[ Pobierz całość w formacie PDF ]
światło dochodzące z zewnątrz.
Jedzmy do motelu.
Do motelu? Czyżby to była propozycja? Sugerujesz, że to w jakiś
sposób poprawi naszą sytuację? zapytał zdenerwowany, walcząc z
kuszącymi obrazami, które opanowały jego wyobraznię.
Belle pokręciła głową. Z tonu głosu Dirka domyśliła się, co mu chodzi
po głowie. Zresztą miała jakiś szósty zmysł, który pomagał jej przenikać
myśli, a zwłaszcza myśli mężczyzn. Dirk Harriman zle zinterpretował jej
słowa. Najwyższy czas wyprowadzić go z błędu.
Sugeruję, że powinniśmy iść do motelu, żeby się porządnie wyspać.
Zdrzemniemy się, a potem wstaniemy skoro świt i pojedziemy po samochód
dla mnie.
Aha, rozumiem! Sen. Wspaniale! wykrztusił Dirk, zapinając pas.
Przekręcił kluczyk w stacyjce. Silnik ryknął głośno.
Już go wcześniej włączyłeś.
Dziękuję. Zapomniałem o tym.
Odczekała, aż uda mu się wybrać odpowiedni bieg, co potrwało dłuższą
chwilę. Dopiero kiedy wyjechali z dworcowego parkingu, wróciła do
poprzedniej rozmowy.
Wielu facetów myśli, że tancerki są zawsze chętne... To taka obiegowa
opinia. Możesz w to wierzyć lub nie, ale wiele z nas wiedzie normalne,
spokojne życie. A goście sobie wyobrażają, że jesteśmy nieustannie
46
RS
zapraszane na kolacje do drogich restauracji i lubimy towarzystwo
naszpikowanych forsą facetów. W rzeczywistości wracamy do domów i
robimy obiad dla naszych mężów i dzieci.
Jakie my ? Przecież ona wracała tylko do swoich zwierzaków. Była
sama. Miły i Louie byli najwspanialszymi przyjaciółmi, ale nie potrafili
zastąpić prawdziwej rodziny. Odwróciła się w stronę okna. Nie chciała, by
Dirk zauważył cień, jaki przemknął przez jej twarz.
Po chwili Dirk przerwał milczenie.
Przepraszam cię.
To nie twoja wina.
Ależ, owszem, moja. Zdawało mi się, że miałaś co innego na myśli.
Głupio mi z tego powodu. Czuję się jak ostatni idiota.
Zdała sobie sprawę, że Dirk mówi nadal o motelu. Ujął ją szczerością
swoich przeprosin i jednocześnie rozbawił, bo zdała sobie sprawę, że, wbrew
pierwszemu wrażeniu, tak naprawdę jest nieśmiały.
Postanowiła nie ciągnąć dalej tej rozmowy. Najwyrazniej Dirk miał
spore problemy z samokontrolą. Trzeba dać mu trochę czasu, żeby się mógł
w tym wszystkim połapać.
Dziesięć minut pózniej wjechali na parking przed motelem Doc Holliday
Inn. W oknie stał manekin w kowbojskim kostiumie. Dirk wyłączył silnik i
siedział przez chwilę, nie odrywając od niego wzroku.
Belle przypomniała sobie, z jakim trudem przychodziły mu poprzednie
spotkania z obcymi, najpierw w warsztacie Cza-czy, a potem na lotnisku.
Czyżby i teraz niepokoiła go konieczność stawienia czoła nieznajomym? Nie
potrafiła zrozumieć zródeł tego niepokoju, ale wolała nie pytać. Postanowiła
przyjść mu z pomocą.
No, to idę do recepcji powiedziała z nieprzeniknioną miną. Teraz
moja kolej.
Dirk chwycił ją za rękę w chwili, kiedy sięgnęła do klamki.
Jestem dżentelmenem usłyszała głęboki głos. Sam się troszczę o...
damę, która jest ze mną. Zwolnił uścisk. Poza tym nie powiedziałem ci
47
RS
jeszcze, jaki jest drugi powód, dla którego zdecydowałem się na tę podróż.
Chcę znowu poznać smak normalnego życia.
Prawie powiedział: moja dama . I co właściwie miał na myśli, mówiąc o
normalnym życiu ? Oba sformułowania były tak wieloznaczne, że Belle nie
miała pojęcia, jak na nie zareagować. W milczeniu więc obserwowała, jak
Dirk wysiada z samochodu, prostuje się i wkracza do środka przez oszklone
drzwi z napisem recepcja .
Miała nieodparte wrażenie, że za nim do wnętrza motelu wsunął się
jakiś cień. Kiedy zapaliło się światło, cień okazał się młodym mężczyzną w
czarnym T-shircie, dżinsach i kowbojskim kapeluszu. W pierwszej chwili
pomyślała, że to po prostu jakiś motelowy gość. Po chwili nieznajomy
wyciągnął coś z kieszeni. Zamarła z przerażenia, gdy zdała sobie sprawę, że
to pistolet. W martwej ciszy patrzyła, jak ubrany na czarno mężczyzna grozi
Dirkowi bronią. Ten bez słowa sięgnął po portfel i oddał go napastnikowi.
Miała wrażenie, że czas przestał płynąć. Kroki oddalającego się
złodzieja zlały się z rytmem uderzeń jej serca. Zaczęła spokojniej oddychać
dopiero wtedy, kiedy napastnik rozpłynął się w mroku. Niebezpieczeństwo
minęło, a wraz z nim paraliż Belle. W jednej chwili wyskoczyła z samochodu
i wpadła do motelowego holu.
Dirk tkwił przy zniszczonym recepcyjnym kontuarze, zarzuconym
broszurkami reklamującymi uroki okolicy. Z boku stał kubek z
plastikowymi długopisami. Belle zauważyła, że Dirk jest blady jak ściana.
Stał sztywno wyprostowany i rozglądał się dookoła nieprzytomnym
wzrokiem.
Nic ci się nie stało? zapytała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]