[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było wkuwać. Wszystko kułam na pamięć. Do dzisiaj pamiętam definicję historii, której się nauczyłam
w tej szkole: Nauka historyczna traktuje o faktach, składających się na rozwój ludzkości, a także
wyjaśnia ich przyczyny". No więc kułam i kułam, wycierałam sobie swetry na łokciach, jak to się mówi,
potem matka mi je cerowała.
Carvalho spojrzał kątem oka na łokcie koszulki polo. Bez zarzutu. Marta szła kołyszącym się
krokiem i czasem zderzała się z Carvalhem, a wtedy detektyw czuł intensywną woń perfum. Pewnie
ma owłosione pachy i szybko się poci, pomyślał Carvalho i wyobraził ją sobie nagą, podobną do
perszerona, albo poruszającą się w tańcu, z tą wymuszoną sprężystością, typową dla kwadratowych,
umięśnionych ciał.
- 34 -
- A jak przyjechałam do Barcelony, mój Boże!
Znów dmuchnęła na niewidzialny kosmyk.
- A jak zaczęłam studia, Boże święty! Powiem panu tylko, że w tym samym roku wydarzyła się ta
historia z Auditorium Maximum. Nie pamięta pan? Zaczęły się ruchawki studenckie, pierwsze z tych
ważniejszych. Rocznik 1956-1957. Krew się we mnie burzyła na widok spokojnych i bogatych
paniczyków, którzy narażali się na wyrzucenie z uczelni, ścigając się z policjantami. A ja musiałam
mieć przynajmniej czwórkę, żeby dalej wypłacali mi stypendium. Czy pan wie, że ja absolutnie nic z
tego nie rozumiałam?
Zatrzymała Carvalha, kładąc mu na ramieniu krótką, mocną dłoń.
- Ale to nic a nic.
- Pani żartuje?
- Nie. Nie rozumiałam języka. Na przykład przedmioty teoretyczne. Taka filozofia. Nauczyłam się na
pamięć i potrafiłam powiedzieć, czym jest monada według Leibniza, ale nie rozumiałam Leibniza.
Pojmuje pan? Kiedy na zajęciach mówiono o filozofii, robiłam się malutka, maluteńka, a w domu
płakałam, bo niczego nie rozumiałam. Albo literatura. W tym czasie Juan Ramon Jimenez dostał
Nobla. Profesor literatury zadał nam, żebyśmy omówili wiersz Juana Raniona Jimeneza. Znałam na
wyrywki biografię Juana Ramona i tytuły wszystkich jego dzieł, nawet całe fragmenty książki
Srebrzynek i ja. Ale nie potrafiłam zinterpretować wiersza. Musiałam przepisywać inne komentarze i
wkuwać je na pamięć. Pracowałam po dwadzieścia godzin na dobę, wykpiwana przez tych, co
uchodzili za najbystrzejszych z grupy, przez najbardziej błyskotliwych, co wychodzili na ulicę, żeby
robić rewolucję, krzycząc do policjantów Mordercy!". Rano policja, a wieczorem imprezy, a ja
tymczasem zarywałam noce, ucząc się przy złym świetle w najtańszym pokoju pensjonatu przy
Aribau. Albo historia sztuki. Wcześniej w życiu nie widziałam obrazu, chyba że w kalendarzach.
Owszem, znałam na pamięć Archeologię epoki klasycznej Melidy i Historię sztuki Angulo. Ale
profesorowie upierali się, żebym objaśniała reprodukcje i styl. Dużo mnie kosztowało poznanie
abstrakcyjnej kultury burżuazji.
- Według pani kultura burżuazyjna jest abstrakcyjna, a proletariacka konkretna.
- Moja kultura jest mieszanką konwencjonalnej moralności religijnej, zbiorowego doświadczenia
mojej rodziny i tego, co zdołała zapisać moja cudowna pamięć. Widziałam, jak inni, jak ci dyletanci
żartują ze wszystkiego, co boskie i ludzkie, kpią sobie z Ortegi y Gasseta, z całkowitą bezkarnością,
bo byli panami świata i mogli być ironiczni, a jednocześnie wyrozumiali dla samych siebie. A ja, Marta
Miguel, wkuwałam do pózna w nocy i wszyscy krzywo na mnie patrzyli, oprócz sióstr zakonnych. Ja
sama byłam jak mniszka w czasie studiów.
- Poznała pani Rosę Donato na uniwersytecie?
- Kiedy zaczynałam studia, ona już kończyła. Grała w reprezentacji i działała w Związku Studentów.
Teraz nie. Teraz poszła tak na lewo, że żadna partia jej nie zadowoli. Ja też działałam trochę w
Związku. Mieli najtańsze stołówki. Napychałam się chlebem z olejem, solą i octem. Kiedy podawali
zupę, miałam już pełny żołądek chleba z olejem, solą i octem.
- A Celia?
- Widywałam ją na dziedzińcu. Nie studiowała wtedy na wydziale literatury, zresztą nie wiem. W
każdym razie zawsze trzymała się z ludzmi z prawa albo z architektury. Na tych wydziałach było
więcej chłopców. Kiedy wchodziła na dziedziniec wydziału literatury, wszyscy pożerali ją wzrokiem.
Była wysoką, delikatną blondynką, miała wspaniałe, zdrowe ciało i zawsze nosiła ze sobą książkę i
kwiat. Najczęściej różę.
- Była pani jej przyjaciółką?
- Nie. Tak naprawdę rozmawiałyśmy tylko dwa razy, i to całkiem niedawno. Kiedy zaczęłam
specjalizację, trudniej mi było pokazywać się na uczelni i rzadko ją widywałam, bo zawsze była
otoczona dworem, facetami i dziewczynami, wiernymi jak psy. Donato znała ją dobrze i kilka razy
zaprosiła mnie na koktajle i przyjęcia, na których spotykałam Celię. Ale nigdy nie miałam ładnych
ciuchów, poza tym nie potrafiłam prowadzić zwykłej, banalnej konwersacji. Z czasem wymyśliłam
nazwę na to, co się ze mną wtedy działo: miałam naruszony mechanizm porozumiewania się z ludzmi.
Nie widziałam jej przez rok albo dwa. I nagle, któregoś dnia. właśnie skończyłam studia i
przygotowywaÅ‚am siÄ™ do egzaminu konkursowego w Instytucie. Fernando Femán Gómez miaÅ‚ dać
koncert z okazji rocznicy śmierci Machado, nielegalnie, chyba na wydziale inżynierii, który niedługo
przedtem otworzono. Poszłam i była tam Celia. jak zawsze otoczona ludzmi, przepiękna. Donato
powiedziała mi, że mieszka z chłopakiem, malarzem, od niej też dowiedziałam się pózniej, że Celia
- 35 -
wyszła za architekta. Następnym razem zobaczyłam ją dopiero na premierze Ewangelii według
świętego Mateusza Pasoliniego.
- Nie próbowała jej pani zagadnąć?
- Nie. Bo i po co? W tym czasie dziobałam sobie kulturę tu i tam. Czułam się bardziej bezpieczna
ekonomicznie. Kupiłam na kredyt mieszkanie, które mam do dzisiaj. Moja matka owdowiała i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]