[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sybil był w dalszym ciągu mister Rodneyem, mimo że nazywała go teraz
Davidem. Pogrążyła się całkowicie w pracy, którą uważała za bardzo
interesującą. Ku jej wielkiemu zdziwieniu David wydawał się wysoko cenić
jej opinie.
RS
93
W południe Wong przynosił im lunch na tacy. Czasami jedli w gabinecie
i dyskutowali. Czasami jednak wychodzili również na taras i siadali w
cienistym kącie.
Następne dni przebiegały jakby według określonego planu. Sybil
wstawała wcześnie i szła popływać w basenie, ponieważ uważała zrobienie
kilku rundek przed pracą za odświeżające. Z początku była sama, potem
dołączał do niej David. Pózniej pływali razem każdego ranka.
O wpół do dziewiątej Wong przynosił im śniadanie, które jadali obok
basenu. Potem przystępowali do pracy, którą kończyli dopiero wczesnym
popołudniem.
Sybil szła wtedy do swego pokoju i spała pół godziny.
O trzeciej spotykała się z Davidem przy stajniach na lekcje jazdy konnej.
%7ływiła obawy, że wkrótce mu się znudzą te codzienne lekcje. Jemu jednak
zdawały się sprawiać radość i zadowolony był z jej postępów tak samo jak
ona.
Kolacje w dalszym ciągu jadał poza domem. Sybil często zastanawiała
się nad tym, dokąd może chodzić. Czasem myślała, że byłoby lepiej, gdyby
pokazywał się publicznie z jakąś inną kobietą, żeby umilkły plotki na jej
temat.
Lecz w następnej chwili ta sama myśl czyniła ją bardzo nieszczęśliwą, i
Sybil zdawała sobie sprawę, jaka jest zazdrosna. Wciąż wyobrażała sobie,
jak David chodzi do lokali z inną kobietą. Próbowała wprawdzie czytać i
jakoś się rozerwać, ale niezupełnie jej się to udawało.
W czasie, który spędzała z Davidem, Sybil dokładała wszelkich starań,
żeby zachować dystans i nadać ich kontaktom charakter głównie zawodowy.
Zauważyła jednak wkrótce, że nie bardzo jej to wychodzi.
Z każdym dniem, jaki spędzali razem, rosło w niej uczucie do Davida.
Zauważyła także, iż David obserwuje ją podczas pracy. Udawała wtedy, że
nie widzi, jak się w nią wpatruje.
Pewnego popołudnia David zaproponował, żeby zamiast zwykłej lekcji
zrobili przejażdżkę wzdłuż plaży. Sybil zgodziła się z ochotą, i wkrótce
potem zawrócili konie w kierunku plaży. Nieodparcie nasunęło jej się
wspomnienie, jak jechała tą drogą po raz pierwszy. Od tamtej pory nauczyła
się trzymać w siodle tak pewnie, że nie potrafiła zrozumieć swego
ówczesnego strachu.
Kiedy dotarli na plażę, David ruszył galopem, jak wtedy. Tym razem
Sybil dała jednak swemu koniowi ostrogę i podążyła za nim. Jego ogier był
wprawdzie szybszy od jej konia, lecz bez trudu dotrzymywała Davidowi
RS
94
kroku. Miała wiatr we włosach i słoneczne ciepło na plecach. Czuła się tak
lekko i swobodnie! %7łycie było wspaniałe i cudowne!
David zatrzymał swego konia. Dotarli do miejsca, gdzie skały dochodziły
do samego morza, tworząc w ten sposób naturalną granicę plaży.
Potrafisz rozwinąć ładną szybkość, Sybil! pochwalił ją David i
uśmiechnął się do niej.
Było cudownie. Sybil była zupełnie zdyszana. Pierwszego dnia
za nic w świecie bym nie pomyślała, że jazda konna kiedykolwiek będzie
mi sprawiać taką frajdę.
Z powrotem szli pieszo prowadząc konie za cugle. Przed nimi słońce
tonęło w morzu płomienną czerwienią. Kiedy przechodzili obok Potlatch
Clubu, wiele małych żaglówek wracało właśnie do portu. Sybil spytała
Davida, czy już kiedyś żeglował.
Owszem, i to bardzo często. Ale tylko na dużych żaglowcach lub
jachtach. Na małych łodziach znam się słabiej. Czyżbyś potrafiła obchodzić
się z małą łódką?
Sybil przytaknęła skinieniem głowy.
Jako dziecko często spędzałam wakacje nad małym jeziorem. Tam
często pływaliśmy żaglówką.
W takim razie moglibyśmy jutro wybrać się na żagle! Może ty byś
mnie dla odmiany nauczyła czegoś? J Zwłaszcza że do tej pory codziennie
jezdziliśmy konno?
Byłoby to możliwe? Chodzi mi o to, czy te łodzie nie są własnością
klubu.
Owszem, są, ale jego członkowie mogą z nich korzystać, a ja nim
właśnie jestem. Nie byłoby zatem żadnego problemu.
Sybil spojrzała na Davida błyszczącymi oczyma. Ledwo udało jej się
zachować chłód i rezerwę, gdyż była przeszczęśliwa.
Z mojej twarzy na pewno można wyczytać wszystko, pomyślała. Ale
taka była szczęśliwa, że było jej to obojętne.
Następnego dnia powędrowali wzdłuż plaży do klubu. Oboje byli w
strojach kąpielowych. Sybil patrzyła z podziwem na silne ciało Davida.
Ramiona i nogi miał muskularne jak sportowiec.
Kiedy spychał łódz na wodę, postanowiła mu pomóc. Mimo że główny
ciężar spoczywał na nim, spodobała jej się myśl, żeby robić coś wspólnie z
nim.
Powiedziała mu, jak postawić maszt i podnieść żagle. Kiedy się z tym
uporali, wiatr uderzył w żagle i popchnął łódkę na fale. Woda prysnęła
wysoko, i drobna piana pokryła ich ciała i twarze.
RS
95
Aódz przechyliła się lekko na bok, więc usiedli obydwoje na
przeciwnych burtach, żeby zapewnić równowagę.
Sybil prowadziła żaglówkę ostro pod wiatr. David siedział tak blisko
niej, że jego noga przylegała do jej szczupłej opalonej nogi. Ledwo mogli
rozmawiać, gdyż wiatr porywał wszelkie słowa.
Sybil pokazała Davidowi, jak trzeba obrócić miecz, żeby przenieść ciężar
łodzi na drugą stronę.
Kiedy wykonali ten manewr po raz trzeci lub czwarty,
David objął nagle ramieniem jej nagą talię i przycisnął swoje wargi do jej
ust.
Miała wrażenie zupełnego zatopienia się w tym pocałunku, który
odbierał jej oddech. W pewnej chwili porwał małą łódkę nagły podmuch
wiatru. Ponieważ nikt nie trzymał steru, uderzenie wiatru wystarczyło do
tego, by łódka się wywróciła. David i Sybil wpadli razem do wody. On
schwycił ją i przycisnął mocno do siebie.
Dlaczego to zrobiłeś? Posłała mu pełne oburzenia spojrzenie.
Wylądowaliśmy w wodzie...
Dlatego, że od dawna chciałem trzymać cię w ramionach odparł
David z powagą. W dalszym ciągu trzymał ją mocno.
Chodzi mi o to, dlaczego wywróciłeś łódz. Pierwsze prawo żeglarskie
mówi: Zostaw kapitana w spokoju.
Prawa są po to, żeby je łamać. W tym wypadku opłaciło się. Jak
inaczej mógłbym przyciągnąć twoją uwagę, żeby ci powiedzieć, że cię
kocham?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]