[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żywność.
- Odnoszę wrażenie, że wykorzystuję cię ponad miarę.
- Człowiek, którego wybrałem, by ci towarzyszył, jest
zupełnie pewny. Możesz mu zaufać tak jak mnie. Ma na imię
Tomas, i choć na własnej skórze odczuł okrucieństwo
francuskiego pana, podobnie jak ja pogardza bestialskim
tyranem, rządzącym obecnie naszym państwem.
Wkrótce po lekkim posiłku Andre uznał, iż jest już gotów
do drogi, lecz przedtem przekazał Jacques'owi list do Orchis
napisany z rozwagą, ale również z dużą dozą wyobrazni.
Kwiecisty i poetycki, zawierał, zdaniem autora, najwyższe
wyrazy uznania, jakich mogłaby oczekiwać kurtyzana każdej
narodowości od mężczyzny, któremu ofiarowała swe wdzięki.
Oczy Jacques'a, który przeczytał list, rozbłysły
zadowoleniem.
- Znakomicie - ocenił. - Trudno uwierzyć, że w twoich
żyłach płynie częściowo angielska krew.
- Chcesz powiedzieć, że Anglicy nie są wylewni? -
zapytał Andre. - Kiedyś, jeśli przyjedziesz do Anglii, może cię
spotkać niespodzianka.
Wymawiając te słowa myślał o pewnej znajomej, która
odwzajemniała jego uczucie, jeżeli nie z takim fizycznym
żarem jak Orchis, to przynajmniej tak namiętnie, jak brzmiały
słowa listu, który napisał.
- Kiedy tylko opuścisz miasto, poślę do Habitation
Leclerc służącego z listem i z bukietem najoryginalniejszych,
najegzotyczniejszych orchidei, które sam wybiorę - zapewnił
Jacques.
- Nie wydaje ci się, że Orchis może przyjść ochota na
powtórne spotkanie ze mną? - zastanawiał się Francuz.
- Rzadko spędza z tym samym mężczyzną więcej niż
jedną noc - wyjaśnił Mulat. - Ale kobiety są zmienne i nigdy
nic nie wiadomo.
- Lepiej by było, gdybyś nie musiał na sobie sprawdzać
słuszności twierdzenia naszego przyjaciela - zauważył Kirk.
- Staram się przewidzieć każdą okoliczność - uśmiechnął
się Jacques. - Znam Orchis wiele lat i wiem, że trzeba z nią
postępować ostrożnie i być stale w pogotowiu.
Służący zabrał z pokoju bagaże Francuza i wyniósł je na
podwórze, gdzie czekał na podróżnika koń. W tym czasie
Andre zwrócił się do ciemnoskórego przyjaciela:
- Bardzo proszę, pozwól zwrócić sobie pieniądze za
konia, kwiaty i pozostałe rzeczy, które dla mnie kupiłeś.
Jacques uśmiechnął się.
- Spłacam tylko dług zaciągnięty u Kirka - wyjaśnił - a
ponieważ zawdzięczam mu życie, to czyż mogę tę najwyższą
dla mnie wartość przeliczać na pieniądze?
Trzej mężczyzni zgodnie wybuchnęli śmiechem.
Andre jeszcze raz ponowił prośbę, ale Mulat pominął ją
milczeniem, i w końcu biały mężczyzna uznał, że nalegając
dalej, obrazi tylko przyjaciela.
Francuz rozumiał jego postępowanie, bo już wcześniej
sam Jacques wspomniał, że Mulatom brak pewności siebie, a
to przez sposób, w jaki zostali wychowani, następnie zaś
traktowani. Dlatego też ogromną satysfakcję sprawia im fakt,
iż mogą być komuś potrzebni, a zwłaszcza białym.
Tak też przedstawiała się obecna sytuacja. Bez pomocy
Mulata Andre zagubiłby się całkowicie.
Jacques rzadko pozwalał sobie na poczucie przewagi nad
innymi. Teraz, włożywszy tyle starań w pomoc Francuzowi,
przekonany był, że misja białego przyjaciela powiedzie się i
nikomu się nie uda odkryć, kim Andre naprawdę jest.
Poczekał, aż służący opuści pokój, po czym powiedział:
- Do twojego bagażu włożyłem pojemnik zawierający
sproszkowany barwnik, którym już raz cię wysmarowałem.
- Kiedy powinienem go użyć ponownie? - zapytał Andre.
- Za dwa lub trzy tygodnie - oświadczył Jacques. -
Pierwszą warstwę nałożyłem dość grubo. Jesteś ciemniejszy
niż ja i większość Mulatów, ale o jednej rzeczy musisz ciągle
pamiętać i sprawdzać ją co kilka dni. O przyciemnianiu
półksiężyców na paznokciach.
Podczas gdy Jacques instruował Francuza, ten spoglądał
na swoje dłonie.
Przypomniał sobie, że rzeczywiście Mulat szczególnie
starannie zajął się jego paznokciami.
- Spotkasz po drodze wielu jasnych Mulatów - wyjaśniał
Jacques. - W zasadzie trudno ich odróżnić od białych, poza
jednym wyjątkiem: skórki wokół ich paznokci są zawsze
nieco ciemniejsze.
- Na tej podstawie - wtrącił Kirk - można stwierdzić, czy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]