X
ďťż

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Puls Natashy zaczął bić przyspieszonym tempem. OstroĹź­
nie, ostrzegła się w duchu. Oparła się wygodnie i spojrzała
na sufit.
- Możesz przestać się wysilać. Takie rzeczy nie robią na
mnie wraĹźenia.
-W takim razie powiedz mi, co robi - poprosił ją
grzecznie.
- Nie chciałabym, abyś tracił swój cenny czas na moją
skromną osobę. - Odstawiła kieliszek i uśmiechnęła się
czarująco.
- Dziękuję za radę.
- Rozumiem, że nie masz zamiaru skończyć tej
śmiesznej szopki?
- Ta szopka, jak raczyłaś nazwać tę grę, stanowi wy­
zwanie dla każdego prawdziwego mężczyzny.
- Jak rozumiem, zamierzasz dalej bawić się w uwodze­
nie tylko dlatego, Ĺźe nazwałam twoje wysiłki stratą cza­
su, czy tak?
- Nie tylko dlatego.
- Więc co? Wyzwanie? Nowe doświadczenie?
- Wszystkiego po trochu. Ale przede wszystkim to, Ĺźe
jesteś piękną kobietą.
W tej właśnie chwili zjawił się kelner z pierwszym
daniem.
Nigdy nie mogła sobie przypomnieć, co wtedy jedli.
Pamiętała tylko, Ĺźe Kazim nalewał pachnące południo­
wym słońcem wino.
- Nasi najlepsi przyjaciele niedługo zamierzają się po­
brać. Nie uważasz, że powinniśmy zawrzeć z tej okazji
pokój? - zaproponował.
PokĂłj z tym cynicznym, zapatrzonym w siebie uwo­
dzicielem? Nigdy!
- Naturalnie - skłamała. - Zachowujmy się w cywili­
zowany sposĂłb.
Przez większość kolacji rozmawiali o jego pracy.
- Formalnie zarządzam rodzinnymi organizacjami do­
broczynnymi, choć w rzeczywistości zarządzają się same.
Tak naprawdę głównie zajmuję się międzynarodową me­
diacją.
- To bardzo waĹźna rola. - Naprawdę była pełna podzi­
wu. -I niewdzięczna.
- Na ogół tak, jednak czasami udaje się przekonać lu­
dzi, by zaczęli z sobą rozmawiać. Myślę, że świat będzie
się zmieniał w takim właśnie kierunku. Mniej wojen, wię­
cej kompromisów i umów międzynarodowych, a do tego
potrzebne są negocjacje. Więc ktoś musi je organizować
i prowadzić. Dlaczego więc nie ja? Lub ty?
- Na pewno nie wszystkim to się podoba. Nikt ci nie
grozi?
- Największym zagroĹźeniem jest nuda - stwierdził bez­
trosko.
Nie uwierzyła mu.
- Ekstremiści mogą mieć na ten temat inne zdanie.
- Wszyscy moĹźemy się stać ich celem. Wystarczy zna­
lezć się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.
- Jestem pod wrażeniem - powiedziała szczerze. Nie
doceniała dotąd Kazima. Z altruistycznych pobudek wal­
czył o pokój na świecie, narażając się na ataki terrorystów.
Nadal oczywiście był machodinozaurem, ale...
- Dlaczego zajęłaś się badaniem rynku? - zmienił nag­
le temat.
- Cóş, jestem dobra w rozszyfrowywaniu ludzkich
myśli.
Roześmiał się.
- Ze mną nie poszło ci tak łatwo.
- Nie jestem psychologiem, tylko socjologiem. Badam
grupy ludzkie, potrafię je zidentyfikować, wyodrębnić,
zrozumieć, a nawet przewidzieć ich potrzeby.
- Muszę to zapamiętać. A jak weszłaś w tę branżę?
- Od ankiet na stacjach.
- Sądziłem, że robisz jedynie badania jakościowe.
- Hm, zapamiętałeś to? - zdziwiła się. - Ale wracając
do rzeczy, tak właśnie zaczynałam. Potrzebowałam pracy,
a żeby pytać ludzi, jakiego mydła używają, nie potrzeba
mieć żadnych kwalifikacji,
- Mnie nigdy nikt nie spytał o coś takiego.
- Zapewne dlatego, Ĺźe ze statystycznego punktu widze­
nia właściwie ciebie nie ma, jesteś nikim - zaśmiała się.
- Hm... co?
- Nie robisz przecieĹź zakupĂłw, a dla producenta naj­
ważniejsze jest, co klient bierze z półki. Kto kupuje dla
ciebie mydło? Gospodyni? Służący? %7łona? Dziewczyna?
- Jeśli chcesz wiedzieć, czy jestem żonaty, po prostu
spytaj - powiedział wolno.
Cały jej dobry nastrój prysł jak bańka mydlana.
- Nie zamierzam. Po co?
- MoĹźe jednak?
- Bogaci, silni, przystojni mężczyzni powinni mieć
Ĺźony.
- Więc spytaj.
- Dobrze. Jesteś żonaty?
-Nie.
- Dlaczego? Tylko mi nie mów, że dotąd nie spotkałeś
tej jednej jedynej.
- Uwierzyłabyś mi, gdybym tak powiedział?
- Jestem na to za stara.
- Nie jesteś zbyt romantyczna, prawda?
- Co za spostrzegawczość.
- Powiesz mi, dlaczego?
- Najpierw ty odpowiedz na moje pytanie.
- Dobrze. Od kilku lat jestem zbyt zajęty, by znalezć
Ĺźonę, a gdy byłem młodszy, prześladowało mnie złośli­
we fatum.
-Fatum?
- Kobiety mnie porzucały - powiedział ze śmiertelną
powaga.
- Nie wierzę.
- Dzięki, ale to prawda. Raz nawet tak się zdarzyło, że
zostałem na lodzie dwa dni przed ślubem.
- Nie widać po tobie tej strasznej traumy.
- Masz rację, nie widać. Gdybym został jej mężem, na
pewno kupowałaby mi mydło.
IleĹź w tym lekcewaĹźenia, i to nie wobec byłej narzeczo­
nej, tylko wobec kobiet w ogĂłle. Wielki negocjator, altrui­
sta, zbawca świata, a przy tym durny dinozaur...
- Rozumiem, że od tamtej pory nie spotkałeś nowej
kandydatki do zakupu mydła?
- Moje życie jest dość skomplikowane - uciął temat.
Lecz na Natashę okazało się to za mało.
- To znaczy?
- Wiele podróżuję...
- %7łona nie mogłaby jezdzić z tobą?
- A po co? - wyrwało mu się spontanicznie.
- Aha, rozumiem... Gdzie więc jest twój dom, kiedy
nie podróşujesz?
- Dobre pytanie. Mam mieszkanie w ParyĹźu, Nowym Jor­
ku, dom w Londynie i nadmorską posiadłość. - Uśmiech­
nął się na wspomnienie ostatniego miejsca. - A ty? Gdzie
jest twĂłj dom?
- Urodziłam się na przedmieściach Londynu. Moja
matka nadal tam mieszka. Czasem ją odwiedzam.
- Tęsknisz za tym miejscem?
-Nie.
- Więc gdzie jest twój prawdziwy dom? Gdzieś na
Manhatanie czy w tropikalnej dĹźungli?
Dżungla! Odchyliła się tak gwałtownie, że krzesło nie-
bezpiecznie się zakołysało.
- Dlaczego to powiedziałeś?
- Co takiego? - popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Już nic. Zapomnij o sprawie. To był bardzo miły wie-
czór, ale muszę już wracać.
Spodziewała się, że będzie protestował, ale nic takiego
nie miało miejsca.
- Skoro tak, odwiozę cię do domu.
Jak na zawołanie zjawił się kelner.
- Zadzwoń, proszę, po mĂłj samochĂłd, Michel - pole­
cił Kazim.
- W tej chwili, wasza wysokość.
Gdy wszyli na zewnątrz, jednocześnie zdarzyły się trzy
rzeczy.
Podjechała limuzyna Kazima, Natasha usłyszała, że ktoś
biegnie w ich kierunku, Kazim chwycił ją mocno i obrócił
tak, że znalazła się między nim a ścianą restauracji.
Błysnęło światło, potem znów, i kroki ucichły.
Mężczyzna, który przyprowadził samochód, wysiadł
na ulicę
- Wasza wysokość, niezmiernie mi przykro. Nie zauwa­
żyłem ich...
Kazim puścił Natashę i bez słowa wziął z jego ręki klu­
czyki. Otworzył jej drzwi, po czym usiadł za kierownicą.
-Co się stało? - spytała zszokowana.
- Paparazzi.
-Och...
- Nie martw się, dam sobie z nimi radę.
- Wcale się nie martwię. Jeśli dla kogoś to taka atrakcja,
to niech mnie fotografuje. Nie zrobiłam nic, czego mog­
łabym się wstydzić.
Ruszyli w drogę. Kazim, jak na jej gust, prowadził zbyt
szybko. W pewnej chwili zaczął wybierać numer na swo­
im telefonie.
- Wiesz, że w tym kraju nie można rozmawiać podczas
prowadzenia samochodu?
Zignorował ją.
-Tom? Tu Kazim. Czekali przed restauracją... Nie
wiem. Zrobili kilka zdjęć... Ja i panna Lambert. Tak,
Lambert. Mamy być świadkami na ślubie Templeton-
Burke'a...
Więc o to chodzi, pomyślała. A mnie się zdawało, że to
randka. AleĹź ze mnie idiotka.
- Odwiozę ją do domu, a potem spotkam się z tobą -
mĂłwił dalej Kazim. - Maksimum pół godziny. - Prze­
rwał połączenie.
Kiedy zajechali przed jej blok, stwierdziła:
- Niepotrzebnie zadajesz sobie tyle trudu. Wiem, Ĺźe
spieszysz się do Toma.
On jednak był nieustępliwy. Zaparkował samochód
i poszedł z nią aż pod same drzwi.
- Dziękuję i... dobranoc. - Nagle dostrzegła, że Kazim
trzyma w ręku czarne pudełko. - Co, do diabła... ?
- Powiedziałem ci kiedyś, że zawsze spłacam swoje
długi. Zawsze.
Otworzył pudło. W środku były buty owinięte w welur.
Natasha uwielbiała buty. Te były z zamszu. No i ozdobio­
ne błyszczącym klejnotem.
- Prawdziwe dzieło sztuki - powiedziała z uznaniem.
- Cieszę się, że znalazły tak wspaniałą właścicielkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl
  • Drogi uzytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

    Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

     Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

     Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

    Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.