[ Pobierz całość w formacie PDF ]

87
RS
Faith nie miała zamiaru odpowiadać na to pytanie. Jeszcze nie
teraz.
- Mówił ci coś o swoim romansie czy też romansach?
Sawyer zamilkł na chwilę, jakby zastanawiał się, czy może jej o
tym powiedzieć.
- Spotykał się z pewną kobietą - odparł w końcu. -To trwało
niecałe dwa miesiące.
- Tak przynajmniej twierdzi.
- Wierzę mu. To bardzo miły i spokojny człowiek - mówił wolno
i dobitnie, jakby chciał, żeby te słowa wryły jej się w pamięć. - Na
pewno nie zrobi nic złego, chyba że te dwie doprowadzą go do
ostateczności.
- Ależ, Sawyer!
- Zwietnie wiesz, że to się może zdarzyć. Wszystko wskazywało
na to, że Sawyer znał dość dobrze rodzinę Leindeckerów. Może przez
wspólnych znajomych, a może nawet przeprowadził dyskretny
wywiad, decydując się na tę sprawę?
- Dobrze, zaufam ci - powiedziała zdecydowanym tonem. - Mam
tylko nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
- Cieszę się, że jeszcze możesz mi ufać.
- Nie rozumiem?
Sawyer zaczerpnął powietrza.
- No cóż, zawiodłem twoje zaufanie w piątek - wyrzucił jednym
tchem. - Przecież miałem cię chronić, a wiesz, jak to się skończyło.
Cały dzień o tym myślałem. Dobrze, że zająłem się naprawą dachu, bo
chyba-bym zwariował.
88
RS
Faith słuchała zdumiona. Sawyer mówił jak ktoś z zupełnie innej
epoki.
- Może wyda ci się to dziwne, ale kobiety wcale nie potrzebują
ochrony. Doskonale sobie radzimy bez was... - urwała, chcąc
usłyszeć, co na to powie, ale Sawyer milczał. - Ach, długo by mówić!
Zawsze wiedziałam, że jesteś męskim szowinistą.
- Być może mam nieco przestarzałe poglądy - przyznał po
chwili.
- Właśnie. Zresztą ja również wpadłam początkowo w histerię.
Pózniej to sobie przemyślałam i stwierdziłam, że nie ma się czym
przejmować - skłamała.
- Nie ma się czym przejmować? - powtórzył z niedowierzaniem.
- Pewnie boisz się, że będziesz musiał się ze mną ożenić, jeśli
zaszłam w ciążę. - Odważnie poruszyła newralgiczny temat. - Otóż
nic podobnego. Doskonale poradzę sobie sama.
Wstała i zaczęła nerwowo przechadzać się z aparatem w dłoni.
Spojrzała za okno. Wody zatoki czerniły się tak jak wtedy, w piątek w
nocy.
- To wcale... - zaczął.
- Nie musisz się tłumaczyć - przerwała mu z nagłą złością. -
Przecież ja również byłam mężatką i nie chcę popełniać starych
błędów, niezależnie od tego, czy będę miała dziecko, czy nie. Więc
śpij spokojnie.
Trzasnęła słuchawką. Wciąż czuła ją pod dłonią, kiedy
zadzwonił telefon. Wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić, i znowu
ją podniosła.
89
RS
- Daj spokój, Sawyer. Powiedziałeś już, co miałeś do
powiedzenia - rzuciła i natychmiast się rozłączyła.
To jednak nie był koniec, ponieważ telefon zadzwonił po raz
trzeci. Tym razem po prostu wyłączyła go z gniazdka. Skrzyżowała
ręce na piersiach i podeszła do okna. W napięciu wpatrywała się w
światła na wodzie.
Przecież zatelefonowała w trosce o klientkę. To miała być
rozmowa o sprawie rozwodowej. Niepotrzebnie dała się ponieść
nerwom.
Podbiegła do aparatu, włączyła go i wybrała numer Sawyera.
- Tak, słucham?
- Z tego co wiem, nie ma podstaw, żeby zakazać twojemu
klientowi widywania się z żoną - powiedziała najbardziej
profesjonalnym tonem, na jaki było ją stać. - To się jednak może
zmienić. Poradz więc Leindeckerowi, żeby nie robił głupstw.
Raz jeszcze rzuciła słuchawkę na widełki, zanim zdumiony
Sawyer zdołał wykrztusić choćby słowo.
Był wściekły. Siedział w ciemności i analizował rozmowę z
Faith. Wiedział, że jest porywcza, ale czy mógł przypuszczać, że tak
się zachowa? Przecież nie powiedział nic takiego. Wręcz przeciwnie,
to ona potraktowała go obcesowo.
Ożeniłby się z nią, gdyby była w ciąży. I to nie z racji poglądów,
chociaż cenił sobie konserwatywne wartości. Ożeniłby się z nią,
ponieważ ją lubił i szanował, ponieważ wiedział, że byłaby wspaniałą
towarzyszką życia.
