[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]
wypowiedziaĹem sĹowo i w jednej chwili na podĹodze leĹźaĹ mamroczÄ
c coĹ bez zwiÄ
zku
przez Ĺzy chudy, lnianowĹosy chĹopak.
MĂłj chĹopiec! MĂłj dobry Grumm.
Mamo, mamusiu, mamo!
UĹcisnÄli siÄ, popĹakali, uĹcisnÄli siÄ jeszcze trochÄ i wreszcie stara kobieta zwrĂłciĹa
siÄ do czarownika.
Mistrzu Addranie, jak my ci siÄ odwdziÄczymy? Co tacy biedacy jak my mogÄ
zro-
biÄ dla takiego wielkiego czarownika?
Wszyscy tak mĂłwiÄ
. Z chwilÄ
, gdy czary zrobiÄ
swoje, nawet najbogatsi klienci nagle
uboĹźejÄ
. Kiedy potrzebujÄ
czarĂłw, gotowi sÄ
daÄ za nie wszystko. Kiedy je otrzymajÄ
, ich
wartoĹÄ gwaĹtownie spada. Tego nauczyĹem siÄ bardzo wczeĹnie.
67
Jeden korzec kasztanĂłw i dwa korce orzechĂłw dostarczone pod moje drzwi
w dzieĹ po sierpniowej peĹni powiedziaĹ Addran. Nic wiÄcej i nic mniej.
Para wieĹniakĂłw odeszĹa bĹogosĹawiÄ
c Addrana, sĹawiÄ
c jego imiÄ, jego dobroÄ
i jego ĹaskawoĹÄ dla biednych ludzi. Kiedy zamknÄ
Ĺem za nimi drzwi, Addran zwrĂłciĹ
siÄ z ukĹonem do drugiej klientki.
A teraz, pani, jestem na twoje usĹugi. Jakie jest twoje Ĺźyczenie?
PotrzebujÄ rycerza powiedziaĹa.
Pani, ja jestem czarownikiem. Rycerzy naleĹźy szukaÄ na dworze.
Wiem, czarowniku. Ale ja potrzebujÄ kogoĹ, kto zdoĹa stawiÄ czoĹo i pokonaÄ nie-
zwykĹych przeciwnikĂłw.
Jej gĹos byĹ jak najsĹodsza muzyka. NiewÄ
tpliwie mogĹaby za pomocÄ
paru sĹĂłw
i uĹmiechu zebraÄ armiÄ, gdyby zechciaĹa. Addran wskazaĹ gestem, Ĺźeby mĂłwiĹa dalej.
Jestem Perimane z BiaĹego Lasu. Moje ziemie i zamek zostaĹy zajÄte przez zbĂłjec-
kich rycerzy, ktĂłrych niegodziwoĹÄ przekracza wszelkie opisy. Zamordowali moich ro-
dzicĂłw i brata, a naszÄ
sĹuĹźbÄ zmienili w niewolnikĂłw, traktujÄ
c ich z wielkÄ
brutalno-
ĹciÄ
i okrucieĹstwem. Zrabowali nasz majÄ
tek i zbezczeĹcili naszÄ
kaplicÄ. Oni... gĹos
jej zadrĹźaĹ, ale zaraz podjÄĹa opowieĹÄ. Dali mi do wyboru poĹlubiÄ ich herszta albo
zostaÄ ich niewolnicÄ
. OgĹuszyĹam opryszka, ktĂłry staĹ na straĹźy i uciekĹam.
JesteĹ, pani, bardzo dzielna.
Jestem zdesperowana, czarowniku.
Ale to wyglÄ
da mi na zadanie dla gromady rycerzy.
Tak by byĹo, gdyby nie jeden szczegĂłĹ: na czele tych zbĂłjcĂłw stoi czarownik
Noramonte, ktĂłry osĹania ich swoimi czarami.
Znam Noramontego, pani. ZĹy do szpiku koĹci czĹowiek i bardzo silny czarow-
nik.
Silniejszy od ciebie?
Addran zamilkĹ, zĹoĹźyĹ razem czubki palcĂłw i myĹlaĹ. Po chwili przerwaĹ milczenie.
PowiedziaĹbym, Ĺźe jesteĹmy sobie rĂłwni.
Czy mi wiÄc pomoĹźesz? Szczodrze ciÄ wynagrodzÄ.
ChciaĹem zerwaÄ siÄ na rĂłwne nogi i zĹoĹźyÄ moje Ĺźycie u jej stĂłp, ale byĹem uzaleĹź-
niony od Addrana. Na szczÄĹcie, nie musiaĹem siÄ martwiÄ. Addran skĹoniĹ siÄ nisko
i powiedziaĹ:
Pani, to bÄdzie dla mnie zaszczyt. Moja zapĹata wyniesie sto zĹotych suwerenĂłw.
To bardzo wysoka zapĹata.
ZapĹacisz, pani, tylko wtedy, jeĹźeli mi siÄ uda.
NastÄpne dwa dni spÄdziliĹmy na przygotowaniach do podróşy. Addran wiÄkszoĹÄ
czasu spÄdzaĹ w pracowni. Ja zajmowaĹem siÄ koĹmi i zapasami na drogÄ. Na trzeci dzieĹ
od przybycia Perimane, wczesnym rankiem Addran rzuciĹ ochronne zaklÄcie na dom
68
i obejĹcie, i wyruszyliĹmy do BiaĹego Lasu. WiezliĹmy jedzenie, elegancki rozkĹadany
pawilon dla Perimane i namiot dla nas oraz czarne pudĹo, ktĂłre Addran wĹasnorÄcznie
przytroczyĹ do naszego jucznego konia i ktĂłrego nie pozwoliĹ mi dotknÄ
Ä. DomyĹlaĹem
siÄ, Ĺźe pudĹo zawiera jakiĹ magiczny sprzÄt i nie zadawaĹem pytaĹ. WiedziaĹem, Ĺźe i tak
nie otrzymam odpowiedzi, pĂłki Addran nie uzna tego za stosowne.
Lady Perimane byĹa dla mnie zrĂłdĹem nieustannej radoĹci i zadziwienia. ZwieĹźa i de-
likatna jak wiosenny kwiat, a jednoczeĹnie twarda jak dÄ
b. DotrzymywaĹa nam kroku
bez sĹowa skargi, piĹa wodÄ ze zĹoĹźonych dĹoni i jadĹa nasz czerstwy chleb. W drodze
opowiadaĹa o swoim dzieciĹstwie i rodzicach. Wieczorem ĹpiewaĹa i jej gĹos byĹ wtedy
jeszcze sĹodszy niĹź w mowie.
Z kaĹźdym dniem byĹem coraz bardziej zakochany. ZachowywaĹa siÄ wobec mnie
z wielkÄ
uprzejmoĹciÄ
, ale wiedziaĹem, Ĺźe jakakolwiek nadzieja z mojej strony byĹaby
gĹupotÄ
. UczeĹ czarodzieja nie zdobywa rÄki wielkiej damy. MoĹźe jej sĹuĹźyÄ, doradzaÄ,
moĹźe nawet dla niej umrzeÄ, ale pozostanÄ
istotami z innych ĹwiatĂłw. Mimo to ubĂł-
stwiaĹem jÄ
.
Przed poĹudniem szĂłstego dnia drogi wjechaliĹmy do BiaĹego Lasu i wkrĂłtce ujrzeli-
Ĺmy Mon Defi, zamek lady Perimane. WznosiĹ siÄ na szczycie wzgĂłrza, ciemny na tle ja-
snego nieba. WidzieliĹmy tylko dwa jego boki, ale to bardzo wystarczaĹo, Ĺźeby siÄ prze-
konaÄ, co to za wspaniaĹa budowla. Z tymi basztami i wieĹźyczkami, z blankami na wy-
sokich murach, mĂłgĹ stawiÄ czoĹo armii. CieszyĹem siÄ, Ĺźe jestem w towarzystwie cza-
rownika. PrzekroczyliĹmy potok na skraju rozlegĹej ĹÄ
ki ciÄ
gnÄ
cej siÄ do stĂłp zamku
i zatrzymaliĹmy siÄ w cieniu otaczajÄ
cych jÄ
drzew. Z tego miejsca mogliĹmy siÄ na wĹa-
sne oczy przekonaÄ o sposobie postÄpowania intruzĂłw. Pod murami wznosiĹy siÄ trzy
szubienice i na kaĹźdej z nich wisiaĹo ciaĹo.
Widzicie ludzi, ktĂłrzy pozostali lojalni wobec mnie powiedziaĹa Perimane.
ZacisnÄ
Ĺem zÄby i w gniewie potrzÄ
snÄ
Ĺem piÄĹciÄ
, ale byĹ to daremny gest. Nie
bÄdÄ
c ani rycerzem, ani czarownikiem mogĹem jedynie pomagaÄ Addranowi w tym, co
on postanowi robiÄ.
Przez kilka minut obserwowaĹ zamek bÄbniÄ
c lekko palcami po wargach, co czÄsto
robiĹ, kiedy ukĹadaĹ plany. W koĹcu wskazaĹ rĂłwne miejsce na ĹÄ
ce.
Rozbijmy obĂłz tutaj, gdzie bÄdziemy dobrze widoczni. To powinno wyciÄ
gnÄ
Ä
z zamku kilku straĹźnikĂłw.
PojechaĹem przodem i wkrĂłtce rozstawiĹem pawilon oraz namiot. Addran i Peri-
mane przyĹÄ
czyli siÄ do mnie. Ona po raz pierwszy, odkÄ
d jÄ
poznaĹem, wyglÄ
daĹa
na zaniepokojonÄ
. Addran natomiast byĹ tak spokojny, jakbyĹmy rozĹoĹźyli siÄ na pik-
[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]