[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zauważyła Erin.
Nawet teraz, po trzech miesiącach, nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak
lekkomyślnie zgodziła się wyjść za mężczyznę, którego prawie nie znała - i który,
jak już wtedy odkryła, kilkakrotnie ją okłamał.
Lecz w jej burzliwym, namiętnym związku z Franceskiem Romanellim w
ogóle trudno byłoby doszukać się choćby cienia logiki!
- Ten cały rozwód będzie istnym koszmarem - powiedziała. - Szkoda, że nie
można obejść się bez prawników. Naprawdę nie chodzi mi o pieniądze... Po prostu
chciałabym mieć to już za sobą. Ale mama mówi, że... - Przygryzła wargę i
wzruszyła ramionami. - W istocie ona nigdy nie polubiła Franceska.
Valentina taktownie zmilczała, choć podejrzewała, że Clare Foyle nie
polubiłaby żadnego mężczyzny odbierającego jej córkę, której używała od lat jako
emocjonalnej podpórki.
- Może poszukamy Sama? - zaproponowała.
- Chyba jest w bibliotece.
- W bibliotece?
- Tak. Czeka tam na ciebie. Bardzo chce oprowadzić cię po naszej stadninie -
powiedziała Valentina, po czym ujęła Erin za ramię i poprowadziła ją w kierunku
drzwi.
- To byłoby ciekawe - przyznała nieco zaskoczona dziewczyna. - Ale nie chcę
sprawiać wam kłopotu. Czy nie powinnam raczej ci pomóc?
- Pomóc mi? - powtórzyła skonsternowana Valentina.
- No tak, w przygotowaniu przyjęcia. Czyż wkrótce nie przybędą pozostali
goście?
- Wszyscy zaproszeni goście powinni zjawić się do wpół do dwunastej -
oznajmiła ostrożnie Valentina z niepewnym uśmiechem - Dziękuję, dam sobie radę.
- Z pewnością wszystko pójdzie gładko - rzekła Erin pokrzepiającym tonem.
33
S
R
Z niejasnego powodu ta uwaga wywołała nerwowy śmiech Valentiny, która
sprawiała wrażenie coraz bardziej zmieszanej.
Kobieta przystanęła przed drzwiami biblioteki.
- Zastanawiam się, czy myślisz poważnie o tym rozwodzie?
- Zmiertelnie poważnie!
- No cóż, to smutne. Na ślubie wyglądaliście na taką... dobraną parę.
Erin westchnęła. Przypomniała sobie żarliwe pocałunki Franceska, jego
namiętne pieszczoty... Czasami instynkt nas zawodzi - pomyślała posępnie.
- Niekiedy pomiędzy dwojgiem ludzi po prostu się nie układa - powiedziała
bez przekonania.
- Sam i ja po ślubie często się kłóciliśmy - wyznała Valentina. - %7łycie nawet z
ukochaną osobą może z początku być trudne.
- Dziękuję, że chcesz mnie pocieszyć - odparła Erin. - Ale w naszym wypadku
chodziło o coś innego. Czy Sam kiedykolwiek udawał przed tobą kogoś, kim nie
jest? Czy dzień przed ślubem dowiedziałaś się przez przypadek, że twój przyszły
mąż jest kimś zupełnie innym, niż sądziłaś?
Zdezorientowana Valentina potrząsnęła głową.
- Nie wiedziałaś, kim jest Francesco?
- Nie wiedziałam, że jest obrzydliwie bogatym bankierem, a jego rodzina ma
arystokratyczne korzenie, sięgające wiele wieków wstecz. I byłabym ci wdzięczna,
gdybyś powiadomiła o tym wszystkich, którzy sugerują, że wyszłam za niego dla
pieniędzy.
- Ależ nikt tak nie myśli! - wykrzyknęła wstrząśnięta Valentina.
Erin umilkła i spochmurniała, przypomniawszy sobie, jak przypadkiem
odkryła prawdę o Francesku.
Podniosła list, który spadł z jego biurka, i zdziwiła się, ujrzawszy na grubym
welinowym papierze nagłówek: Bank Romanelli". Pomyślała przelotnie, że to
zaskakująca zbieżność nazwisk. Lecz niczego nie przeczuwała i postanowiła
34
S
R
przejrzeć list powodowana wyłącznie niepokojem o to, czy Francesco nie ma jakichś
finansowych kłopotów.
Niewiele zrozumiała z zawiłego bankowego żargonu, ale rozpoznała u dołu
strony zamaszysty podpis Franceska!
Raptem przypomniała sobie incydent sprzed dwóch dni, do którego wówczas
nie przywiązała wagi. Francesco po raz pierwszy zawiózł ją do swego domku. Gdy
przejeżdżali przez automatycznie zamykaną bramę w ogrodzeniu rozległej
posiadłości, z olbrzymią kamienną budowlą przypominającą zamek z bajki,
spostrzegła tabliczkę z nazwiskiem Romanelli. Roześmiała się i spytała Franceska,
czy właśnie tam mieszka.
- To pospolite nazwisko w tych stronach - odparł.
- Właściciele tego zamku muszą być bardzo bogaci.
- Owszem - przytaknął powściągliwie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]