90
RS
Wstał z fotela i podszedł do okna, żeby spojrzeć na światła
zatoki. Nagle powrócił do niego obraz Faith. Ten obraz, który
usiłował wymazać z pamięci. Widział ją w lekkim szlafroku ze
złotymi włosami rozrzuconymi wokół głowy. Pochylała się do niego i
zobaczył wgłębienie między jej piersiami. Poczuł, że podniecenie
zaczyna wypierać złość. Pragnął Faith. Pragnął jej z całej mocy.
Zaklął pod nosem. Co ją ugryzło? Dlaczego nie chciała z nim
rozmawiać przez telefon?
Zastanawiał się, co robić dalej, jak poradzić sobie w tej sytuacji.
Spojrzał na zegarek. Dochodziła dwunasta. Pomyślał, że najlepiej
będzie przespać się z tym problemem. Posłał łóżko i wziął prysznic,
ale wcale nie czuł się senny. Wróciły wspomnienia wspólnej nocy.
Położył się o wpół do pierwszej. Przez następny kwadrans
przewracał się w pościeli. W końcu jednak zdecydował, co powinien
zrobić, i zasnął spokojnie.
Następnego dnia rano, nieco przed dziesiątą, wdarł się do
kancelarii Faith. Przeszedł obok Loni z marsową miną i otworzył
drzwi do gabinetu szefowej.
Faith rozmawiała właśnie przez telefon, ale na widok Sawyera
natychmiast odłożyła słuchawkę. Oparł się rękami o biurko i spojrzał
na nią z góry.
- Nie rób tego nigdy więcej, Faith! - zaczął podniesionym tonem.
- Musisz wysłuchać również tego, co ja mam do powiedzenia. Nie
powinnaś najpierw oskarżać, a potem uciekać!
- Przecież nie uciekałam - usiłowała się bronić.
91
RS
- Nie dosłownie - powiedział, patrząc na nią z wyrzutem. -
Odłożyłaś słuchawkę. Nie pozwoliłaś mi niczego wyjaśnić. To było
okropne. Czy bałaś się tego, co mogłaś usłyszeć?
- Skądże.
- A ja myślę, że tak. Wcale mnie nie zaskoczyłaś. Już wcześniej
myślałem o dziecku.
W drzwiach pojawiła się Loni. Musiała usłyszeć odgłosy kłótni i
zdecydowała się na interwencję.
- Kawa czy herbata?
- Kawa - powiedział za nich dwoje.
- Dziękuję, Loni - rzuciła Faith. Była wdzięczna bardziej za
moralne wsparcie niż za kawę.
- Jednak przede wszystkim chodzi mi o ciebie. -Sawyer wrócił
do tematu, gdy tylko sekretarka zniknęła za drzwiami. - Przecież
nawet nie wiemy, czy jesteś w ciąży. Otóż uważam, że jestem za
ciebie odpowiedzialny jako przyjaciel i... - zawiesił głos - kochanek.
- Ależ, Sawyer!
- Zależy mi na tobie, ale ty nie chcesz przyjąć tego do
wiadomości. - Celował oskarżycielsko palcem w jej pierś. - Wolisz się
na mnie gniewać.
- Wcale się na ciebie nie gniewam - zaprzeczyła słabym głosem.
- To dlaczego nie chciałaś ze mną rozmawiać? Czy naprawdę tak
bardzo zależy ci na samodzielności? Co naprawdę myślisz o tym, co
wydarzyło się w piątek?
92
RS
Spojrzała na niego, zaskoczona tym pytaniem. Sawyer stał w
dziwnej pozycji, z jedną ręką na wysokości jej głowy, a drugą wspartą
na biurku.
- Przecież sam mówiłeś, że byliśmy pijani.
- Nie, to ty tak twierdziłaś - zaprotestował. - Ja mówiłem, że nie
byliśmy trzezwi.
- Wszystko jedno. Oboje mówiliśmy różne rzeczy, byle tylko
siebie pocieszyć - uznała. - Jedno jest pewne: gdyby nie alkohol,
nigdy by do tego nie doszło.
Sawyer pokręcił głową.
- Byliśmy podnieceni.
Faith nie chciała tego słuchać. Krew uderzyła jej do głowy i
poczuła pulsowanie w skroniach. Zdarzenia piątkowej nocy znowu
stanęły jej przed oczami.
- Nie, nie - szepnęła.
- Zaraz ci to udowodnię - powiedział, prostując się wolno.
Obszedł biurko i zbliżył się do niej. Faith oddychała z trudem.
Przesunęła się z fotelem w kąt pokoju i czekała. Sawyer był o krok.
- Co chcesz zrobić? - spytała pobladła ze strachu.
Poczuła zapach. Ten sam, który niepokoił ją w niedzielę, kiedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl