[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwycić płaszcz i machnąć nim, oplątując obie nasze klingi. Próbowałem też od-
wrócić się padając, by wylądować na górze. To się nie powiodło. Upadliśmy obok
siebie, twarzą w twarz, a osłona rękojeści miecza- chyba mojego  wbiła mi
się mocno w żebra po lewej stronie. Prawą dłoń miałem uwięzioną pod sobą, lewą
ciągle zaplątaną w płaszcz. Jego lewa była wolna. Sięgnął mi do twarzy. Ugryzłem
51
go w rękę, ale nie zdołałem jej utrzymać. Tymczasem wyrwałem jakoś swoją le-
wą i walnąłem go w szczękę. Odwrócił głowę, spróbował kopnąć mnie kolanem,
trafił w biodro, potem dzgnął sztywnymi palcami celując w oczy. Chwyciłem go
za nadgarstek i przytrzymałem. Nadal nie mogliśmy użyć prawych rąk  byliśmy
mniej więcej równej wagi  zatem musiałem tylko ścisnąć.
Kości zachrzęściły w moim uchwycie i wtedy po raz pierwszy krzyknął. Po-
tem odepchnąłem go po prostu, przyklęknąłem i zacząłem wstawać, ciągnąc go
w górę. Koniec zabawy. Zwyciężyłem.
Opada nagle bezwładnie. Przez moment sądziłem, że to jakaś końcowa sztucz-
ka, natychmiast jednak zauważyłem sterczący mu z pleców sztylet. Człowiek
z ponurą gębą, który go tam wbił, zaciskał właśnie palce, by wyrwać broń.
 Ty sukinsynu!  ryknąłem po angielsku, ale jestem pewien, że zrozumiał,
o co mi chodzi. Puściłem zwłoki i wbiłem pięść w twarz obcego. Padł na plecy,
a sztylet pozostał na miejscu.  Był mi potrzebny!
Pochwyciłem mojego niedawnego przeciwnika i ułożyłem w możliwie najwy-
godniejszej pozycji.
 Kto cię przysłał?  spytałem.  Jak mnie znalezliście?
Uśmiechnął się słabo i krew pociekła mu z ust.
 Nic za darmo  powiedział.  Spytaj kogoś innego.
Głowa mu opadła i poplamił mi krwią koszulę. Zciągnąłem mu z palca pier-
ścień i dołączyłem do kolekcji tych przeklętych błękitnych kamieni. Potem wsta-
łem i spojrzałem na właściciela sztyletu. Dwaj inni pomagali mu wstać na nogi.
 Do diabła, dlaczego to zrobiłeś?  zapytałem podchodząc.
 Uratowałem ci to cholerne życie  warknął.
 Akurat! Może właśnie przez ciebie je stracę. Ten człowiek był mi potrzebny
żywy.
Wtedy odezwała się osoba stojąca po jego lewej ręce.
Rozpoznałem głos. Delikatnie położyła dłoń na mym ramieniu; nie zauważy-
łem nawet, że uniosłem je, by uderzyć raz jeszcze.
 Zrobił to na mój rozkaz  powiedziała.  Bałam się o twoje życie i nie
zdawałam sobie sprawy, że chcesz wziąć jeńca.
Patrzyłem na jej bladą, pełną godności twarz pod uniesionym kapturem płasz-
cza. To była Vinta Bayle, dama Caine a, którą ostatnio widziałem na jego pogrze-
bie. Była też trzecią córką barona Bayle a, któremu Amber zawdzięczał wiele
nocnych pijatyk.
Zauważyłem, że drżę lekko. Odetchnąłem głęboko i spróbowałem się opano-
wać.
 Rozumiem  mruknąłem wreszcie.  Dziękuję ci.
 Przepraszam.
Pokręciłem głową.
52
 Nie mogłaś wiedzieć. Co się stało, to się stało. Jestem wdzięczny każdemu,
kto próbuje mi pomóc.
 Nadał mogę ci pomóc  oświadczyła.  Może nie zrozumiałam tej sy-
tuacji, ale sądzę, że niebezpieczeństwo nadal ci grozi. Chodzmy stąd. Skinąłem
głową.
 Chwileczkę.
Podszedłem do drugiego zabitego i zabrałem Frakir; natychmiast zniknęła mi
w lewym rękawie. Miecz, którego używałem, mniej więcej pasował do pochwy,
więc wcisnąłem go i poprawiłem pas, przesuwając broń do tyłu.
 Chodzmy  powiedziałem.
Całą czwórką ruszyliśmy w stronę ulicy Portowej. Zaciekawieni gapie po-
spiesznie schodzili nam z drogi. Ktoś pewnie już okradał zabitych. Wszystko się
sypało; ośrodek władzy nie potrafił utrzymać porządku. Ale, do diabła, to przecież
był mój dom.
Rozdział 4
Z żebrami obolałymi po spotkaniu z rękojeścią miecza szedłem z lady Vintą
i dwoma służącymi Bayle ów pod jasnym księżycem i błyszczącymi gwiazdami,
poprzez morską mgłę, coraz dalej od Alei Zmierci. Miałem szczęście, że oprócz
siniaka na piersi praktycznie bez szwanku wyszedłem ze starcia z tymi, którzy
chcieli mnie zabić.
Nie wiem, jak mnie znalezli tak szybko po powrocie. Miałem jednak wrażenie,
że może Vinta się tego domyśla. Byłem skłonny jej zaufać. Znałem ją trochę; poza
tym jej partner, wuj Caine, zginął z ręki mojego byłego przyjaciela, Luke a. A to
chyba on był dostawcą tych błękitnych kamieni.
Kiedy skręciliśmy w Portową, w kierunku morza, spylałem, co planuje.
 Myślałem, że idziemy na Winną.
 Wiesz, że grozi ci niebezpieczeństwo  oznajmiła.
 To chyba dość oczywiste.
 Mogę cię zabrać do domu ojca  stwierdziła.  Albo odprowadzić do
pałacu. Ktoś jednak wiedział, że tu jesteś, i nie musiał długo szukać.
 To prawda.
 Mam lodz zacumowaną w porcie. Możemy popłynąć wzdłuż brzegu i przed
świtem dotrzeć do wiejskiej rezydencji mojego ojca. Znikniesz. Kto by cię szukał
w Amberze, zgubi trop.
 Nie wierzysz, że w pałacu będę bezpieczny?
 Może. Ale wszyscy w okolicy będą wiedzieli, gdzie przebywasz. Płyń ze
mną, a przestanie ci to grozić.
 Kiedy nie wrócę, Random dowie się od strażników, że poszedłem w Aleję
Zmierci. To go zaniepokoi i wywoła sporo zamieszania.
 Jutro skontaktujesz się z nim przez Atut i powiesz, że wyjechałeś na wieś. . .
o ile masz ze sobą karty.
 Rzeczywiście. Skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać? Nie przekonasz mnie,
że nasze spotkanie było przypadkowe.
 Nie, szliśmy za tobą. Siedzieliśmy naprzeciwko karczmy Billa.
 Przewidywałaś, że będę miał kłopoty?
54
 Dostrzegłam taką możliwość. Gdybym wiedziała wszystko, nie byłoby ca-
łego zajścia.
 Ale o co tu chodzi? Co o tym wiesz i jaka jest w tym twoja rola?
Roześmiała się, a ja uprzytomniłem sobie, że po raz pierwszy słyszę jej
śmiech. Nie była taką zimną, ironiczną kobietą, jak ją sobie wyobrażałem u boku
Caine a.
 Chcę odbić, póki trwa przypływ  powiedziała.  A odpowiedz na twoje
pytanie to długa historia. Zajmie nam całą noc. Co wybierzesz, Merlinie? Bezpie-
czeństwo czy satysfakcję?
 Chciałbym jedno i drugie, ale może po kolei.
 Doskonale.  Zwróciła się do niższego z dwóch służących, tego, które-
go uderzyłem.  Jarl, wracaj do domu. Rano powiesz mojemu ojcu, że posta-
nowiłam wrócić do Arbor. Wytłumaczysz, że noc była piękna i miałam ochotę
pożeglować, więc wzięłam łódz. Nie wspominaj o Merlinie. Mężczyzna uchylił
kapelusza.
 Jak sobie życzysz, pani.
Zawrócił drogą, którą przyszliśmy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl