[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dla ciebie szlaki w górach. Falcon pochylił głowę do jej kuszących piersi, jego język
owinął napięty, różowy szczyt. Jego włosy prześlizgnęły się po jej skórze tak, jak
jedwab. Musisz być bardzo ostrożna, Saro. Nie możesz myśleć, że jesteś bezpieczna,
ponieważ jest dzień. Nieumarli są zamknięci w ziemi, ale są w stanie kontrolować
swoich sługusów. Ten wampir jest starożytny i bardzo potężny.
Jej ciało zapłonęła, tak po prostu, ciekłe płomienie pędziły przez jej krwiobieg.
Będę więcej niż ostrożna, Falcon. Widziałam, co on robi. Nie zamierzam zrobić nic
głupiego. Nie musisz się martwić. Po tym, jak skontaktuję się z przyjaciółmi i
zadzwonię do mojego prawnika, udam się prosto w góry. Znajdę twoich ludzi
zapewniła. Jej serce biło trochę zbyt szybko na tę myśl i wiedziała, że to usłyszał. Jej
własny słuch był znacznie bardziej wrażliwy niż wcześniej, a myśl o jedzeniu
sprawiała, że czuła się trochę chora. Już się zmieniała, a pomysł rozdzielenia z
Tłumaczenie: widmo14 45 | S t r o n a
T umaczenie: widmo14
T umaczenie: widmo14
T umaczenie: widmo14
Christine Feehan - Mrok 07- Mroczny sen
Falconem był przerażający. Sara uniosła podbródek z determinacją i błysnęła do niego
uspokajającym uśmiechem. Kiedy wszystko załatwię, wyruszę w drogę. Jej palce
ciągle przesuwały się po popiersiu głowy Falcona, podążając z miłością po rowkach
oznaczających fale we włosach.
Obserwował ją, wiedząc, że posąg był jej pociechą w poprzednich latach,
Falcon poczuł, że jego serce się wywróciło. Przygarnął ją blisko siebie, jego dotyk był
zaborczy, czuły, tak kochający, jak tylko mógł go uczynić. Nie będziesz samotna,
Saro. Będę uważał na twoje wołanie, nawet w mojej najbardziej bezbronnej godzinie.
Twój umysł powinien zacząć spłatać ci figle, mówiąc, że nie żyję dla ciebie, zawołaj
mnie, a ja odpowiem.
Sara ukształtowała swoje ciało do jego, wtulając się w niego, trzymając go tak
blisko, że czuł się prawdziwy, silny i bardzo pewny. Czasami myślę, że może śniłam
o tobie za długo i mam halucynacje, że cię wymyśliłam i w każdej chwili możesz
zniknąć wyznała cicho.
Jego ramiona zacisnęły się, aż niemal ją zmiażdżył przy sobie, lecz była wielka
czułość w sposobie w jaki ją trzymał. Nigdy nie ośmieliłem się marzyć, nawet mieć
nadzieję. Zaakceptowałem moją jałową egzystencję. To był jedyny sposób na
przetrwanie i na spełnienie mojego obowiązku z honorem. Nigdy nie zamierzam cię
opuścić, Saro. Nie powiedział jej, że był przerażony na myśl, że zejdzie pod ziemię,
gdy ona znajdzie się w obliczu zagrożenia na powierzchni. Była silną kobietą i
przetrwała długi, śmiertelny pojedynek z wampirem całkowicie na własną rękę. Nie
mógł znalezć tego w sobie, aby nalegać, żeby załatwiła sprawy jego sposobem,
zwyczajnie dla jego komfortu.
Sara dotknęła jego umysłu, mogła odczytać jego myśli, intensywność jego
obawy o jej bezpieczeństwo. Fala miłości przetoczyła się przez nią. Odwróciła do
niego twarz, łapczywie szukając ust, chcąc przedłużyć swój czas z nim. Jego usta były
gorące i dominujące, głodne jak jej. Wymagające. Gwałtownie jej żądające. Pocałował
jej podbródek, gardło, ponownie odnalazł jej usta, pożerając ją tak, jakby nigdy nie
miał dość. Była nerwowość w jego obecnym pocałunku, ból. Potrzeba.
