[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]
same kĹopoty?
- Postaw mnie na ziemi - wycedziĹa przez zaciĹniÄte zÄby,
sylaba po sylabie.
- Z przyjemnoĹciÄ
- odpowiedziaĹ z podobnym
zacietrzewieniem i bez sĹowa usprawiedliwienia wrzuciĹ jÄ
na taczki
z mokrym cementem.
DĹawiÄ
c siÄ, usiĹowaĹa zaczerpnÄ
Ä powietrza, kiedy niczym
ruchome piaski pochĹaniaĹa jÄ
gÄsta, zimna masa.
- Nie musisz mnie zwalniaÄ - dodaĹ spokojnie, kiedy zdoĹaĹa
wreszcie usiÄ
ĹÄ, zanurzona do pasa w obrzydliwej szarej mazi, z
ustami i oczami szeroko otwartymi z niedowierzania. - RezygnujÄ.
I odszedĹ, odprowadzany ostroĹźnymi, ale rozbawionym
spojrzeniami zaĹogi i wiÄ
zankÄ
dosadnych przekleĹstw Maddie,
ktĂłra rzucaĹa w niego garĹciami mokrego cementu.
42
RS
ROZDZIAA CZWARTY
- To juĹź caĹkiem wymknÄĹo siÄ spod kontroli, Clayton -
oznajmiĹa z matczynÄ
troskÄ
Maya James Bradford, przysiadĹszy na
biurku Garretta. - Od lat ty i Maddie napadacie na siebie, ale twĂłj
wczorajszy wyczyn... - PrzerwaĹa z trwogÄ
w oczach.
Clay, zgrzytajÄ
c zÄbami, podszedĹ do okna. Cóş miaĹ powiedzieÄ?
Matka miaĹa racjÄ. Sprawy z Maddie rzeczywiĹcie wymknÄĹy mu siÄ z
rÄ
k. Od tamtego wygĹupu na placu budowy przeklinaĹ swojÄ
gĹupotÄ.
Nie ĹźaĹowaĹ wcale, Ĺźe wrzuciĹ Maddie do taczki z mokrym
cementem. Sama siÄ o to prosiĹa. RwaĹa siÄ do walki i dostaĹa to,
czego chciaĹa. %7ĹaĹowaĹ jedynie tego, co staĹo siÄ przedtem.
CiÄ
gle nie mĂłgĹ uwierzyÄ, Ĺźe jÄ
pocaĹowaĹ. Publicznie. NamiÄtnie. I
z duĹźÄ
przyjemnoĹciÄ
. WĹaĹnie to go martwiĹo. WolaĹby, Ĺźeby do tego
pocaĹunku nigdy nie doszĹo. WciÄ
Ĺź, nadaremnie, prĂłbowaĹ o nim
zapomnieÄ.
Gdy uĹwiadomiĹ sobie, Ĺźe jego matka ciÄ
gle czeka na wyjaĹnienia,
a odsiecz znikÄ
d nie nadchodzi, rzuciĹ na odczepnego:
- To ona zaczÄĹa... - Natychmiast zdaĹ sobie sprawÄ, jak
dziecinnie to zabrzmiaĹo.
- CoĹ takiego! - Oczy Mai zrobiĹy siÄ okrÄ
gĹe. - MĂłwisz jak
przedszkolak. Zaraz powiesz, Ĺźe zabraĹa ci cukierek.
SiedzÄ
cy za swoim biurkiem Garrett bez wiÄkszego sukcesu staraĹ
siÄ zamaskowaÄ chichot udawanym kaszlem.
- A mnie wcale nie jest do Ĺmiechu - besztaĹa ich Maya.
- Musimy tÄ sprawÄ jakoĹ zaĹagodziÄ. Zdaje siÄ, Ĺźe Emma
przekonaĹa Maddie, Ĺźeby nie wnosiĹa oskarĹźenia o molestowanie
seksualne, ale ta nadal siÄ upiera, Ĺźeby zakazaÄ ci wstÄpu na teren
budowy, Clay.
- I bardzo dobrze. Dla mnie im dalej od Matyldy, tym lepiej.
- Dobrze, dobrze, ale nie dla mnie - wtrÄ
ciĹ siÄ natychmiast
Garrett. - To waĹźne zlecenie, a ty, braciszku, jesteĹ jego duszÄ
i nie
zamierzam obywaÄ siÄ bez twojej pomocy.
