[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tę ścianę i osłaniać własnym ciałem, żeby już nikt... żeby już nigdy...
- Zatrzymaj się - powiedział nagle. Barrie zmartwiała z
przerażenia.
- Za...zauważyłeś coś
- Nie, nie. Czekamy na kogoś.
Spojrzał na nią. W jego szaroniebieskich chłodnych oczach zapaliła
się jakaś cieplejsza iskierka.
- Brawo, panno Lovejoy! Spisuje się pani bardzo dzielnie. I kto
by się tego spodziewał po rozpieszczonej panience!
Rozpieszczona panienka... Też wymyślił... Jednak nie zdążyła
wystąpić z błyskotliwą ripostą, bo zaczepił ich jakiś starszy
mężczyzna w garniturze, z nadajnikiem w ręku.
- Przepraszam, szeryf Mackenzie?
- Tak, to ja - odparł Zane.
- Travis Hulsey, ochrona lotniska - przedstawił się mężczyzna. -
Zgodnie z pańskim życzeniem bagaż pana został zabezpieczony.
Proszę za mną.
A więc pomyślał nawet o tym! Barrie była zachwycona. Porwanie
na lotnisku byłoby raczej niemożliwe, wszędzie kręciła się ochrona.
Ale porywacze mogli przecież czatować na nią już przy stanowisku,
gdzie wydaje się bagaż. A potem wyszliby za nią z lotniska i
śledzili, czekając na dogodny moment. A Zane to wszystko
przewidział i udaremnił.
Pan Hulsey wyprowadził ich przez boczne drzwi. Na trotuarze
grzecznie stały trzy walizki Barrie i torba podróżna Zane'a. Przy
krawężniku czekał samochód, a przy samochodzie wyprężony na
baczność młody człowiek, ubrany co prawda po cywilnemu, ale jego
włosy ostrzyżone były krótko, jak u żołnierza.
115
- Sir! Pilot Zacharias melduje się na rozkaz!
- Spocznij! - powiedział Zane, wyraznie walcząc z uśmiechem. -
Czy ty, chłopcze, przypadkiem nie mylisz mnie z moim bratem?
Pilot Zacharias wykonał  spocznij" i uśmiechnął się szeroko.
- Przepraszam, sir, ale w pierwszej chwili nie byłem pewny.
- W porządku. Powiedz mi tylko jedno. Czy jesteś na przepustce?
Nie chciałbym, żebyś poświęcał dla mnie swój wolny czas.
- Sir! Zgłosiłem się dobrowolnie. Pan generał okazał mi kiedyś
wielką życzliwość. I jestem szczęśliwy, że mogę się teraz na coś
przydać bratu pana generała.
Brat generała? Barrie ze zdziwienia uniosła brwi. Ho, ho! Najpierw
trzydzieści koni, a teraz brat generała... Ponownie uświadomiła
sobie, że bardzo mało wie o swoim przyszłym mężu.
- Barrie? Pilot Zachrias jest tak uprzejmy, że poświęca nam swój
wolny czas i swoim prywatnym wozem zawiezie nas do hotelu.
Pilocie Zachariasie, oto moja narzeczona, panna Barrie Lovejoy.
Barrie uśmiechnęła się miło i uścisnęła silną dłoń pilota Zachariasa.
Młody człowiek aż palił się do tego, żeby być użyteczny. Otworzył
szybko bagażnik, a kiedy Zane sięgnął po walizkę, niemal wyrwał
mu ją z ręki.
- Sir! Pan pozwoli, że ja się tym zajmę.
Zane z coraz większym rozbawieniem spoglądał na krzątającego
się młodego pilota.
- Jestem już w cywilu, chłopcze, i wystąpiłem z Marynarki
Wojennej Stanów Zjednoczonych...
- Ale nadal jest pan bratem generała. I...
Młody człowiek zamilkł, a potem wyrzucił z siebie to, co
frapowało go najbardziej:
- Sir! Pan naprawdę był w SEAL-u?
- Zgadza się.
- No, nie...
Pilot Zacharias aż westchnął i bardzo szeroko otworzył drzwi
swego chevroleta. Zane i Barrie z ulgą wsiedli do przestronnego
wozu ze wspaniałą klimatyzacją. Na dworze żar lał się z nieba, a tu
po prostu było chłodno. Ruszyli i wkrótce okazało się, że młody
pilot zna Las Vegas jak własną kieszeń. I doskonale wiedział, jak
116
jechać i unikać głównych ulic. Dlatego zatoczył wielkie koło i
wjechał w Paradies Road, na północ od lotniska. Przez całą drogę
zabawiał swoich pasażerów bardzo milą rozmową, taką jak trzeba, o
pogodzie, ruchu ulicznym i turystach.
Niebawem dojechali do hotelu. Barrie czekała cierpliwie u boku
Zane'a, kiedy pan w recepcji wprowadzał ich dane do komputera.
Nie miała pojęcia, że zjawili się tam jako państwo Glen i Alice
Tempie. I zignorowała znaczący uśmieszek recepcjonisty, który na
bank był przekonany, że ma do czynienia z kolejną parą
kochanków, którzy w Las Vegas urządzili sobie schadzkę. I bardzo
dobrze, niech tak sobie myśli, cymbał jeden, przynajmniej nie
będzie się nimi interesować.
W windzie nie byli sami. Barrie więc skrupulatnie trzymała język
za zębami, tak samo jak wtedy, kiedy szli do swego apartamentu.
Apartament okazał się tak samo luksusowy, jak apartamenty w
znanych jej hotelach europejskich. Nawet bardzo luksusowy, a ona
jeszcze kilka godzin temu denerwowała się, czy jego stać będzie na
taki właśnie hotel.
Odczekała, aż boy hotelowy, zachwycony napiwkiem, zniknie za
drzwiami. Wtedy wyprostowała się, skrzyżowała ręce na piersiach i
zmierzyła Zane'a wzrokiem:
- Koniki?- - spytała słodko. - Rodzinny biznes? A braciszek
generałem Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych?
- No tak - mruknął Zane, zajęty odpinaniem futerału z bronią. -
Tak się złożyło.
- Czyli ja po prostu wcale ciebie nie znam!
Złożył na stoliku broń i futerał, potem rozpiął swoją torbę i wyjął z
niej garnitur.
- Nie, Barrie. Ty mnie znasz, nie znasz tylko wszystkich
szczegółów o mojej rodzinie, ale nie mieliśmy jeszcze czasu, żeby o
tym pogadać. Nie mam zamiaru niczego przed tobą ukrywać.
Odpowiem na każde twoje pytanie.
- Zane! Ale ja wcale nie muszę wszystkiego dokładnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl