[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie, tak naprawdę wcale nie miała ochoty się przenosić.
Bardzo polubiła to miejsce.
- Tu Trudy Baxter - powiedziała wyraznie najbardziej
profesjonalnym tonem, na jaki mogła się zdobyć. - Czym
mogę słu\yć?
- Chciałbym, \ebyś wybrała się ze mną na kolację z
moimi rodzicami.
- Linc? - Natychmiast poznała jego głos.
- Pewnie dziwisz się, \e dzwonię w środku dnia.
- Trochę - przyznała.
Rzeczywisty świat oddalił się od niej. Niemal nie słyszała
biurowych odgłosów. Nagle znalazła się w wyimaginowanym
świecie, który sobie stworzyli. Zwiecie seksu i erotycznych
doznań.
- Przed chwilą dzwoniła moja mama, \eby zaprosić mnie
dzisiaj na kolację - wyjaśnił. - Byłoby mi bardzo miło, gdybyś
zgodziła się ze mną pójść.
Musiała się skupić, \eby zrozumieć sens jego słów.
- Nie musisz się przejmować naszym dzisiejszym
spotkaniem - powiedziała po chwili, myśląc, \e tylko dlatego
chce ją zaprosić. - Oczywiście powinieneś przede wszystkim
myśleć o rodzicach.
- Nie, zle mnie zrozumiałaś. Ja naprawdę chcę tam pójść z
tobą. Będzie mi łatwiej znieść to całe udawanie, \e jesteśmy
normalną rodziną.
Trudy była bardzo ciekawa jego rodziców. Wiedziała, \e
Linc za nimi nie przepada, i chciała się dowiedzieć, dlaczego.
- Dobrze, ale powiedz, jak mam się ubrać... Ubieranie i
rozbieranie było dla nich szczególnym tematem. Ró\ne stroje
stanowiły nieodłączny element ich erotycznych gier. I teraz,
myśląc o tym, zacisnęła mocniej uda. Linc chrząknął.
- Mo\e to, co w sobotę? - zaproponował. Postanowiła
trochę się z nim podra\nić, \eby sprawdzić, czy on te\ jest
podniecony.
- Więc myślisz, \e strój pokojówki nie byłby odpowiedni?
Linc przez chwilę milczał, jakby musiał dojść do siebie.
- Nigdy nie rozmawialiśmy o tym przez telefon, prawda?
- spytał nabrzmiałym z emocji głosem.
- Nie wiem, o co ci chodzi - szepnęła omdlewająco. Linc
westchnął głęboko.
- Wiesz, wiesz... - Nie przypuszczał, \e sama rozmowa z
Trudy mo\e okazać się podniecająca. Ta dziewczyna nie
przestawała go zadziwiać. - Co teraz robisz?
Tak jak przypuszczał, natychmiast podjęła grę.
- Właśnie wło\yłam rękę do majteczek - zaczęła szeptem.
- Jest wilgotna, Linc. A ty? Co robisz?
- Rozpiąłem rozporek.
- I masz wzwód?
- Jak stąd na Alaskę - odparł. - I to od momentu, kiedy cię
usłyszałem.
- Te\ cię to podnieciło? - zdziwiła się.
- Tak. Zawsze będziesz mi się kojarzyć z seksem. Z
niebezpiecznym seksem - dodał, patrząc na swoje drzwi.
- Nie jesteś sam? _ spytała zaniepokojona.
- Nie, zupełnie sam. Ale chciałbym być z tobą...
- Mogłabym cię wtedy pieścić - podjęła. - A potem wziąć
go w usta i poczuć całego, jak... jak...
- Och, Trudy! - jęknął tylko.
Zacisnęła zęby na rękawie swojego kostiumu, \eby nie
zacząć krzyczeć. Szczytowali w tym samym momencie.
- Och, Trudy - szepnął. - Nikt na mnie tak nie działa.
- Wiem, na mnie te\...
Linc powoli dochodził do siebie.
- Przyjadę po ciebie za kwadrans ósma - powiedział.
- Nie wcześniej?
- Gdybym przyjechał wcześniej, to nigdy byśmy na tę
kolację nie dotarli!
Rozdział piętnasty
Trudy nie wiedziała, czy po kolacji znajdą jeszcze czas,
\eby do niej zajrzeć, ale na wszelki wypadek przygotowała
swoją niespodziankę. Od Meg dowiedziała się o wyprzeda\y
lekkich luster w plastikowych ramach. Dawały one trochę
zniekształcony widok, ale i tak nadawały się do jej celów.
Kupiła a\ trzy, a potem przytwierdziła do spodu
baldachimu, co nie było wcale łatwym zadaniem. Linc nie
powinien ich zauwa\yć, dopóki nie znajdzie się w łó\ku. Ale
\eby nie ryzykować, ubrała się, jeszcze zanim zadzwonił do
drzwi.
- Chodzmy - rzuciła od razu.
Wydawał się trochę zdziwiony tym, \e nawet nie wpuściła
go do mieszkania.
- Nie pozwolisz mi odpocząć? Pokręciła głową.
- Raczej nie pozwolę ci się zmęczyć - stwierdziła. - Sam
mówiłeś, \e nie chcesz być wcześniej.
Zamknęła drzwi na klucz i ruszyła w stronę windy.
Zdą\yła jednak zauwa\yć, \e Linc wygląda naprawdę świetnie
w cudownym garniturze i wełnianej jesionce. Z daleka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]