[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kwiatami, jakby płonęło żywym ogniem. To było ogniste drzewo.
Podszedł do siatkowych drzwi, a Charlie razem z nim.
- Musisz coś wiedzieć, zanim do niej pójdziesz - powiedział Charlie. - Ogolili jej
głowę do terapii, która, niestety, nie pomogła.
- Włosy nie mają dla mnie znaczenia - odparł Nathan.
- Jest jeszcze coś - powiedział Charlie. - Straciła wzrok. Lisa usłyszała, jak do niej
podchodził, i zwróciła się w jego stronę. Teraz prowadziły ją tylko dzwięki, ale coraz lepiej
radziła sobie z rozpoznawaniem, czy podchodziła do niej zakonnica czy ktoś inny.
- Cześć, Malone.
Nathan stanął przed jej wózkiem, wzruszenie ścisnęło mu gardło tak mocno, że nie od
razu mógł mówić. Wyglądała tak krucho na tym wózku, a jej ogolona głowa przewiązana
była jedwabną chustką. Cała uraza, którą do niej chował odkąd wyjechała bez słowa
pożegnania, w jednej chwili zniknęła.
- Jak ci się podoba mój nowy styl? - zapytała. - Słyszałam, że łysina jest trendy.
Pochylił się i uścisnął jej dłonie.
- Jesteś piękna.
- Kłamca.
- Kocham cię.
- Po co przyjechałeś?
- %7łeby ci to powiedzieć. Westchnęła i odwróciła głowę.
- Chciałam doczekać tu końca i umrzeć w samotności. Pomyślałam, że tak będzie
najlepiej.
- Nie dla mnie. Chcę być z tobą.
- Nie utrudniaj, Malone.
Usiadł na chłodnym kamieniu u jej stóp.
- Jodie i Skit cię pozdrawiają. Moi rodzice przekazują, że bardzo im ciebie brakuje.
Fuller mówi, że twoje dwa wiersze dostały się do czołówki najlepszych prac z całej Atlanty.
Blizniaczki potrafią już samodzielnie stać. Ominął nas bal na koniec szkoły.
- Blizniaczki same stoją? - ucieszyła się Lisa. Nie zwróciła uwagi na pozostałe wieści.
- Chodzą, trzymając się mebli. Ciągle się przewracają, ale wstają i dalej próbują. Są
całkiem urocze, jak na dziewczyny.
Lisa uśmiechnęła się, oczami wyobrazni widząc dzieci.
- A jak miewają się Charlie i moja mama?
- Są smutni, ale w miarę dobrze.
- Boże, tak bym chciała... - nie dokończyła, tylko wyciągnęła ręce. Pochylił się nad
nią, a ona palcami dotknęła jego twarzy i włosów. - Urosły ci włosy.
- Nie mam czasu, żeby je obciąć, - Jego głos prawie się załamał.
- Brakuje mi jazdy motocyklem - powiedziała smutno. - Uwielbiałam to poczucie
wolności, jakie mi dawał.
- Pamiętasz tę imprezę, kiedy wsiadłem na twój motor i nie chciałem zejść?
- Potem przez godzinę rozmawialiśmy przy kawie.
- Myślałem, że cię zanudziłem.
- A ja sądziłam, że potem będziesz się przechwalał, no wiesz, chłopakom w szatni, jak
to udało ci się upolować Lisę Lindstrom.
- Musiałbym być skończonym idiotą.
- Przepraszam cię za tę imprezę w akademiku. Wzruszył ramionami, ale zreflektował
się, że ona nie widzi jego gestów.
- Szalałem z zazdrości. Nie mogłem znieść twoich byłych facetów.
- Tej nocy, kiedy zostałeś u mnie po balu walentynkowym...
- To była najpiękniejsza noc w moim życiu. - Pogładził jej kolana przykryte kocem. -
%7łałujesz?
- Ani trochę.
Jego serce podskoczyło.
- Wtedy pokochałem cię jeszcze mocniej, jeżeli to możliwe.
- Patrzył, jak łzy napływają do jej niewidomych oczu. - Cieszę się, Liso, że tutaj jesteś.
Uśmiechnęła się.
- Kiedy byłam tutaj pierwszy raz, jeszcze widziałam, i kiedy zobaczyłam to drzewo,
wiedziałam, że właśnie tutaj chcę być. Czy nie jest piękne?
- Piękne - powiedział Nathan, ciągle na nią patrząc. Wzięła głęboki oddech.
- Powinnam już wracać do swojego pokoju - powiedziała, znużona. - Nie chcę zrobić z
siebie idiotki i spaść z wózka przy wszystkich. Powiedz to Charliemu, jak wejdziesz do
środka.
- Jasne, przyślę go tu. - Nathan nie był gotów, żeby już iść. Chciał z nią zostać na
zawsze, mimo to powoli wstał. Znowu się zamykała i zrozumiał, że musi uszanować jej
prywatność.
- Dzięki, że pozwoliłaś mi przyjechać.
- A miałam inne wyjście? Jesteś bardzo uparty, Malone.
- Uśmiechnęła się.
- Zrobisz coś dla mnie?
- Co?
- Nazwij mnie po imieniu. Nigdy tak do mnie nie mówisz.
- Nathan.
W jej ustach zabrzmiało to jak modlitwa. Chwiał się na nogach, walcząc, by się nie
rozpłakać.
- Zwietnie się bawiliśmy, prawda? - zapytała Lisa. Pochylił się i ucałował jej usta,
zanim zdążyła się odsunąć.
- Doskonale.
Wycofywał się powoli, patrząc na nią tak długo, jak to było możliwe. Podmuch wiatru
poruszył gałęzie ognistego drzewa, pod którym siedziała. Deszcz drobnych czerwonych
płatków sfrunął w dół, przykrywając ją tysiącami płomieni czystego szkarłatu. Kiedy poczuła,
jak spadają, uniosła twarz ku niebu, pozwalając płatkom okrywać policzki, oczy, usta.
Zwiatła i cienie spływały po niej, przypominając Nathanowi hiszpańskie koronki
plecione z najjaśniejszych czerwonych łez.
Uniosła w górę ramiona, zwróconymi ku górze dłońmi chwytała spadające płatki; była
Ikarem, gotowym ulecieć ku niebu i dotknąć słońca.
Dziewięć dni pózniej, pewnego ciepłego wtorkowego ranka, Nathan zwlókł się z
łóżka, aby stawić czoło kolejnemu dniu, który zbliżał go do skończenia liceum. Podniósł
swoją komórkę, żeby włożyć ją do plecaka. Otworzył ją, żeby sprawdzić stan baterii i
zobaczył, że dostał smsa. Serce podskoczyło mu do gardła, a dłonie zdrętwiały. Odczytał
wiadomość:
Lisa odleciała dziś rano o 3.09. Charlie .
ROZDZIAA 21
Nathan pchał przez ogród taczkę, na której wiózł drzewo. Blizniaczki radośnie
zapiszczały, kiedy przechodził koło nich. Były ogrodzone specjalną zagrodą z solidnego
plastiku, która obejmowała większość powierzchni patia. Wewnątrz było mnóstwo zabawek,
ale Abby koniecznie chciała wyjść z tej klatki i głośno dawała temu wyraz.
- Jestem zajęty. Ab - powiedział Nathan, chociaż nie mogła go zrozumieć. Audrey
stanęła obok siostry i dołączyła do lamentu.
- Chcą, żebyś się z nimi pobawił - powiedziała matka. - Uwielbiają swojego dużego
brata.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]