[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie chciała tkwić w domu, sama, odseparowana od ludzi. Chciała...
Co? %7łeby ojciec Leny wziął ją w ramiona i pocieszył?
To było niemożliwe. Nie mogła mu zdradzić swojej tożsamości.
Postanowiła zostawić dziecko pod jego opieką, przeczuwając, że małej
będzie u niego dobrze, ale jej plan spalił na panewce. Ojciec Leny nawet
nie zdążył poznać swojej córki, kiedy dziecko zostało porwane.
Daisy na moment przystanęła. Tak, marzyła o tym, by oprzeć głowę
ma ramieniu swego kochanka, czerpać siłę z jego odwagi i witalności.
Zamknęła oczy, przypominając, sobie tamten wieczór, kiedy spotkali się
w barze: noc roziskrzona gwiazdami, ogień palący się w kominku, w tle
muzyka country. Na kilka sekund przeniosła się w tamten świat.
Ale potem otworzyła oczy i wróciła do zimnej, ponurej
rzeczywistości. Miała świadomość, że rozmyślanie o tamtej wspaniałej
nocy w żaden sposób nie umniejszy jej bólu.
Co za cudowna noc, pomyślała Jenny. Gwiazdy migotały w górze
srebrzysto-niebieskim blaskiem; wyglądały jak brylanty i szafiry
rozsypane po gładkim, czarnym atłasie nieba.
Wysiadłszy z pikapa, skierowali się w stronę skromnego, niczym nie
wyróżniającego się budynku. Drewniana tablica nad drzwiami
informowała, że wewnątrz mieści się bar Pod Sakwą. Ich ręce się
spotkały, gdy oboje jednocześnie sięgnęli do klamki. Jenny uśmiechnęła
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
się nieśmiało. Spali w jednym łóżku, pod jedną kołdrą, ale to była ich
pierwsza randka.
W lokalu panował nastrojowy półmrok. Jenny rozejrzała się z
zaciekawieniem. Zobaczyła duży bar oraz dziesięć, może piętnaście
stolików. W głębi sali znajdował się nieduży parkiet do tańca, a dalej stół
bilardowy, samotny jednoręki bandyta oraz miejsce do gry w lotki.
Najbardziej podobał się jej kominek, wokół którego stało kilka miękkich,
wygodnych foteli oraz dwie albo trzy skórzane kanapy.
- Możemy usiąść koło kominka? - spytała.
- Pewnie. Zajmij miejsce, a ja zamówię nam coś do picia. - Poprawił
na głowie kapelusz, który był w identycznym kolorze co opadające na
ramiona włosy. - Na co masz ochotę?
Na ciebie, pomyślała. Wyłącznie na ciebie.
- Na kieliszek białego wina.
- W porządku. Odprowadziła go wzrokiem do baru.
Hawk Wainwright. Sąsiad, przyjaciel, rycerz, obrońca. Silny,
zmysłowy, szlachetny i przystojny. Nic dziwnego, że go pragnie. Zanim
nogi się pod nią ugięły, usiadła na kanapie najbliżej buzującego w
kominku ognia. W lokalu nie było zbyt dużo ludzi. Podejrzewała, że w
czwartkowy wieczór zaglądają tu tylko stali bywalcy.
Hawk wrócił z kieliszkiem chardonnay i butelką piwa. Usiadł obok
na kanapie; przez chwilę milczeli. Z oddali docierały charakterystyczne
odgłosy gry w bilard. Jednoręki bandyta stał nieużywany.
- Podoba mi się tu - powiedziała, podziwiając typowo teksaski
wystrój wnętrza.
- Ja też lubię to miejsce. Wiesz, byłem tu wiele razy, ale po raz
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
pierwszy siedzę przy kominku.
- A na ogół gdzie siadujesz?
- Przy barze.
Jak prawdziwy samotnik, przemknęło jej przez myśl. Podniosła
kieliszek do ust i poczuła, jak wino ją rozgrzewa.
A może to Hawk ją rozgrzewa? Zmrużyła oczy. Czarne szpony w
jego uszach lśniły groznie w blasku płomieni.
- Gdzie chciałabyś pójść na kolację? - spytał, wyrywając ją z
zadumy.
Trudno było się jej skupić na czymś tak prozaicznym jak jedzenie.
- Nie wiem. Pociągnął łyk piwa.- Chciałbym, żebyś to ty
zdecydowała. Zaczęła się zastanawiać. W końcu coś wymyśliła, bała się
jednak, że Hawk ją wyśmieje.
- Wiesz, zawsze mi się podobały knajpki dla zmotoryzowanych,
takie w stylu lat pięćdziesiątych. Wiem, że jest jedna w miasteczku Sandy
Ville, jakieś czterdzieści kilometrów stąd. Przynoszą jedzenie do samo-
chodu. - Nie patrząc na Hawka, obracała w dłoniach kieliszek. - Zaraz po
przyjezdzie do Teksasu, kiedy jeszcze słabo orientowałam się w terenie,
skręciłam za wcześnie i właśnie tam wylądowałam.
Na jego twarzy rozkwitł szeroki uśmiech.
- Masz ochotę na kolację w pikapie?
- Tak. Tak jak w latach pięćdziesiątych. %7łycie wtedy wydawało się
takie proste. Niewinne.
- Dobra, więc idzmy na całość - powiedział. -Sprawdzmy, czy mają
tu jakieś piosenki z lat pięćdziesiątych.
Wziął ją za rękę i podprowadził do staroświeckiej szafy grającej.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Sporo było rock and rolla, sporo country. Wybrali trzy utwory Bucka
Owensa i nastrojową piosenkę Hanka Williamsa o niewiernym sercu.
Kiedy rozległy się pierwsze dzwięki, Hawk popatrzył Jenny w oczy.
- Zatańczysz ze mną?
Skinęła głową. Przeszli na nieduży parkiet. Byli je-' dyną parą, ale to
w niczym jej nie przeszkadzało. Oparła policzek o ramię Hawka i
przeniosła się w inny świat. Do Sandy Ville prowadziła wąska, wyboista
droga, ale pikap Hawka pokonał ją bez większych trudności. Dotarłszy na
miejsce, zaparkowali na niedużym, cichym placyku.
- I jak ci się podoba? - spytała Jenny.
- Ma niezaprzeczalny urok - odparł szczerze Hawk.
Skromny budynek, w którym serwowano dania typu hamburger z
frytkami, faktycznie przywoływał na myśl lata pięćdziesiąte, choć
zbudowany był współcześnie - nie przez cwanego przedsiębiorcę, który
wiedział, że wraca moda na lata pięćdziesiąte, ale przez miejscowego
patriotę, który tęsknił za latami swej młodości.
Ze środka wyłoniła się nastoletnia kelnerka ubrana w dżinsy i
koszulkę z wizerunkiem cadillaca. Przyjąwszy zamówienie, znikła z
powrotem w budynku.
- Jaka piękna noc - powiedziała Jenny.
Hawk wyjrzał przez szybę na rozgwieżdżone niebo.
- Owszem, całkiem ładna - przyznał.
Jenny obdzieliła go promiennym uśmiechem. Wziął ją za rękę.
Wyglądała prześlicznie z opadającymi luzno włosami i w zapiętej pod
szyję dżinsowej sukience. Oczy jej lśniły mimo panujących wkoło
ciemności.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Pochyliła się w jego stronę, dając mu pozwolenie na pocałunek. Ich
usta się zetknęły, leciutko niczym tchnienie wiatru w ciepły wiosenny
poranek. Rozbudziło to apetyt Hawka. Ujął twarz Jenny w swoje ręce i
przywarł mocniej do jej ust. Były chętne, złaknione pocałunków...-
Państwa zamówienie...
Odskoczyli od siebie jak oparzeni. Podczas gdy Jenny zaczęła
nerwowo wygładzać sukienkę, Hawk obrócił się, nabijając sobie guza o
kierownicę. Młoda kelnerka przewróciła oczami, dając mu do
zrozumienia, że jest za stary, aby dobierać się do partnerki w sa-
mochodzie.
Hawk wziął od niej jedzenie i rzucił na tacę napiwek, chcąc jak
najszybciej pozbyć się intruzki. Głupia małolata! Wcale nie jest za stary.
Podał Jenny zamówione danie. Oboje czuli się niezręcznie. Sięgnął
po frytki, zastanawiając się, co powiedzieć, żeby rozładować atmosferę.
Jenny odwinęła hamburgera, po czym wetknęła słomkę w tekturowy
pojemnik z piciem.
Spali w jednym łóżku, rano zachowywali się normalnie, dlaczego
więc jeden przerwany pocałunek wywołał w nich takie napięcie? Znał
odpowiedz. Dlatego, że byli podnieceni.
Patrzył, jak Jenny pije przez słomkę.
- Dobre? - spytał. Skinęła głową.
- Pyszne. Chcesz spróbować?
- Tak. - Zacisnął usta na tej samej słomce, na której przed chwilą
były zaciśnięte jej usta, i pociągnął łyk gęstego koktajlu o smaku
mleczno-waniliowym. A ty chcesz spróbować mojego?
- Chętnie.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Wyobraził sobie, jak słodki, lepki płyn omywa jej gardło. Po chwili
wymienili się z powrotem na pojemniki. Oboje byli dorośli, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl