[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pańscy! Już się do takiego rozwiązania przymierzała.
Nie oczekiwali od niej niczego; swoją obecnością tutaj miała jedynie
odpędzić tych, którzy najchętniej rozdrapaliby Bellingham między siebie. Mogła
pracować nad swoimi projektami, a po roku jechać z gotówką do Paryża. Gdyby
natomiast tu nie została, pozbawiłaby kilka rodzin domu. To na nią spadłaby
odpowiedzialność. Czy zatem w ogóle miała jakiś wybór?
- Claire... - Seth wpatrywał się w nią badawczo. - Zostaniesz?
Z westchnieniem rozejrzała się po przyszłej wylęgarni, po czym spojrzała na
ciemnookiego ranczera, który sprawił, że jej życie stanęło na głowie.
- Tak - odpowiedziała. - Trudno mi w to uwierzyć, ale zostaję.
S
R
51 NIEBO NAD TEKSASEM
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
Kiwnął głową, tak jakby od początku spodziewał się jej kapitulacji.
- Dobrze.
Dobrze? I to wszystko? Najwyrazniej tak, uznała, gdy Seth wstał i wyciągnął
do niej rękę. Podświadomie oczekiwała zupełnie innej reakcji. Miała nadzieję, że z
52 NIEBO NAD TEKSASEM
okrzykiem radości podrzuci kapelusz w powietrze, po czym - jak to zawsze czynią
kowboje w westernach - zakręci nią dookoła. W końcu przecież ocaliła ranczo.
Była bohaterką! Możliwe, tyle że Seth z całą pewnością nie był filmowym kow-
bojem.
- Powiadomimy o tym zaraz innych i zadzwonię w sprawie reproduktorów.
Sezon lęgowy trwa już dwa miesiące, nie mamy czasu do stracenia...
Mówiąc to, był już na dworze. Wielkimi krokami przemierzał wyżwirowany
plac i miała pewnie pójść za nim jak mała, grzeczna dziewczynka. Poszła,
owszem, ale w swoim tempie. Jeszcze przed kilkoma chwilami utrzymywał ją w
przekonaniu, że to ona jest tu najważniejsza, że od jej decyzji zależy nie tylko
powodzenie hodowlanego eksperymentu, ale i losy ludzi. Tymczasem ledwie
zgodziła się zostać w Bellingham, a już uznał to za coś najnaturalniejszego pod
słońcem. Bardzo się jej to nie podobało. Bardzo! %7łeby pomóc tym ludziom,
poświęcała rok swego życia. Rok! Przystanęła W pół kroku, jakby dopiero teraz
dotarło do niej znaczenie tej decyzji. Seth stwierdził lekkim tonem, że nic nie stoi
na przeszkodzie, żeby w tym okresie pracowała nad swoimi projektami, ale nie
miał pojęcia, o czym mówi. Skąd zresztą miałby to wiedzieć? Skąd miałby
wiedzieć, że inspirację do wielu swoich projektów czerpała wprost z nowojorskiej
ulicy? %7łe ostatnie kreacje wymyśliła po objechaniu hurtowni materiałów, skąd
przywiozła sobie mnóstwo próbek? Potrzebowała Nowego Joricu jako zródła
pomysłów i kontaktów.
S
R
Rezygnacja z pracy w nowojorskim butiku oznaczała wypadnięcie z obiegu.
Nim moda docierała na prowincję, było już po niej. Tak jak za rok nikt już u
Audrey nawet o mnie nie zapyta, myślała Claire. Jej kariera zawodowa była
poważnie zagrożona. Musiałaby zaczynać wszystko od początku, może nawet pod
nie swoim, przybranym nazwiskiem...
Seth zdążył dopaść schodków, nim zorientował się, że nie ma jej przy nim.
- Wszystko w porządku?! - zawołał.
53 NIEBO NAD TEKSASEM
- Nie, nie wszystko!
Zawrócił i ruszył w jej stronę zamaszystym krokiem.
- Coś nie tak?
- Zastanawiam się nad tym wszystkim... Jeśli chodzi o moją pracę zawodową,
to to jest koniec. Po prostu samobójstwo. A w ogóle... żal mi zniszczonych butów.
- Co im się stało?
- No to popatrz.
Przykucnął, żeby je obejrzeć. Klasyczny mężczyzna! Bagatelizował jej
duchowe rozterki, skupiając się na tym, co jemu samemu wydawało się
najważniejsze. Buty!
- Zamsz się pozdzierał na tym żwirze. - Przytrzymując się jego ramienia,
uniosła lekko nogę, żeby pokazać obdarty obcas.
- Do marszu się raczej nie nadają - skomentował, przyklepując palcem oddarte
pasma.
- Nie kupiłam ich na wycieczki. - Pod ręką czuła napięte mięśnie pleców Setha
i nagle naszła ją głupiutka myśl, że gdyby ten kowboj nie był taki urodziwy, to być
może namówienie jej na rok w Bellingham kosztowałoby go więcej zachodu. - A
w ogóle to - dodała, gdy ruszyli w stronę domu - naprawdę nie wiem, czy moje
zamieszkanie tutaj ma sens.
- Bo zniszczyłaś sobie botki? - Tym razem dotrzymał jej kroku.
Machnęła ręką.
S
R
- Bo nie nadaję się do takiego życia. Jestem jak ten zamsz: mało odporna,
niepraktyczna. Pionierskie życie to nie dla mnie.
- Pionierskie?! - Seth zachichotał, po czym roześmiał się w głos. - Bez
przesady, szanowna pani. Nie mieszkamy w szałasach i nie musimy chodzić za
potrzebą w krzaki.
Jej jednak wcale nie było do śmiechu.
- Próbowałam wywnętrzyć się przed tobą ze swoich obaw, ale ty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]