[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Devlin już klęczał przy niej. Stopa bolała ją i piekła żywym ogniem.
Zaczynała czuć zawroty głowy. Z sykiem wciągnęła powietrze.
 Co się stało?  spytał z niepokojem.
Ze zgrozą stwierdziła, że ostry ból przeniósł się wyżej, niemal pod
kolano.
 N nie wiem. Coś mnie ukąsiło.
 Wąż?  Devlin rozejrzał się czujnie.
Ostrożnie odgiął jej ręce; czerwony strumyczek krwi splamił biały
piasek.
Klnąc pod nosem, macał dokoła pośród długich zdzbeł trawy, po czym
wyjął z niej jakiś przedmiot. Jego brzegi miały kolor krwi.
 Chyba zaatakowała cię muszla  mruknął z niewesołym uśmiechem.
Kołysała się lekko w nadziei, że ruch złagodzi ostry ból.
 To lepsze, niż nastąpić na kobrę.
80
R
cL
T
 Kobry tu nie występują. Bałem się, że to tajpan pustynny.
 Czy to wąż jadowity?
 Zmiertelnie.  Pokręcił głową i przyjrzał się ranie.  To głębokie
skaleczenie.
 Przeżyję.
 Nie, jeżeli wda się infekcja. Posocznica to nic przyjemnego. Musimy
pojechać do miasta i znalezć lekarza.
Do piekącego bólu dołączyło poczucie winy. Nie mogła mu spojrzeć w
oczy.
 Przykro mi, Devlin.
 Dlaczego?
 Powinnam uważać, gdzie stawiam stopy.  Wszystko zepsuła. Muszą
przedwcześnie opuścić rajską wyspę.
 To był wypadek.
 Przygody nie są chyba moją mocną stroną.
 Nic podobnego  zaprzeczył, biorąc ją w ramiona.  Ale obiecaj mi, że
nie będziesz skakała na bungee ani opływała Trójkąta Bermudzkiego.
Objęła go za szyję, myśląc z goryczą, że pojutrze Devlin nie będzie się
przejmował tym, co ona robi w wolnym czasie. Pożegnają się, on zechce może
jeszcze zadzwonić, lecz w końcu zrezygnuje i da jej spokój. Już to przerabiali.
Tym razem będzie prościej.
Dla niego na pewno.
Devlin zaniósł ją do bungalowu, gdzie oczyścił i zabandażował jej ranę,
korzystając z dobrze zaopatrzonej apteczki. Eden sprawdziła komórkę. %7ładnej
wiadomości od Sabriny.
Półsiedziała na kanapie, oparta o poduszki, ze stopami ułożonymi
wysoko, zastanawiając się głośno nad tym, jak powinna postąpić.
81
R
cL
T
 Chciałabym do niej zadzwonić.  Postukiwała palcem w klawisze. 
Ale wolałabym, żeby to ona nawiązała ze mną kontakt, kiedy poczuje się
gotowa.
 Masz rację.  Przyniósł jej szklankę wody.
 Zanadto się przejmuję, prawda?  Palce świerzbiły ją, żeby wcisnąć
przycisk  połącz".
 Kochasz siostrę i martwisz się o nią.
Z pozoru spokojny Devlin wydawał się zdenerwowany. Mięsień policzka
pulsował, oczy rzucały posępne spojrzenia.
Ruchem podbródka wskazał jej obandażowaną stopę.
 Ta rana powinna być jak najszybciej zaszyta.
 Może poczekać...
 Nie, nie może.  Podszedł do stolika i wyjął z glinianej misy komplet
kluczyków.  Wezmiemy drugą łódz i poszukamy w mieście lekarza.
Zacisnęła zęby, ale postanowiła się nie sprzeciwiać. Wiedziała, że
dyskusje są bezsensowne, gdy Devlin podjął decyzję. W sumie cieszyła ją jego
troska. Mogłaby nawet nabrać nadziei, gdyby nie przekonanie, że jest ona
płonna.
Najbliższym miastem była Noosa. Devlin zręcznie sterował
sześciometrową motorówką w górę rzeki, po czym zacumował ją od strony
północnego wybrzeża. Nie chciał słyszeć, żeby Eden szła samodzielnie, tylko
niósł ją, gdy szukali gabinetu lekarza.
Nie była pewna, czy jego troska bardziej ją cieszy, czy zawstydza,
napotkali bowiem wiele zdziwionych spojrzeń. Grupka czekających na autobus
starszych kobiet biła im brawo. Jednak Devlin zdawał się tego nie zauważać.
Wparował do pierwszego napotkanego gabinetu chirurga, wypytał o jego
82
R
cL
T
kwalifikacje, po czym oznajmił, że przybył z nagłym przypadkiem;
prawdopodobnie pacjentkę ukąsił wąż.
Lekarz przyjął ją bez zwłoki. Zarumieniła się, gdy odkrył ranę, nie zaś
ukąszenie.
Pielęgniarka ponownie oczyściła i opatrzyła rozcięcie. Eden ostrożnie
wyszła o kulach. Devlin zerwał się na jej widok, jego twarz wyrażała niepokój.
To dziwne. Przecież to ona powinna się o niego martwić, nie zaś na odwrót.
Niemniej jednak było jej przyjemnie.
 W porządku?  spytał, ujmując ją delikatnie pod łokieć.
 Chyba tak.  Skinęła w stronę recepcji.  Muszę jeszcze...
 Rachunek został już zapłacony.  Przyjrzał się kulom.  Mógłbym cię
przecież ponieść.
 Myślałam, że już ci ręce odpadają.
 Dopiero zaczynałem się rozgrzewać  odparł z pewnym siebie
uśmiechem, otwierając przed nią drzwi.  Możemy zjeść tu lunch.
Rozejrzała się po wysadzanej drzewami ulicy.
 Noosa jest znana z eleganckich butików.
 Jeśli chcesz, możemy się potem przejść.
W normalnych warunkach chętnie skorzystałaby z szansy. Ale dziś...
 Wolałabym wrócić po lunchu na wyspę  odrzekła ze słabym
uśmiechem.  O ile nie masz nic przeciwko temu.
W jego oczach zamigotały wesołe iskierki.
 W najmniejszym stopniu. Zrobimy, jak zechcesz.
83
R
cL
T
ROZDZIAA JEDENASTY
Zjedli niespieszny lunch w jednej z kafejek Noosy, a kiedy wrócili na
wyspę, było już dobrze po południu. Wzięli koc i Devlin zaniósł Eden nad
jezioro.
Rozłożyli się w chłodnym cieniu i kochali, smakując każdą chwilę.
Potem leżeli przytuleni, gawędząc i obserwując obłoki na niebie.
Jeszcze pózniej wszedł wraz z nią do wody, trzymając ją na rękach, żeby
nie zamoczyła bandaża. Gdy zanurzyli się powyżej pasa, pocałował ją i obrócił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl