[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miny ale będzie wyglądało nieco dziwnie, jeśli pójdziesz ze mną do
damskiej łazienki!
Patrzył za nią, gdy ze swobodą ruszyła do wyjścia, zatrzymując
się tu i ówdzie na moment, by pogawędzić z kilkoma gośćmi.
Niczym złudny płomień!
Czego się w sumie spodziewał?
Jego zachowanie przed pięcioma tygodniami raz na zawsze
załatwiło tę sprawę - Kenzie nigdy nie znajdzie się dobrowolnie w
jego towarzystwie. Dokładnie to mu wtedy powiedziała.
Jednak po tygodniach udręki, kiedy to przyjrzał się sobie bardzo
starannie - i nie spodobało mu się to, co zobaczył! - wiedział, że
właśnie na to zasłużył.
Nawet związek Kenzie z Carltonem nie był już tak czarno-biały,
jak mu się kiedyś wydawało.
Kenzie powiedziała Dominikowi, że go kocha, lecz on nie był w
stanie odwzajemnić jej miłości, więc być może to z jego winy
107
RS
związała się z Carltonem. Być może on sam był odpowiedzialny za
popchnięcie jej w ramiona człowieka, który ją kochał?
Z drugiej strony Dominik nie wierzył, że Jerome Carlton był
zdolny do wielkiej miłości.
Dobrze to sprawdził - Carlton był próżny i całkowicie
bezwzględny, jeśli chodzi o biznes. Tę cechę Dominik łatwo
rozpoznał. Jego romanse były powszechnie znane, podobnie jak ich
zakończenia; kiedy kobieta przestawała go obchodzić, po prostu ją
rzucał.
Jednak romans z Kenzie był inny. Przynajmniej na razie...
Nogi Kenzie odmówiły posłuszeństwa, gdy tylko zdążyła wejść
do eleganckiej damskiej łazienki. Osunęła się na bordową pluszową
kanapę, która stała pośrodku wyłożonego marmurem pomieszczenia, i
nachyliła się, czując narastające mdłości.
Wiedziała, że dzisiejszy wieczór będzie ciężki, była na to
przygotowana - o ile to w ogóle możliwe - a jednak groziło jej
zemdlenie na oczach wszystkich.
Nie zemdleje. Nie da Dominikowi tej satysfakcji.
Niemniej jednak upłynęło kilka minut, zanim poczuła się na tyle
dobrze, że mogła podejść do jednej z marmurowych umywalek i
ochlapać sobie twarz zimną wodą. W międzyczasie do łazienki weszło
kilka innych kobiet, które zaniepokoiły się jej stanem, ale Kenzie
wyjaśniła im, że to panujący w sali upał sprawił, że zakręciło jej się w
głowie.
108
RS
Stała przed lustrem, sprawdzając swój wygląd, gdy do łazienki
weszła Caroline Carlton.
Zesztywniała nieco, po czym celowo spojrzała w bok. Obie
kobiety nigdy się specjalnie nie lubiły, a teraz Kenzie wiedziała, że to
działaniu Caroline zawdzięcza swoją trudną sytuację.
Młoda kobieta podeszła do umywalki i wydęła usta w wyrazie
pogardy.
- Przypuszczam, że ty też za mną nie przepadasz - rzuciła
nonszalancko, wyjmując z torebki szminkę.
- To naprawdę nie moja sprawa - odparła Kenzie, wzruszając
ramionami - co robisz ze swoim majątkiem, Caroline. - Odwróciła się,
żeby wyjść z łazienki.
- Spróbuj przekonać o tym mojego starszego brata! - mruknęła z
niechęcią Caroline.
Mina Kenzie wyrażała żal.
- Nie sądzę, żebym miała na Jerome'a aż taki wpływ - odparła
grzecznie.
Dominik myśli inaczej - roześmiała się Caroline.
Kenzie natychmiast zesztywniała.
- Dominik... ?
- Muszę przyznać, że to skąpstwo z twojej strony - rzekła kpiąco
Caroline. - Jerome od miesięcy biega za tobą, spełniając twoje
wszystkie zachcianki, a ty nadal kokietujesz Dominika!
109
RS
- Wręcz przeciwnie! - Miała już dość komentarzy ludzi, którzy
byli przekonani o jej bliskim związku z Jerome'em. I co to za bzdury o
kokietowaniu Dominika!
- Przyszłam tu, żeby zobaczyć, czy wszystko z tobą w porządku,
a wygląda na to, że tak, więc...
- Czemu miałabyś się interesować moim stanem? - zdumiała się
Kenzie.
- To nie ja, to Dominik - oznajmiła z przekąsem Caroline. -
Przysłał mnie tu do ciebie, jak gdybym była chłopcem na posyłki.
- Kenzie nie usłyszała jej słów, bo mdłości i osłabienie
powróciły z jeszcze większą mocą. Przed oczami zatańczyły jej
wszystkie kolory tęczy, po czym zapadła całkowita ciemność.
110
RS
ROZDZIAA TRZYNASTY
Kenzie ocknęła się w stanie kompletnego oszołomienia. Nie
poznawała sypialni, w której leżała, i nie miała pojęcia, jak się w niej
znalazła.
Jednak rozglądając się dookoła, natychmiast rozpoznała
wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę, stojącego przed jednym
z szerokich okien z widokiem na Nowy Jork.
- Dominik?
Odwrócił się gwałtownie na dzwięk głosu Kenzie, po czym
zbliżył się i przysiadł na krawędzi łóżka.
- Nie, nie ruszaj się - polecił, gdy zaczęła się podciągać w górę. -
Lekarz będzie tu za kilka minut - dodał niecierpliwie.
- Ale...
- Proszę cię, Kenzie, nie ruszaj się. - Nachylił się nieco, chwycił
ją delikatnie za ramiona i lekko popchnął z powrotem na poduszki. -
Na razie nie wiemy, co ci dolega, a zanim się dowiemy, powinnaś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]