[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kierujcie się na północ, przez płaskowyż, a potem prosto w dół, do kanionu - wyjaśnił. - Na
pewno ich znajdziecie. I lepiej dla was, żebyście wrócili z mapą.
Finn skinął głową i wstał, a za nim Dusque. Spotkanie z piratem dobiegło końca. Ruszyli do
wyjścia, ale nim uszli kilka kroków, zatrzymał ich głos Nyma:
- Wyjdzcie tylnymi drzwiami. - Wskazał im kciukiem przejście, które badaczka zauważyła
wcześniej. - I nie krępujcie się, jeżeli uznacie, że przyda wam się coś ze sprzętu w moim
magazynku. Jestem pewien, że znajdziecie tam coś dla siebie. - Uśmiechnął się zdawkowo i z
powrotem poświęcił całą uwagę tancerce, która od chwili, kiedy weszli do komnaty ani na
moment nie przerwała swojego popisu.
Stojąca bliżej wyjścia Dusque sięgnęła do klamki, ale Finn zagrodził jej drogę do drzwi. Pewna,
że znalezli się już poza zasięgiem słuchu pirata, parsknęła żartobliwie:
- Chyba naprawdę jestem dla ciebie kimś ważnym, skoro zawsze się pchasz, żeby mnie osłaniać.
Finn spojrzał na nią, marszcząc brwi.
- To oczywiste, że jesteś - potwierdził, ale miała wrażenie* że zrobił to machinalnie. W jego
obecności czuła się coraz bardziej zakłopotana. Nie wiedziała, jak ma go traktować ani co
o nim myśleć.
Ciemnym wÄ…skim korytarzykiem doszli do pomieszczenia
wypełnionego bronią. Pod jedną ścianą stała pokazna kolekcja karabinów i pistoletów
blasterowych, obok leżały stosy amunicji. Naprzeciwko dostrzegli równie imponujący arsenał
noży;
i mieczy; nie zabrakło też zestawu wnyków i sideł. Ostatnią ze" ścian zajmowały niezbyt liczne
ubrania. Dusque natychmiast ruszyła w tamtą stronę i zaczęła buszować wśród najróżniejszych
elementów uzbrojenia i odzieży maskującej. Obrzuciła krytycznym wzrokiem masywny
napierśnik i odrzuciła go na bok: za* ciężki, uznała. Na tym upalnym, wulkanicznym świecie
potrze»' bowaÅ‚a czegoÅ› zdecydowanie lżejszego. W koÅ„cu znalazÅ‚a przewiewny, jasny
kombinezon i zaczęła się przebierać. Od razu poczuła na sobie wzrok. Obejrzała się przez ramię -
Finn stał przy blasterach, ale zamiast wybierać sobie broń, gapił się na nią. Wytrzymała jego
spojrzenie, dopóki nie spuścił oczu, zawstydzony.
Znów to samo! - pomyślała ze złością. Jak może być tak bezczelny?
Ubrała się szybko, ze starych rzeczy zostawiając sobie tylko buty. Dobrała jeszcze parę
rękawiczek z cienkiej skórki i gogle o zabarwionych na brązowo szkłach, które ochronią jej oczy
przed oślepiającym blaskiem tutejszego słońca. Potem podeszła do ściany z nożami i wybrała
lekki jednoręczny miecz. Zamarkowała kilka ciosów, sprawdzając jego ciężar i chwyt na
rękojeści. Broń była doskonale wyważona i świetnie leżała w dłoni. Zastanowiła się przelotnie,
skąd też Nym wytrzasnął takie cacko. Na koniec upatrzyła sobie niewielki nóż, wsunęła go w
cholewkę buta i - z poczuciem, że nie jest już bezbronna - rozejrzała się w poszukiwaniu Finna.
Najwyrazniej w pewnej chwili przestał jąpodglądać, bo zdążył już wybrać sobie kilka rzeczy z
kolekcji Nyma: trzymał w ręku karabin blasterowy, a ciemny płaszcz zamienił na lekką bluzę i
spodnie z podobnego materiału. Przez pierś przewiesił sobie na krzyż dwa bandoliery z amunicją;
całości dopełniały skórzane rękawice.
- Jeszcze coś... na wypadek, gdybyśmy trafili na więcej kolcowęży... albo czegoś gorszego -
mruknęła Dusque. Szperała pośród ubrań, dopóki nie znalazła przyciemnianego wizjera. Rzuciła
go Finnowi, który bez trudu złapał gogle w powietrzu.
- Przydadzą ci się - poinformowała go. - Dzięki nim nie oślepniesz, a poza tym łatwiej zauważysz
lokalną faunę, zanim rzuci ci się do gardła.
Darktrin podrzucił wizjer do góry i spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Jak miło z twojej strony! - parsknął. - Ach, to poczucie humoru biologów... - odgryzł się za jej
wcześniejszy przytyk, ale bez protestu założył wizjer na głowę. - Chodzmy - przynaglił ją i
wyszli prosto w palące słońce Lok.
ROZDZIAA 7
- Jak tam? - zawołał do niej Finn.
Maszerowali już jakiś czas. Słońce zaczęło się chylić ku ? zachodowi, ale wciąż panował
potworny skwar. Ziemia pod stopami Dusque była spieczona i gorąca. Dziewczyna miała
wrażenie, że żar przenika do mięśni i pali je żywym ogniem. Jednak zamiast się poddać, im
trudniejsze i bardziej okrutne były warunki, tym zacieklej stawiała im czoło i z tym większym
uporem parła naprzód.
Przez większość czasu milczeli; woleli zachować ciszę, żeby nie zdradzić swojej obecności. Po
drodze Dusque wypatrzyła kilka rzadkich gatunków węży i ptaków, a także mnóstwo dziwnych
pustynnych roślin; niektórych nigdy wcześniej nie widziała. %7łałowała, że nie ma z nią kogoś,
komu mogłaby je pokazać... kogoś, kto dzieliłby z nią zachwyt tymi cudami natury.
Tendaua zatkałoby z wrażenia na widok tutejszej fauny i flory, pomyślała tęsknie. Kiedy jej
myśli powędrowały do brutalnie zamordowanego przyjaciela, ścisnęło ją w gardle, a oczy
zapiekły od łez. Nieważne, co zrobił, nie zasługiwał na taką okropną śmierć - rozstrzelanie na
środku ulicy, na oczach tłumu. Nawet samym sposobem przeprowadzenia egzekucji Imperium
chciało odrzeć go z resztek godności. Ale Dusque
widziała, że Ithorianin pogodził się ze śmiercią z odwagą i honorem. Tego nikt nie mógł mu
odebrać.
Zapłacą mi za to, poprzysięgła sobie.
Sądząc po kącie nachylenia otaczających ich skalnych ścian, schodzili już do kanionu. Niebo
pokryły różowawe cętki, a ognista kula słońca Lok rozlewała się drgającą plamą tuż nad
horyzontem. W końcu temperatura zaczęła opadać. Badaczka odetchnęła z ulgą, chociaż dobrze
wiedziała, że już wkrótce upał zastąpi dojmujący chłód, a wraz ze zmianą temperatury wyjdą na
żer nocne drapieżniki.
Na widok jednego z przydrożnych kopców przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Wyprzedziła
Finna i zboczyła w stronę pagórka. Kiedy od usypiska dzieliło ją już tylko kilka metrów,
zatrzymała się i wyjęła z plecaka jedną z zabranych z arsenału Nyma pułapek. Przełożyła sidła do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]