[ Pobierz całość w formacie PDF ]
padku samochodowym. W drugiej wybuchł pożar od palącego się w kuchni tłuszczu.
W jeszcze innej wszyscy uczniowie zatruli się jedzeniem, a kilkoro omal nie umarło.
Nie trzeba dodawać, że po tym zdarzeniu nie znalezli się chętni na kolejny kurs. Tylko
w szkole Darlingtona nic nigdy siÄ™ nie dzieje.
Myślisz, że maczał palce w tych incydentach?
Można powiedzieć, że jego nazwisko było wypisane na każdym, ale nie zdołali-
śmy niczego mu udowodnić. Słyszeliśmy, że chce otworzyć szkołę dla kamerdynerów
w Nowym Jorku.
Jack zmarszczył czoło.
Szkoła kamerdynerów znajduje się w mieszkaniu naprzeciwko tego, w którym
nocuje Regan.
ChÄ™tnie bym poznaÅ‚ szczegóły odrzekÅ‚ Ian. Kto wie, czy àorn Darlington
o tym nie słyszał?
Jacka ogarnął nagły niepokój.
Cieszę się, że dzisiaj wracam.
Gdyby chodziło o moją dziewczynę, też wolałbym wracać.
Wiesz, to nie znaczy, że Regan nie potrafi o siebie zadbać...
Ian uniósł dłoń.
Rozumiem, kiedy siÄ™ kogoÅ› kocha...
Kocha? Tego nie powiedziałem...
Nie musiałeś. Teraz zapłacę rachunek i wrócę do biura poczytać o ostatnich po-
czynaniach àorna Darlingtona. Ty idz po swoje rzeczy do hotelu, a za pół godziny
przyślę samochód, żeby odwiózł cię na lotnisko. Przekażę kierowcy wszystkie informa-
cje o Darlingtonie, jakimi dysponujemy.
107
Dzięki, Ianie.
Nie ma za co. Jak przyjedziesz tu następnym razem, przywiez Regan Reilly ze
sobą. Chciałbym ją poznać.
Dobrze obiecał Reilly. Jego niepokój jeszcze wzrósł i Jack nie mógł się już do-
czekać, kiedy wróci do domu.
58
Spakowanie torby nie zajęto mu wiele czasu. Wystukał numer Regan na swojej ko-
mórce. Odebrała po trzech sygnałach.
Witaj powiedział.
To ty, Jack! W głosie Regan brzmiała ulga.
Co siÄ™ dzieje?
Od czego zacząć? Zaraz, niech pomyślę. Wczoraj w nocy, kiedy spałam, ktoś
wszedł do mieszkania. To znaczy intruzów było chyba dwóch. Uciekli, gdy się zoriento-
wali, że tam jestem.
Jack mocniej ścisnął telefon.
Od razu miałem złe przeczucia co do tego miejsca.
I teraz jestem już całkowicie przekonana, że Nata Pemroda zamordowano.
Wracam do domu oznajmił.
Naprawdę? zapytała Regan z radością.
Tutaj już skończyłem. Poza tym dowiedziałem się o czymś, co może być kolejnym
zródÅ‚em kÅ‚opotów w klubie. Facet nazwiskiem àorn Darlington, który prowadzi naj-
słynniejszą w Anglii szkołę kamerdynerów, zamierza otworzyć filię w Nowym Jorku.
Tych, co próbują z nim konkurować, nie traktuje zbyt miło.
Och, wspaniale. Maldwin będzie zachwycony, kiedy o tym usłyszy.
Zbierają dla mnie informacje o tym człowieku. A tymczasem bądz ostrożna.
Regan się uśmiechnęła. Nie wyjaśniła mu jeszcze specjalnego znaczenia, jakie miało
dla niej to wyrażenie. Będzie musiała z tym poczekać do powrotu Jacka.
Postaram się. I mam dla ciebie rewelacje, w które nie będziesz chciał wierzyć.
Wczoraj to już był szczyt. Rano Klub Osadników i wszystkie jego zgryzoty trafiły na
pierwszÄ… stronÄ™ New York World .
Jack westchnÄ…Å‚.
Naprawdę się cieszę, że wracam wieczorem do Ameryki.
Ja też. Dzisiaj mamy przyjęcie rocznicowe w klubie.
Zarezerwuj dla mnie taniec.
Regan się roześmiała.
108
Będzie mnóstwo samotnych od Lydii. Jestem pewna, że kobiety ustawią się w ko-
lejce do ciebie.
Do drzwi zapukała pokojówka i od razu otworzyła je na oścież.
Cześć, kochaneczku powiedziała.
Wygląda na to, że twój karnet jest już pełny skomentowała Regan.
Bardzo śmieszne. Do zobaczenia wieczorem.
Regan z uśmiechem wyłączyła telefon.
To był twój chłopak? zapytała Clara.
Tak odrzekła Regan, chociaż nigdy nie nazywała tak Jacka.
Wiesz, miałaś taki sam wyraz twarzy jak Nat, kiedy mówił o Wendy.
Cudownie, pomyślała Regan. Miejmy tylko nadzieję, że wyjdę z tego żywa.
59
Może powinniśmy zerwać? wykrzyknęła żałośnie Janey, pochylając głowę nad
talerzem płatków.
àomas zÅ‚apaÅ‚ jÄ… za rÄ™kÄ™.
Możemy przecież iść do terapeuty.
A po co? Dlaczego mielibyśmy iść do terapeuty?
Bo ty chcesz ze mną zerwać.
Wcale nie chcę. Wstyd mi, że postawiłam cię w kłopotliwej sytuacji.
Zapomnij o tym! JakoÅ› to przetrwamy. A teraz jedz, musisz jeść. àomas zanu-
rzył łyżeczkę w jajku na miękko. Potrzebne nam siły, żeby przeżyć dzisiejszy dzień.
Gdyby tylko pani Buckland nie zadzwoniła do mnie wczoraj, to by się nie stało.
Janey odrzekÅ‚ àomas życie jest peÅ‚ne gdyby tylko . Gdyby tylko Ben nie
umarł, gdyby nie umarł Nat, gdyby tylko dali nam brylanty, zanim umarli...
Cześć wam. Przy ich stoliku pojawiła się Regan.
Regan! àomas podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™. Siadaj, proszÄ™.
Tylko na kilka minut zastrzegła się, zajmując miejsce. Siedzieli przy tym sa-
mym stoliku co poprzedniego wieczora, a jadalnia znowu przypominała grobowiec.
Dzisiaj wieczorem jednak, pomyślała Regan, będzie się tutaj coś działo. Spojrzała na
portret założyciela klubu; była niemal pewna, że w ciągu nocy na jego twarzy pojawił
się wyraz pogardy. I trudno go winić. Rozmawiałam z Clarą.
Druga mącicielka zauważyła Janey.
Nie mów tak sama o sobie, kochanie. Clara jest gorsza pocieszał ją narzeczony.
Roztrąbiła o naszych kłopotach na cały świat. Ty nie mogłaś wiedzieć, kiedy poszłaś
do Bena zabrać jedzenie, które...
109
àomasie, doskonale wiem, co zrobiÅ‚am!
Regan poczęstowała się rogalikiem i upiła trochę kawy, którą postawił przed nią kel-
ner. Nie miała zamiaru wtrącać się w sprzeczkę zakochanych.
Wiem, że wiesz odparÅ‚ àomas. MówiÄ™ tylko, że nie miaÅ‚aÅ› pojÄ™cia, że caÅ‚a
sprawa wylÄ…duje na pierwszych stronach gazet.
Zapomnijcie o gazetach poradziła Regan.
Czytałaś to? zapytał Pilsner.
Nie, mama dzwoniła, żeby mi opowiedzieć.
Janey jęknęła.
Mam ochotę zabić panią Buckland. Zaraz jednak na jej twarzy pojawiło się
przerażenie. Też musiała to czytać! Moja firma przestanie istnieć!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]