[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaczynam ssać morelowe sutki, masując ciało. Chwyta mnie za włosy i spycha moją głowę w dół.
Nadal jest bardzo wilgotna. Rozmawia wciąż równym, swobodnym tonem, gdy jej biodra unoszą się
i opadają w rytm moich pieszczot. Niebawem zaczyna oddychać szybciej, słowa stają się mniej
płynne i wtedy szybko, choć uprzejmie kończy rozmowę. A ja zaczynam na dobre.
HELENA
Wiedziała, że William niczego nie podejrzewa. Ich związek był
udany, choć płomień dawno już przygasł. I tak naprawdę nie płakała nad tym, rutyna wkradała się
niemal w każdy związek. Nie było na to rady.
Starała się cieszyć codziennością, zwykłością małżeńskiego życia.
Spotkań z Adamem nie uważała za prawdziwą zdradę, to była kwestia wyłącznie fizjologii, poza tym
go nie znała, nie wiedziała nawet, czy Adam to jego prawdziwe imię. Tyle że lubi seks i dobrze się
sprawia między jej nogami, naprawdę dobrze.
Gdyby każdy mąż obsługiwał żonę z takim zaangażowaniem i sumiennością, to żadna żona nawet nie
pomyślałaby o zdradzie. Bo po co?
Położyła nogi na ramionach Adama, przyciągnęła jego głowę jeszcze bliżej.
Posłusznie zaczął obiegać językiem znowu głodną łechtaczkę.
Była w raju.
William nigdy nie zapuszczał się w dolne rejony jej ciała. Nie lubił jej wilgoci, zapachu, o smaku
nawet nie wspominając. Poprosiła go o to tylko raz, przez cały czas na jego twarzy malowała się
niechęć, jeśli nie lekkie obrzydzenie, udała, że tego nie widzi, więcej nie prosiła. Zresztą nie były to
jego jedyne opory. Nie miała mu za złe braku polotu i fantazji.
Rekompensował to innymi atutami, a ona mogła zaspokoić swoje żądze gdzie indziej, dlatego nie
widziała w tym problemu.
Aktywność Adama między jej udami podczas rozmowy z Williamem sprawiła jednak, że poczuła się
zarówno bardzo podniecona, jak i podła i bardzo perfidna, ale z wyraznym wskazaniem na
przyjemność, toteż darowała sobie wyrzuty sumienia.
ADAM
Nasze drugie zbliżenie jest szybkie, gorączkowe, zaciekłe. Czysty seks, zero erotyzmu.
Niektóre kobiety zwyczajnie wydobywają z mężczyzny zwierzę.
Helena zawsze wyzwala ze mnie tę gwałtowność, a ja nigdy nie jestem na to przygotowany, więc za
każdym razem odurza mnie i zaskakuje intensywność doznań. Zupełnie nie wiem, jak się przed nimi
bronić.
Zwykle wewnętrznie umiem się zdystansować od tego, co robi moje ciało. Czasami wydaje mi się, że
bardziej jestem chłodnym obserwatorem niż uczestnikiem. Przeważnie koncentruję się głównie na
tym, by kobiecie było dobrze, moje własne odczucia są sprawą drugorzędną i nieistotną, to
elementarz zawodowca.
Kiedy jednak jestem z Heleną, moje ciało reaguje jak pod wpływem amfy. Krew kipi mi w żyłach,
zmysły skwierczą.
A przy tym nie dostrzegam w sobie żadnych głębszych uczuć wobec niej. Raczej przeciwnie.
W ciągu kilku minut jej rozmowy z tym kimś dowiedziałem się o niej więcej niż podczas wszystkich
naszych spotkań razem wziętych.
Teraz mam w głowie klarowniejszy obraz Heleny, do dziś wiedziałem o niej tylko absolutne
minimum.
Wychodzę od niej usatysfakcjonowany zarówno fizycznie, jak i zawodowo, pewny, że dałem jej to,
czego chciała, a może nawet więcej.
HELENA
Gdy było już po wszystkim, znów przelotnie zastanowiła się, kim właściwie jest ten człowiek. Ale
tak naprawdę nie chciała tego wiedzieć, wystarczało, że ich spotkania zaspokajały potrzeby jej ciała.
Gdyby zaczęła zadawać pytania lub opowiadać o sobie, cała ta sytuacja za bardzo zaczęłaby
przypominać romans, prawdziwą zdradę.
Will powinien być Adamowi wdzięczny, bo odkąd zaczęła się z nim spotykać, ich małżeństwo
wyraznie się polepszyło, była szczęśliwsza, radośniejsza. Spotkania te miały na nią wpływ niemal
terapeutyczny.
Poszła do łazienki, wzięła bardzo gorący prysznic, przez moment żałowała, że Adam już poszedł.
Potrząsnęła głową, by przepędzić tę myśl.
Wysuszyła ciało, włosy, nałożyła szybki makijaż. Z szafy wyjęła jedną z wielu identycznych bluzek,
naciągnęła ją na rozgrzane ciało. Wsiadła do windy i jadąc w dół, miała wrażenie, że spada.
ADAM
Niedziela, dziś spotykam się z Aliną. Widuję się z nią mniej więcej raz w miesiącu, jest jedną z tych
klientek, które się przede mną nie otwierają i nie życzą sobie, żebym ja się przed nimi otwierał. I
chyba nie muszę, bo jej oczy wydają się czytać we mnie niczym w książce. Ale sama jest
nieprzenikniona.
Ma coś, co każe mi uważać ją za prawdziwą damę. Jest tak arystokratyczna jak błękitnokrwiści,
głowę daję, że urodziła się bogata i przez całe życie niczego jej nie brakowało.
Nie farbuje siwych włosów, obnosi je z dumą. Jest perfekcyjnie zadbana, makijaż ma bardzo
dyskretny, takież stroje, choć pięknie skrojone i drogie. Jest bystra, elokwentna, ironiczna i niczemu
się nie dziwi. Jest też zakochana w sobie i swoim życiu.
ALINA
[ Pobierz całość w formacie PDF ]