[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jakże są do siebie podobne! Taka sama gładka skóra, błyszczące oczy - nawet głos mają jednakowy.
Przymknął oczy, sycąc się wspomnieniami.
Obrazy pojawiające się w jego głowie były początkowo zamglone i pomieszane, ale już po chwili
wyraznie zobaczył postać Emmeliny zlewającą się z postacią Isabelli. Zachwycił się tym widokiem.
To cud, prawdziwy podarek od bogów. Los się do niego uśmiechnął, a on był mu za to ogromnie
wdzięczny. Odzyskał swoją ukochaną Emmelinę.
Przysiągł sobie, że już nigdy więcej jej nie utraci.
dalous
Rozdział 19
an
sc
Jego lordowska mość wyraził zgodę na krótką wizytę.
Damian podniósł wzrok na kamerdynera o kamiennej twarzy i skrzywił usta. Po podróży, która trwała
prawie dwa dni, niemal trzy godziny czekał na hrabiego Bartona w holu jego domu. Hol miał pokrytą
malowidłami i złotem kopułę, szeroką klatkę schodową i niewygodne krzesła. Cierpliwość Damiana
została wystawiona na próbę, mimo to siłą woli pohamował wściekłość i czas oczekiwania spędził,
przechadzając się przed wielkim kominkiem lub siedząc sztywno na brzegu drewnianego krzesła.
pona
Teraz, upuszczając nieco pary, patrzył gniewnie na kamerdynera.
Ale ten nawet nie mrugnął. Okręcił się na pięcie i w milczeniu poprowadził gościa korytarzem.
Wielki Boże, myślał Damian, pewnie, gdyby się uśmiechnął, popękałaby mu skóra twarzy.
Z wzrokiem wbitym w rzedniejące włosy na czubku głowy kamerdynera, postukując obcasami o
marmurową biało-czarną posadzkę, podążył za służącym.
Został wprowadzony do dużego salonu umeblowanego imponującymi i kosztownymi antykami.
Hrabia Barton siedział na szerokiej kanapie obok otwartego okna, ale podniósł się na widok gościa.
- Damian St. Lawrence, hrabia Saunders - zaanonsował kamerdyner, po czym wyszedł, zamykając za
sobą bezgłośnie drzwi.
- Teraz, kiedy już pana zobaczyłem - zaczął na powitanie Barton
-jestem przekonany, że pana nie znam. Czego pan chce?
dalous
- Dzień dobry. - Damian był przyzwyczajony do tego, że ludzie traktują go z niechęcią, ale nawet jego
zaskoczyło otwarcie wrogie an
przywitanie. Postanawiając zrewanżować się uprzejmością, wykonał
przesadnie niski ukłon i powiedział: -Jestem wdzięczny, że tak szybko sc
mnie pan przyjął.
Starszy mężczyzna zesztywniał.
- Niech pan mówi, z czym się zjawia. Tylko krótko. - Usiadł z powrotem na kanapie i wyniosłym
gestem wskazał wolne krzesło.
Damian domyślił się, że mało entuzjastyczne machnięcie dłonią, to zachęta, żeby usiadł. Nie uczynił
tego.
- Przybyłem do pana w sprawie pańskiej wnuczki, Isabelli Browning.
pona
- Znowu wpakowała się w jakieś kłopoty? To porywcza pannica.
Cóż, mów chłopcze. Co zrobiła tym razem?
- Nic nie zrobiła, sir. Isabella jest obecnie guwernantką moich dzieci i świetnie się spisuje w tej roli.
- Zwietnie się spisuje, mówi pan? - Hrabia uniósł nieco posiwiałe brwi. - Przyjechał pan do mnie
bez zaproszenia, nie zapowiadając się, i czekał trzy godziny na spotkanie. Sądząc po błocie na
pańskich butach, przejechał pan szmat drogi. Chce pan powiedzieć, że zadał sobie tyle trudu tylko po
to, aby poinformować, że Isabella jest dobrą nauczycielką?
Coś mi się nie wydaje. Czy zrujnowała sobie reputację, tak jak to zrobiła jej bezrozumna matka?
Damian poczuł, że twarz zaczyna mu płonąć. Nabrał głęboko powietrza i wolnym krokiem przeszedł
pod ścianę. Nie chciał stracić kontroli nad sobą ani dać się zdominować niesympatycznemu starcowi.
dalous
Grając na zwłokę, zatrzymał się koło kominka i od niechcenia oparł
łokieć o gzyms.- Chcę się dowiedzieć, kim jest biologiczny ojciec an
Isabelli.
Hrabia nie odpowiedział. Damian dostrzegł jego odbicie w lustrze sc
wiszącym na ścianie. Wyraz twarzy starca nie zmienił się, za to cera nagle przybrała szarawy odcień.
- To chyba nie pańska sprawa, Saunders. A może przeszkadza panu, że guwernantką pańskich dzieci
jest bękart.
- Jest pan odrażającym głupcem - stwierdził hrabia, nie potrafiąc stłumić furii, która nim owładnęła.
Pochylił się i spojrzał starcowi prosto w oczy. Biły od niego zdecydowanie i moc, czym zaskoczył
gospodarza. -
Niech pan mówi, co wie o ojcu Isabelli?
pona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]