[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podstawie niektórych oznak. Pamiętasz, jak ktoś dokuczał jej w czasie
naszego weselnego obiadu, że zjadła dwa desery?
- Myślałem, że po prostu chce przybrać na wadze. Marcie uśmiechnęła
się.
- Na pewno przybrała. To już szósty miesiąc. Nie mogę uwierzyć, jak jej
się to udało ukryć przez tak długi czas. To prawda, że jest wysoka.
Ubranie również potrafi bardzo wiele zakamuflować. Niewiele
brakowało, a dziecko urodziłoby się, zanim ktokolwiek z nas by się
zorientował.
- Hmm.
- A gdy się już urodzi, czy nadal zamierzasz zachowywać się jak gbur?
Odwrócił się do niej i już otworzył usta, by się odezwać, jednak po
krótkim namyśle zrezygnował i tylko mlasnął językiem.
- Gdy wstałeś i opuściłeś dom w taki sposób, jak to zrobiłeś, sprawiłeś
tym przykrość matce.
- Ja też byłem załamany.
- Och, tak, wszyscy o tym wiemy. Ciągle obnosisz się z tym, mając to
prawie wypisane na czole, żeby cały świat się dowiedział. Wszyscy to
widzimy, ale na szczęście przestajemy się przejmować.
- Przeprosiłem przecież Lucky'ego. Powiedziałem mu, że podzielam jego
radość.
- Wiem, wiem. Widziałam nawet, jak przelotnie uścisnąłeś Devon.
Przynajmniej na tyle się zdobyłeś.
- Gdybym się uśmiechał i udawał radość, czułbym się jak hipokryta.
- Hipokryta? Jakże to słowo dziwacznie brzmi w twoich ustach!
- Co chcesz przez to powiedzieć?
Zatrzymał samochód przy wjezdzie na teren ich posiadłości. Marcie
wysiadła i weszła do domu. Zdejmowała właśnie płaszcz, kiedy ją
dogonił.
- Co chcesz przez to powiedzieć?! - krzyknął ze złością i cisnął swój
płaszcz na podłogę.
W tym momencie coś w niej pękło. Przez ponad miesiąc pobłażała mu,
obracała w żart ponure odzywki, nie zwracała uwagi na prowokacje.
Wiedziała, że czyni je rozmyślnie. Im bardziej starała się uprzyjemnić mu
życie, tym bardziej wysilał się, by zachowywać się jak nieokrzesany. Tak
wyglądało życie u jego boku. Do diabła! Nadszedł czas, by dostał tyle, ile
sam z siebie daje.
Zbliżyła się do niego.
- Chcę przez to powiedzieć, Chase, że jesteś hipokrytą za każdym razem,
gdy spotykamy się z twoją rodziną. To znaczy, że gratulacje złożone na
ich ręce były równie nieszczere, co twoje demonstracyjne pozy w
stosunku do mnie.
Potrząsnął głową.
- To nieprawda. Bardzo się cieszę, że mój brat... Poczekaj chwilę. O
jakich demonstracyjnych pozach w stosunku do siebie mówisz?
- No dalej, Chase! - krzyknęła. - Powiedz, że chcesz, żebym to
wypowiedziała na głos.
- Do diabła! W ogóle nie wiem, o czym mówisz! Wyprostowała się i
wbiła w niego wzrok. Jej policzki pałały.
- Mówię o tych pozorach, które stwarzasz. Ja siadam na sofie, ty siadasz
na sofie. Ja krzyżuję nogi, ty kładziesz dłoń na moim kolanie. Ja wstaję, ty
obejmujesz mnie ramieniem. Jest mi zimno, ty odstępujesz mi swoją
kurtkę. Ja spoglądam na ciebie, ty głaszczesz mnie po włosach. Ja się
śmieję. Ty się śmiejesz.
Wiedziała, że coraz bardziej podsyca stan napięcia, ale
nie mogła się już zatrzymać. Była zmęczona takim życiem. Każdej
niedzieli przez kilka godzin znosiła jego pełne słodyczy mężowskie
pieszczoty, o których wiedziała, że dla niego nic nie znaczą. Wracała do
domu rozgorączkowana i pobudzona. I bez nadziei, że cokolwiek
przyniesie jej ulgę. Skoro tylko znalezli się u siebie w domu, z dala od
rodziny, popadał w zamyślenie i roztargnienie.
- Próbuję być miły - powiedział na swoją obronę - ale jeśli ci się to nie
podoba, mogę sobie darować te grzeczności. - Odwrócił się, podszedł do
kominka i zaczął rozpalać ogień. Wszystkie jego ruchy wyrażały złość i
zniecierpliwienie.
Ale Marcie jeszcze nie skończyła. Podeszła do paleniska i złapała go za
ramię, gdy właśnie odkładał na bok pogrzebacz.
- Twoja rodzina jest na etapie obserwowania nas, jak się do siebie
nawzajem odnosimy, i ocenia to. Dzięki twoim coniedzielnym
przedstawieniom, godnym najwyższych aktorskich nagród, jestem
pewna, że nabrali przekonania, iż nasze pożycie układa się wspaniale.
Ostatnia rzecz, która może im przyjść do głowy, to fakt, że żyjemy w
celibacie. Widzę, jak nieraz przechwytują niektóre z przeciągłych
spojrzeń, jakie mi posyłasz, wiedząc, że oni patrzą. Jestem pewna, że nie
uszło ich uwagi, jak okręcałeś sobie wokół palca kosmyk moich włosów
w czasie, gdy rozprawiałeś z Luckym na temat koszykówki. Jakby mogli
przeoczyć to, że trącasz łokciem mój biust, gdy sięgasz po filiżankę
kawy?
- Nie udawaj teraz, Marcie, że ci się to nie podoba -powiedział
wibrującym głosem. - Nawet przez koszulę czuję, jak twardnieją ci sutki.
Słyszę to delikatne westchnienie, które każdorazowo wydobywa się z
twojego gardła. - Wykorzystał to, że na chwilę odjęło jej mowę, by
rozpocząć własny atak. -Skoro jesteśmy już przy tym temacie, nie lubię
twojej gry wstępnej.
- Gry wstępnej?
- Gry wstępnej. A jakże inaczej można nazwać to, gdy kładziesz dłoń na
wewnętrznej stronie moich ud i przesuwasz nią w górę i w dół? Och,
jesteś na tyle ostrożna, by wyglądało to na przypadkowy gest, ale wiesz
doskonale i ja wiem, oboje wiemy, co dzieje się kilka centymetrów
powyżej! I jeśli nie podoba ci się, gdy obejmuję cię ramieniem - ciągnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl