyszeli.
- Może to jedyna ulica na świecie, na której nikt nie szpieguje sąsiadów.
Seamus skinął głową i dalej obserwował domy i ulicę.
- Wiesz, to mi przypomina film science fiction - powiedział w końcu. - Zrozumiałbym taki
spokój, gdyby wszyscy mieszkańcy pracowali.
- Ale nie pracują. - Gil westchnął i podrapał się w brodę.
- Poczekajmy jeszcze chwilę. Poza tym do faktycznego czasu zabójstwa mamy jeszcze
dwie, trzy godziny.
Nie musieli czekać tak długo. Pięć minut pózniej przy ich samochodzie zatrzymał się
zielono-biały wóz patrolowy z godłem policji w St. Petersburgu. Gil otworzył okno,
podobnie zrobił policjant za kierownicą wozu patrolowego.
- Cześć, Rico! - zawołał Gil. - Co słychać?
- Cześć!
Rico Minelli wystawił głowę przez okno.
- Czy to z waszego powodu mnie wezwano? Otrzymałem wiadomość, że dwóch
nieznajomych siedzi w zaparkowanym samochodzie. To wy?
Gil i Seamus spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Nie ma tu nikogo oprócz nas biedaczków...:. odparł Seamus. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl