[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szczytem tych idiotyzmów w tekście Kirkora jest genialne odkrycie, że Piątkowski to w
rzeczywistości niewątpliwie Dominik Borzęcki", który w roku 1814 z sobie tylko znanych
powodów zmienił nazwisko i przeistoczył się na Elbie w Piątkowskiego! Ponieważ jednak
porucznik Borzęcki służył przedtem przez kilka lat w szwoleżerach gwardii cesarskiej
(somosierczykach) i w Legii Nadwiślańskiej, dzięki czemu miał okazję poznajomić się z wieloma
kolegami (żołnierzami, podoficerami i oficerami) oraz przez wielu zostać zapamiętanym pan
Kirkor zapomniał dodać, iż Borzęckiemu wykonano pierwszą w dziejach medycyny i kosmetyki
operację plastyczną twarzy, bo w przeciwnym wypadku prędzej czy pózniej ktoś ze szwoleżerów
gwardii lub nadwiślańczyków musiałby zauważyć, iż Piątkowski to Borzęcki i bez wątpienia rzecz
wyszłaby na jaw. Tak więc albo pan Kirkor odkrył czyjeś prekursorstwo chirurgiczne, co jest
rewelacją na skalę światową i powinno się znalezć w sławnej książce Thorwalda Stulecie
chirurgów", albo też cała jego teza jest piramidalnym głupstwem, równie inteligentnym jak oparte
* Zaprawdę osobliwy anglo-rosyjski szpieg, któremu Anglicy dają w kość, a Rosjanie odmawiają
zezwolenia na wjazd do Polski!
297
na bezsensownych spekulacjach insynuacje pod adresem Piątkowskie-go.* Jeśli już jesteśmy przy
medycynie, to ciśnie się na usta rada: Historyku, cura te ipsum"! **
* Według Kirkora Borzęcki pojawił się po raz ostatni w roku 1814, potem już o nim nie słyszano.
Nawet gdyby była to prawda, to przecież nie byłoby w tym niczego dziwnego Borzęcki, który
otrzymał wówczas misję na wyspę Pianosa mógł zaginąć bez wieści, co było rzeczą zwyczajną w
zawierusze napoleońskiej. Faktan jest jednak, że w roku 1815 Borzęcki otrzymał kolejny rozkaz od
generała Drouota, który go znał (jest na to pisemny dowód!). Gdyby więc zaakceptować tezę
Kirkora, należałoby przyjąć, że Borzęcki rozdwoił się i w roku 1815 grał siebie oraz
Piątkowskiego! A w ogóle panu Kirkorowi wszystko się pokiełbasiło, bo w swojej kolejnej książce,
Polacy w niewoli angielskiej" (Kraków 1981) na str. 80 pisze: W r. 1815 Borzęcki wrócił do
Polski"! ** Historyku, lecz się sam!
Walet trefl
1783 Karol Montholon 1853
Truciciel z Longwood
Zapisuję hrabiemu Montholon dwa miliony franków w dowód wdzięczności mojej za synowską
troskliwość, którą mi przez 6 lat okazywał na wyspie Zw. Heleny.
(Z testamentu Napoleona)
We florenckiej Bibliotheca Lauretiana znajduje się XVIII-wieczny zeszyt, który bardziej niż
historyków powinien interesować parapsychologów. Zawiera on notatki geograficzne kreślone ręką
młodziutkiego porucznika Bonaparte, kończące się na ostatniej stronie zdaniem: Zwięta Helena,
mała wyspa...".
Zaiste, los nie mógł wybrać autorowi tego zdumiewającego zapisu gorszego łoża śmierci.
Francuski geograf d'Avezac tak określił Zw. Helenę: Trudno sobie wyobrazić coś bardziej
smutnego i bardziej rozpaczliwego nad to pasmo czarnych wzgórz, poszarpanych, wyniszczonych,
bez drzew i krzewów, wyglądających tak jakby wszelkie objawy życia umknęły stąd w popłochu".
Ale relacjom Francuzów, którzy nienawidzili miejsca zesłania swego cesarza, można by zarzucić
przesadę. Zapoznajmy się wobec tego z opinią Anglika Glovera, który służył na okręcie wiozącym
Napoleona na Zw. Helenę: Nie może być nic bardziej przerażającego i odpychającego, jak ta skała
spalona i nieurodzajna, nie dająca ani orzezwienia, ani przyjemności. W jakimż kontraście z tym
strasznym, przygnębiającym widokiem pozostają kwieciste opisy, z którymi się uprzednio
zapoznałem (...) Klimat nie jest zdrowy, bez przerwy padają deszcze, dzieci są tu chorowite i
cierpią na wątrobę. Choroba ta oddaje śmierci wielu mieszkańców wyspy".
299
Historycy uznali, że klimat Zw. Heleny wydatnie przyspieszył śmierć Bonapartego. Za jej
bezpośrednią przyczynę uważa się wykazaną w protokółach autopsyjnych chorobę, w rodzinie
Napoleona dziedziczną (zmarł na nią m. in. jego ojciec) raka żołądka. Co prawda wysuwano
mnóstwo hipotez przeczących oficjalnej wersji*, lecz wszystko to były tylko spekulacje nie mające
żadnej dowodowej przewagi nad ustaleniami lekarzy z wyspy.
Oczywiście, jak w przypadku wszystkich władców, którzy zmarli w łóżku, a nie na polu bitwy czy
na polowaniu, spekulowano również na temat otrucia Bonapartego. I to już od chwili, gdy
wiadomość o jego śmierci dotarła do Europy. 12 lipca 1821 roku M. Fazakerley pisał z Paryża do
W. Orda w Londynie: (...) agenci bonapartystowscy insynuują, że śmierć Bonapartego nie obyła
się bez trucizny". Pani de Sou-za pytała listownie hrabinę de Flahaut (Paryż 19 VII 1821): I co
sądzisz o tych nikczemnikach, którzy pogrzebali ciało patriarchy otrutego na Zw. Helenie?".
Przykłady można mnożyć. Przez całe stulecie przebąkiwano mniej lub bardziej wyraznie o otruciu
Napoleona, ukazywały się nawet drukiem anonimowe przyczynki na ten temat. Zwiat nauki uważał
tę hipotezę za bezpodstawną, obliczoną na wywołanie taniej sensacji. Jeszcze w 1930 roku Jerzy
Lote w artykule pt.: Zmierć Napoleona a opinia bonapartystowska w roku 1821 ** pisał, iż
hipoteza o otruciu Napoleona jest nonsensem.
Gmach oficjalnych ustaleń zaczął się rysować w niespełna półtora wieku po śmierci boga wojny",
w momencie, gdy zajął się sprawą szwedzki lekarz, doktor Steń Forshufvud.
Dr Forshufvud, chirurg dentystyczny, wykładowca w Instytucie Sztokholmskim i na Uniwersytecie
w Bordeaux, znany środowisku lekarskiemu z wartościowych prac z zakresu patologii, histologii i
fizjologii żywieniowej, przez kilka lat studiował dociekliwie opracowania i dokumenty dotyczące
pobytu cesarza na Zw. Helenie, przebiegu jego choroby i agonii oraz protokóły sekcji zwłok. W
miarę postępu tych badań wątpliwości naukowca co do raka żołądka mnożyły się i Forshufvud
coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że Napoleona przez dłuższy
* Złośliwe rakowate porażenie wątroby, zapalenie mózgu, zapalenie pluć, gruzlica, ischias,
hemoroidy, malaria, epilepsja, czerwonka (dysenteria), syfilis etc.
** Revue des erudes Napoleoniennes", t. XXXI.
300
czas truto arszenikiem, potem antymonem, a w końcu dobito trucizną rtęciową.
W zgodzie z tą hipotezą pozostawało kilkanaście przekazów pamiętnikarskich towarzyszy niewoli
Bonapartego. We wszystkich oprócz jednego (Montholona) podkreślano, że już od początku 1816
roku cesarz zaczął dostawać częstych ataków na przemian wysokiej gorączki i osłabienia,
zawrotów głowy, silnie się pocił, miał opuchniętą jamę ustną i przez to trudności w wymowie,
cierpiał na zaburzenia żołądkowe i na zapalenie pęcherza moczowego, co powodowało trudności z
oddawaniem moczu, był nadwrażliwy na światło, skarżył się na bóle wątroby i mięśni,
zaobserwowano u niego obrzęki stóp i nóg (lewą powłóczył), wypadały mu zęby i włosy. Wszystko
to są klasyczne symptomy zatrucia organizmu arszenikiem. Jeszcze jednym, bardzo typowym
objawem, jest żółknięcie skóry. Kilku satelitów Napoleona z wyspy wspomina wręcz o kolorze
brązowym", jaki z wolna uzyskiwała jego skóra. Poza tym, gdy w roku 1840 ekshumowano zwłoki
Napoleona, by przewiezć je potem do Paryża, okazało się, że ciało jest doskonale zakonserwowane
(po 19 latach!), a wiadomo, że arszenik ma właściwości silnie mumifikujące.
Forshufvud dokonał niezwykle drobiazgowej analizy przebiegu choroby cesarza, dzieląc ją na
poszczególne etapy, często nawet kilkugodzinne, i doszedł do wniosku, że Napoleona truto w
sposób niezwykle zręczny, systematycznie w ciągu kilku lat niewoli. Morderca był bardzo
cierpliwy działał już od końca 1815 roku aplikując dawki 1/100 do 1/50 grama arszeniku i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]