43
RS
- A nie moĹźemy po prostu wypiÄ
Ä siÄ na ten kontrakt? Niech ta
jÄdza sobie znajdzie kogoĹ, kto dokoĹczy budowÄ.
Maya zgromiĹa Claya wzrokiem. CiÄ
gle jeszcze potrafiĹa jednym
spojrzeniem przywoĹaÄ go do porzÄ
dku.
- To jest twĂłj projekt - przypomniaĹa mu zupeĹnie
niepotrzebnie. - Poza tym my nie wystawiamy klientĂłw do wiatru.
- Zwietnie - sapnÄ
Ĺ Clay wojowniczo, zdajÄ
c sobie sprawÄ, Ĺźe
znowu zachowuje siÄ jak szeĹciolatek, ale nie dbaĹ o to. ZerwaĹ z
wieszaka swĂłj kapelusz i ruszyĹ do wyjĹcia. ZatrzymaĹ siÄ dopiero w
drzwiach, opierajÄ
c dĹoĹ o framugÄ.
- SkoĹczymy to. W rekordowym czasie. ZrĂłbcie coĹ, Ĺźeby ta
wariatka nie szwendaĹa siÄ po budowie, a ja bÄdÄ harowaĹ przez
dwadzieĹcia cztery godziny na dobÄ, Ĺźeby mieÄ to z gĹowy.
Kiedy Clay zatrzasnÄ
Ĺ za sobÄ
drzwi, Maya i Garrett odetchnÄli z
ulgÄ
.
- Masz jakiĹ pomysĹ?
Garrett drapaĹ siÄ po brodzie, rozwaĹźajÄ
c plan, jaki przygotowali z
EmmÄ
specjalnie dla Maddie i Claya.
- Chyba tak. To, co mi chodzi po gĹowie, wymaga sporo trudu i
trochÄ sprytu, ale moĹźe okazaÄ siÄ dla nas jedynym wyjĹciem.
- No to do dzieĹa! Musimy zrobiÄ wszystko, Ĺźeby firma nie
straciĹa wiarygodnoĹci.
- O to moĹźesz siÄ nie baÄ. Znam Maddie. Tym oskarĹźeniem o
molestowanie tylko straszy, bo Clay wyprowadziĹ jÄ
z rĂłwnowagi.
Przejdzie jej. Chodzi o to, Ĺźeby nie polaĹa siÄ krew. - Przez jego usta
przemknÄ
Ĺ niezdecydowany, tajemniczy uĹmieszek.
- Cokolwiek planujesz - przerwaĹa mu szybko Maya z poczuciem
winy w gĹosie - nie ĹźyczÄ sobie o tym wiedzieÄ. CoĹ, o czym nie bÄdÄ
wiedziaĹa, mnie nie dotyczy, a przeĹźyĹam juĹź doĹÄ bezsennych nocy,
drÄczona wyrzutami sumienia po tym, jak uknuliĹcie porwanie
Emmy. Nie chciaĹabym mieÄ nic wspĂłlnego z podobnie sensacyjnym
scenariuszem.
- W takim razie lepiej, ĹźebyĹ juĹź sobie poszĹa - zaproponowaĹ
Garrett z chytrym uĹmieszkiem, wybierajÄ
c numer pagera Jesse'a -
44
RS
bo na pewno nie zechcesz sĹuchaÄ tej rozmowy.
- Ani sĹowa wiÄcej! - Maya zeskoczyĹa z biurka i ruszyĹa do
drzwi. - Mam tyle do zrobienia... i na pewno jestem w tej chwili
potrzebna Loganowi.
- W to nie wÄ
tpiÄ. - Garrett cieszyĹ siÄ, Ĺźe mama wciÄ
Ĺź jest tak
szczÄĹliwa w swoim maĹĹźeĹstwie z Loganem Bradfordem. Po Ĺmierci
jego ojca ĹźyĹa samotnie przez piÄtnaĹcie dĹugich lat. A przecieĹź nadal
byĹa piÄknÄ
, peĹnÄ
Ĺźycia kobietÄ
i zasĹugiwaĹa na tyle szczÄĹcia, ile
tylko potrafiĹ zapewniÄ jej
Bradford. Nie zasĹugiwaĹa natomiast na kĹopoty, ktĂłrych
przysparzali jej synowie.
- Mamo... - Garrett zatrzymaĹ jÄ
w drzwiach. - Nie martw siÄ. Na
[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]