Noga Sary wślizgnęła się na jego nogę, owijając się wokół jego bioder.
Docisnęła się do twardej kolumny jego uda, ocierając się o niego, tak że czuł jej
zaproszenie, własne żądanie, gorące i mokre, i pulsujące z pilności.
Falcon łatwo wziął ją na ręce, a ona owinęła obie nogi wokół jego pasa. Z
rękoma na jego ramionach, z głową odrzuconą do tyłu, opuściła swoje ciało na jego
grupą twardość. Nacisnął na jej wilgotne wejście, sprawiając, że sapnęła, krzyczała,
gdy powoli, cal po calu, wypełnił ją całkowicie. Sara odrzuciła głowę do tyłu,
zamknęła oczy, gdy zaczęła go ujeżdżać, zatracając się całkowicie w mrocznej
namiętności Falcona. Zajmowali swój czas długim, powolnym tangiem płomiennego
gorąca, bez końca, tak długo, jak się ośmielili. Byli w doskonałej harmonii, czytając
wzajemnie myśli, poruszając się, dopasowując, oddając się całkowicie, jedno
drugiemu. Kiedy byli już wyczerpani, oparli się o ścianę, trzymając się wzajemnie, ich
serca biły w tym samym rytmie, mieli łzy w oczach. Głowa Sary była na jego
ramieniu, a głową Falcona spoczywała na niej.
Tłumaczenie: widmo14 46 | S t r o n a
T umaczenie: widmo14
T umaczenie: widmo14
T umaczenie: widmo14
Christine Feehan - Mrok 07- Mroczny sen
- Nie możesz dopuścić, żeby cokolwiek ci się stało, Saro ostrzegł. Muszę
już iść. Nie mogę dłużej czekać. Wiesz, że nie mógłbym istnieć bez ciebie. Pamiętasz
wszystko, co ci powiedziałem?
- Wszystko. Sara zacisnęła na nim uścisk. Wiem, że to szalone, Falcon, ale
ja cię kocham. Naprawdę. Zawsze byłeś ze mną, kiedy cię potrzebowałam. Kocham
cię.
Pocałował ją, długo i czule. Niewiarygodnie czule. Jesteś moją miłością,
moim życiem szepnął miękko, a potem odszedł. Sara pozostała oparta o ścianę,
przez chwile dociskając palce do ust. Potem przystąpiła do działania.
Pracowała szybko, pakując parę ubrań i wrzucając je do swojego plecaka,
wykonując kilka telefonów, by prosić znajomych, aby trzymali oko na dzieci, dopóki
nie będzie mogła wrócić. Miała zamiar do nich wrócić jak tylko uporządkuje obszerną
papierkową robotę oraz stworzy dla nich dom. Była w drodze w kierunku Karpat w
ciągu godziny.
Potrzebowała ciemnych okularów przeciwsłonecznych, chociaż dzień był
szarobury ze złowieszczymi chmurami ponad głową. Jej skóra niepokojąco zakuła,
gdy promienie słoneczne przecisnęły się przez gęstą warstwę chmur, dotykając jej
ramienia, kiedy prowadziła. Starała się nie myśleć o Falconie zamkniętym głęboko w
ziemi. Jej ciało było cudownie obolałe. Mogła poczuć na sobie jego dotyk, jego
posiadanie, a samo myślenie o nim sprawiło, że zrobiło jej się gorąco od wznowionego
pożądania. Nie mogła dopuścić, aby jej umysł ciągle go szukał. Za każdym razem, gdy
dotykałaby pustki, jej serce kurczyłoby się boleśnie, a ogromnym wysiłkiem byłoby
opanowanie jej dzikiego żalu. Każda komórka w jej ciele domagała się żeby wróciła,
odnalazła go, upewniła się, że jest bezpieczny.
Sara pochylała brodę i jechała dalej, godzina po godzinie, zostawiając miasta
dla mniejszych wsi, aż dotarła do obszaru słabo zaludnionego. Zatrzymała się dwa
razy żeby odpocząć i rozprostować zdrętwiałe nogi, ale kontynuowała stale, zawsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]