[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A co u was, gazdoszkowie mili, słychać?
Wtedy gazdoszkowie opowiedzieli mu, że niezadługo będzie wielkie weselisko, bo ich
córka Hanusia i Hanysek postanowili się pobrać. Prosili go, by został u nich, dopóki nie
będzie weseliska. Potem gazdzinka kazała Haneczce iść spać, bo już pózno, a rano trzeba
wcześnie wstawać.
Gdy odeszła, teraz dopiero Hanysek powiedział pielgrzymowi i gazdoszkom, jak to jest
z tą Haneczką. %7łe chciał ją ukraść diabeł Fafuła, lecz Hanysek ukradł ją diabłu, no i wszystko.
I że tamci rzeczywiści rodzice Haneczki muszą trapić się z podciepem...
Pustelnik słuchał i medytował. A potem rzekł:
 Mam radę! Otóż uczyńcie tak: gdy już będzie po ślubie, a potem wieczorem wszyscy
weselnicy wraz z żenichem i młoduchą oraz z wami udadzą się do karczmy na taneczną
zabawę, niech też przyjdą ci prawdziwi rodzice Haneczki, lecz z podciepem. I niech go
posadzą na środku sali. I niech potem żenich, czyli pan młody, każe muzykantom zagrać solo,
to znaczy, że nikt nie będzie tańczył, tylko Haneczka z Hanyskiem. I niech wtedy Haneczka
w tańcu trzy razy kopnie podciepa... Ale prawą nogą!... A co się wtedy stanie, wszyscy
zobaczą. W każdym razie nic złego...
I tak się stało, jak radził pustelnik.
Po ślubie była gościna u przybranych rodziców Haneczki, która wciąż była przekonana,
iż to są jej rodzice. Gdy wszyscy weselnicy pojedli sobie i popili, udali się do karczmy na
tanecznÄ… zabawÄ™.
Przedtem jeszcze Haneczka pobiegła do gazdów, którzy trapili się z podciepem, i
bardzo prosiła, by też przyszli na jej wesele. I by także przyszli wieczorem do karczmy na
tanecznÄ… zabawÄ™, lecz koniecznie z podciepem.
Oni nie chcieli słyszeć o tym, by tam przychodzić z podciepem. Tłumaczył się i
wymawiali, że taki obrzydliwy dziwoląg tylko zepsuje całą zabawę, że im przyniesie jeszcze
więcej wstydu, że to i tamto, słowem, że nie wezmą z sobą podciepa.
Haneczka jednak tak długo nalegała, aż się w końcu zgodzili.
I przyszli. Muzyka w karczmie już grała, drużbowie, drużki i weselnicy już tańczyli,
gdy drzwi się otworzyły i do sali wstąpili gazdowie z podciepem. I natychmiast musiano okna
otworzyć, bo tak bardzo cuchnął. Darł się, wrzeszczał, kwiczał i bełkotał.
Wtedy Haneczka poprosiła gazdów, by podciepa posadzili na podłodze na środku sali.
Hanysek zaś kazał muzykantom zagrać polkę, ale solo. Muzyka zagrała, a polkę zaczęli
tańczyć tylko Hanysek z Haneczką. A weselnicy otoczyli ich wielkim kołem i patrzyli, co to
dalej będzie. I nic.
Tamci dwoje tańczyli, a gdy już przetańczyli koło, Haneczka kopnęła podciepa prawą
nogą. Przetańczyli drugie koło  Haneczka znowu kopnęła podciepa. A podciep wrzeszczał i
skrzeczał, i pluł na nich, i dziwy wyprawiał.
A gdy Hanysek z Haneczką przetańczyli trzecie koło i Haneczka kopnęła pokrakę po
raz trzeci, podciep podskoczył i zawrzeszczał:
 Jakżech jest stary diaboł, toch takiego tańca jeszcze nie widzioł.
Potem tąpnął nogą, podłoga się rozstąpiła i podciep przepadł w ziemi. Tylko kupa
cuchnącej smoły została na podłodze.
I już nie było podciepa.
Wtedy Hanysek stanął przed zdumionymi weselnikami i powiedział wszystko, jak to
było z Haneczką i podciepem. I że prawdziwymi jej rodzicami są ci gazdowie, którzy przez
osiemnaście lat musieli się trapić z tamtym brzydalem.
Co się potem działo, trudno opisać nawet temu, kto by miał złote pióro w słońcu
maczane. Haneczka zdumiona przypadła do swych prawdziwych rodziców, a oni ją całowali,
ściskali, radowali się i dobrorzeczyli Hanyskowi.
Potem to dopiero było weselisko!
Haneczka otrzymała teraz dwa wiana, bo jedno od swych prawdziwych, drugie od przy-
branych rodziców, i oboje, Hanysek i Haneczka, byli teraz szczęśliwi i długo żyli, i dobrze się
mieli.
Diabeł Fafuła zaś do dziś dnia siedzi w ślimaczej skorupce i pokutuje za to, że z niego
taki mamlas.
I dwie dziurki w nosie, skończyło się.
O ZAOTOGAOWCU, KRÓLU W%7Å‚ÓW Z GODULI
Była raz jedna księżna na cieszyńskim zamku, którą ludzie nazywali Czarną Księżną.
Nosiła czarne suknie, a jej serce było także czarne, aczkolwiek udawała, że jest czerwone jak
każde ludzkie serce. %7łeby zaś poddani i dworzanie nie poznali, że jej serce jest skore do
gniewu i złości, swoje słowa starała się smarować miodem, a na swych wąskich ustach miała
przylepiony pocukrowany uśmiech.
Uchodziła więc w całym państwie za dobrodajną księżnę. Dziwiło tylko wszystkich, że
nie chciała wyjść za mąż.
Dworzanie i dworki tłumaczyli jej, że to niedobrze, iż trwa w panieństwie. Bo z czasem
zestarzeje się, umrze i nie pozostawi żadnego potomka, który by dziedziczył cieszyńskie pań-
stwo. A cieszyńskie państwo było rozległe, bardzo rozległe. Przyjeżdżali różni kawalerowie,
książęta, nawet jakiś królewicz, by starać się o jej rękę. A ona nie i nie! Powiadała, że nie
chce nikogo widzieć, że jeszcze nie przyszedł ten, który jej przeznaczony.
 A któż to jest, mości księżno ?  pytali dworzanie.
 Nie wiem!
 Więc jak poznasz, że to będzie ten, który ci przeznaczony?
 Bo wtedy nadleci kruk i usiędnie mi na lewym ramieniu.
Wtedy dworzanie ogromnie się zdumieli, bo jeszcze nigdy nie słyszeli o czymś takim.
A ponieważ bardzo się dziwili, więc z tego powodu nie mogli po nocach sypiać, tylko
się przewracali i medytowali. W końcu uradzili, że trzeba się Czarnej Księżny zapytać, skąd
ma taką dziwną wiadomość, że na jej lewym ramieniu usiędnie kruk, gdy przed nią stanie ten,
który jej przeznaczony na męża. Ostatecznie, niech już tak będzie, ale pod warunkiem, żeby
to był przystojny i szlachetnie urodzony kawaler, książę lub zgoła królewicz. Bo jeżeli stanie
przed nią jakiś rzezimieszek, włóczęga, drapichrust, zbójnik beskidzki czy okpiświat lub inny
ptak niebieski, to co ? Wtedy może przylecieć ów kruk bo nie wiadomo co takiemu ptaszysku
do głowy strzeli?... Przyleci i usiędnie na lewym ramieniu Czarnej Księżny, a ona rzeknie:
 Ten ci jest mój wybrany, i przez długie lata oczekiwany!  i wpadnie w ramiona zdumio-
nego drapichrusta lub innego rzezimieszka. I co wtedy ?
Ha, co wtedy! Wtedy będzie bardzo zle! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl