[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poddani, ogromnie lubią wino, chocia\ w ich królestwie nie rodzi się
winorośl. Sprowadzały więc wino, podobnie jak inne towary, z daleka,
od swoich krewniaków z południa albo z winnic ludzi
zamieszkujących odległe kraje.
Przyczajony za wielką beczką Bilbo zobaczył klapę w podłodze,
zbadał jej przeznaczenie, a podsłuchując z ukrycia rozmów
królewskiej słu\by, dowiedział się, w jaki sposób wino i ró\ne towary
dostają się rzeką lub lądem do Długiego Jeziora. Okazało się, \e było
tam miasto wzniesione przez ludzi na palach daleko od brzegów,
pośrodku jeziora - dla obrony przed wszelkimi nieprzyjaciółmi, a
zwłaszcza przed smokiem z Samotnej Góry. Z tego Miasta na Jeziorze
beczki spławiano w górę Leśnej Rzeki. Niekiedy wiązano je razem w
ogromne tratwy i za pomocą tyk lub wioseł pchano pod prąd; niekiedy
ładowano beczki na płaskodenne łodzie. Opró\nione beczki zrzucano
przez klapę z piwnicy do strumienia, a potem otwierano bramę wodną
i beczki, podskakując na wodzie, spływały z nurtem w dół, a\ do
odległego miejsca na wschodnim skraju Mrocznej Puszczy, gdzie
brzegi zwę\ały się tak, \e mo\na było baryłki zatrzymać, powiązać z
sobą i dalej w porządku wysłać z biegiem Leśnej Rzeki do Miasta na
Jeziorze.
Długo siedział Bilbo dumając o Wodnej Bramie i zastanawiając się,
czy nie dałoby się jej u\yć do ucieczki, a\ wreszcie wylągł się w głowie
hobbita zarys desperackiego planu.
Właśnie zaniesono do cel kolację. Stra\nicy ściągali z korytarzy,
zabierając z sobą pochodnie i zostawiając tę część groty w
ciemnościach. Bilbo podsłuchał, jak królewski piwniczy mówił do
dowódcy stra\y: - Chodz teraz ze mną, spróbujesz nowego wina, które
właśnie dostarczono. Będę miał tej nocy cię\ką robotę, bo trzeba
piwnicę oczyścić z pustych beczek; napijmy się, \eby nabrać sił.
- Bardzo chętnie - odparł ze śmiechem dowódca stra\y. - Skosztuję
wina wraz z tobą, przekonamy się, czy jest godne królewskiego stołu.
Dziś w nocy król urządza ucztę, wstyd byłby, gdybyś podał kiepskie
trunki. Kiedy Bilbo to usłyszał, serce zabiło mu \ywiej, zrozumiał
bowiem, \e szczęście mu sprzyja i \e będzie mógł niezwłocznie
wypróbować swój desperacki plan. Zledził dalej obu elfów; podczaszy z
dowódcą stra\y zasiedli w małej piwniczce przy stole, na którym
stanęły dwa wielkie dzbany. Wkrótce zaczęli pić śmiejąc się wesoło.
Przypadek znów okazał się niezwykle dla Bilba łaskawy. Na ogół
trzeba nie lada trunku, by spoić leśnego elfa, to było jednak
szczególnie mocne wino z ogrodów Dorwiniona, przeznaczone nie dla
\ołnierzy i słu\by, lecz wyłącznie na królewskie uczty, do picia
małymi kielichami, a nie z ogromnych dzbanów.
Nie upłynęło wiele czasu, gdy dowódca stra\y najpierw zwiesił
głowę, potem zło\ył ją na stole i wreszcie usnął. POdczaszy przez
chwilę jeszcze gadał i śmiał się sam do siebie, jakby wcale nie
spostrzegając, co się z kompanem dzieje, lecz wkrótce on tak\e skłonił
głowę na stół i chrapnął do wtóru przyjacielowi. Wówczas do
piwniczki wśliznął się hobbit. I oto ju\ niebawem dowódca stra\y
pozbył się kluczy, a Bilbo ile sił w nogach biegł korytarzem w stronę
cel więziennych. Wielki pęk kluczy był trochę za cię\ki dla hobbita,
któremu te\ serce podchodziło co chwila do gardła; miał wprawdzie
pierścień na palcu, nie mógł jednak zapobiec temu, by klucze od czasu
do czasu nie szczęknęły i nie zadzwoniły głośno, i za ka\dym razem
trząsł się cały z przera\enia.
Najpierw otworzył celę Balina i zamknął ją natychmiast starannie,
gdy krasnolud znalazł się w korytarzu. Balin, jak łatwo sobie
wyobrazić był okropnie zdziwiony, a chocia\ rad wydostał się z
przykrej, ciasnej kamiennej komórki, miał ochotę zadawać mnóstwo
pytań i dowiedzieć się czegoś o zamiarach Bilba i o wszystkim w
ogóle.
- Nie czas teraz na wyjaśnienia - powiedział hobbit. - Idz za mną i
nie pytaj. Musimy trzymać się w gromadzie i pilnować, \eby się nikt
nie odłączył. Uciekniemy wszyscy lub \aden - to nasza ostatnia
szansa. Jeśli nas wykryją, kto wie, co król zrobi, prawdopodobnie
zakuje wam ręce i nogi w kajdany. Proszę cię, mój drogi, nie zaczynaj
teraz dyskusji. Bilbo biegł więc od drzwi do drzwi, póki nie zebrał koło
siebie dwunastu krasnoludów, z których \aden zresztą po tak długim
więzieniu w ciemnościach nie ruszał się zbyt \wawo. Hobbitowi serce
zamierało, ilekroć któryś z nich wpadał na drugiego, mruczał lub
[ Pobierz całość w formacie PDF ]