[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zabrzmiało to jak pożegnanie. Emma patrzyła na Jake'a z narastającym uczuciem
wewnętrznej pustki.
- Czy mogę go teraz obejrzeć? - Z trudem zadała to pytanie, chociaż było jak
najbardziej naturalne.
- Nie! - uciął krótko.
Azy napłynęły jej do oczu i drżącymi palcami zaczęła nerwowo dopinać guziki
sukni. Czyniła to jednak niezdarnie i wszystko trzeba było zaczynać od początku.
- Po co ten desperacki pośpiech? - zapytał ironicznie, podszedł do niej i popatrzył
jej w oczy. - Jesteś straszliwie skromna. Nie sądziłem, że będziesz zachowywać się
zupełnie inaczej niż wszystkie znane mi kobiety. A musisz wiedzieć, że jesteście do
siebie bardzo podobne. Gdy przyjrzałeś się jednej, wiesz, jakie są wszystkie pozostałe.
Jedna pierś niewiele się różni od drugiej.
Azy cisnęły się do jej oczu, zdołała je jednak powstrzymać. Ręce trzęsły się coraz
bardziej. Jak mógł ją tak okropnie urazić?
Mamrocząc coś pod nosem, Jake przykląkł obok niej i sam zajął się guzikami.
- Nie bądz taka rozgorączkowana - nakazał jej kategorycznym tonem. -
Ostatecznie jesteś taka sama jak wszystkie inne kobiety.
Nagle przestał zajmować się jej guzikami i westchnął głęboko. Jakby się nagle
opamiętał.
- Do diabła, co ja plotę - mruknął. Pochylił się i wziął Emmę w objęcia. Poczuła
ciepło jego ust we wklęsłości między piersiami. - Emmo, pozwól pieścić się, trzymać
cię w ramionach - prosił zdyszanym głosem. - Nie zrobię ci krzywdy. Przysięgam!
Nie czekając na odpowiedz wpił się ustami w jej wargi, a rękami ujął jej twarz.
- Nie płacz, nie płacz, Emmo! - szepnął i nagle podniósł się, wziął ją w ramiona,
przytulił i zaniósł do saloniku, rozgrzanego ciepłem kominka.
Emma wciąż cicho płakała, nie mogła zapomnieć jego ostrych słów sprzed kilku
chwil. Ułożył ją na kozetce, nie przestając delikatnie pieścić.
- Nie chciałem powiedzieć tych paskudnych słów. Działasz na mnie tak, że tracę
rozsądek. Najprostsze myśli sprawiają mi trudność. Chcę cię trzymać w ramionach,
dotykać, patrzeć na ciebie. Muszę cię widzieć każdego dnia. A przecież wiem, że gdy
77
S
R
tylko zbliżę się do ciebie, wpadasz w histerię. Nie zdajesz sobie po prostu sprawy,
czym jesteś dla mnie. - Jake z trudem przełknął ślinę. - Nie jesteś taka jak inne -
zapewnił ją gorąco.
Dotknął ustami jej szyi, smakował jej skórę, a gdy nie wyczuł w niej niepokoju,
jego ręka wsunęła się pod sukienkę, objęła pierś. Emma drgnęła z rozkoszy i on na-
tychmiast powstrzymał się, pewien, że zacznie krzyczeć. Popatrzył na nią i zobaczył,
że łzy zniknęły. Miała już tylko wilgotne policzki i rzęsy. Jej oczy były zamknięte, a
całe ciało uległe.
- Wiem, że mnie pożądasz, Emmo - szepnął z ustami przy jej wargach. - To
widać z twoich oczu, gdy mi pozujesz. Chwilami przychodzi mi do głowy szaleńcza
myśl, że czekasz, abym podbiegł do ciebie i wziął cię. - Jake westchnął ciężko. - I Bóg
jeden wie, co by się stało, gdybym to zrobił!
Emma nieśmiało dotknęła twarzy Jake'a, a on popatrzył na nią z bolesną
niecierpliwością.
- Czy wydaje ci się, że trafiłaś na supermana? - zapytał agresywnym tonem. - Na
kogoś, kto będzie tylko patrzył na ciebie i nigdy się nie zbliży?
Pochylił nagle głowę, wargami odnalazł jej nabrzmiałą pierś i zaczął ją całować.
Rękę podsunął pod plecy dziewczyny, unosząc ją ku sobie tak, że poczuła, jakby stano-
wili jedno ciało. Jego ruchliwe palce odpięły kolejne guziki sukni, która zsunęła się z
ramion Emmy. Teraz całował całe jej ciało, oddychając ciężko, nierówno.
Jego oczywista desperacja sprawiła, że ogarnęło ją przerażenie. Chciała je
zwalczyć ze wszystkich sił, obejmując go kurczowo, gdy ustami przywarł do jej piersi.
Pragnęła, aby pieścił ją tak bez końca, ale nie mogła przełamać swoich oporów.
Jake był wielkim, mocnym mężczyzną. Otworzyła oczy i zobaczyła jego ciemną
głowę na tle swej jasnej skóry, czuła jego siłę, jego pragnienie, żeby ją posiąść i nic nie
mogło powstrzymać narastającego w niej przerażenia. Inne obrazy, zrodzone z jej
wspomnień, pojawiły się przed jej oczami. Jake'a już w nich nie było. I nagle jej ciało
sprężyło się, wyginając się w łuk. Z całych sił zaczęła odpychać go od siebie. W jej
oczach zobaczył paniczny strach.
- Emmo! Emmo! - potrząsnął nią, skierowując jej twarz ku sobie. - Emmo, to ja,
nic ci nie grozi!
Przerażające obrazy zniknęły jej sprzed oczu, przywarła do niego i gorzko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]