[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozróżni podróbkę za pięć dolców od prawdziwej obrączki. Zabrali portfel pewnie dlatego, żeby gliny go za
szybko nie zidentyfikowały i nie trafiły do jego wrogów.
- Więc jak go zidentyfikowano? - Mia nie była pewna, czy naprawdę chce znać odpowiedz na to pytanie.
- Po tatuażu na lewym pośladku, pamiątce po popijawie sprzed lat. Były tam jego inicjały i nazwisko.
- I... - zaczął Matthew.
- Słuchajcie, muszę iść do pracy. - Theresa nie dała mu dokończyć i zamknęła drzwi.
Matthew i Mia spojrzeli na siebie i jednocześnie potrząsnęli głowami.
- Wiem, że nic nie wiem - mruknęła.
Matthew odetchnął głęboko.
- Ja też. Chodzmy stąd. Rany, jeśli wcześniej obiecywałem sobie nigdy się nie żenić, teraz powtórzę to
jeszcze dziesięć razy.
Spojrzała na niego.
- Matthew, tylko dlatego, że...
Już zbiegał ze schodów.
- Nie, Mia. Nie i już.
%7łartuje?
- Kiedy ja się denerwowałam z powodu Normana, kazałeś mi myśleć logicznie. Ale ciebie to nie
obowiązuje?
- To co innego - wycedził przez zęby.
Mia szła za nim.
- Dlaczego, bo dotyczy ciebie?
- Tak.
- Super.
- Super - potworzył.
Przewróciła oczami. Zrobił to samo.
- Wiesz co? - zaczął. - Przygotuję kolację, usiądziemy i na spokojnie przeanalizujemy wszystko, czego się
dzisiaj dowiedzieliśmy. Muszę się trochę odprężyć, a potem skoczę po zakupy. Co ty na to?
- Dobra. - Wsiadła do samochodu.
- Super.
Usiadła wygodnie i zamknęła oczy, lecz twarze trzech wdów nakładały się jedna na drugą, łzy jednej, duma
drugiej, gorycz trzeciej. Ciekawe, jak w ten obraz wpasuje się Laurie Gray, o ile Matthew w ogóle pozwoli
im z nią porozmawiać.
Ciekawe. Skoro ma tak złe zdanie o małżeństwie, czemu tak bardzo leży mu na sercu nietykalność
małżeństwa Laurie Gray, choć oboje wiedzą, że to tylko iluzja?
Matthew Gray jest bardzo skomplikowanym człowiekiem. To ją przerażało i intrygowało zarazem.
Daj sobie spokój. Przecież przed chwilą na własne uszy słyszałaś, jak mówi, że się nigdy nie ożeni. Czy
chciałabyś się wiązać z mężczyzną, który unika trwałych związków.
Już się związałaś. I to bardzo.
Kiedy Matthew wchodził do siebie, była szósta wieczorem. Mia poszła do mieszkania siostry, chciała się
rozpakować i sprawdzić, czy Margot nie zostawiła wiadomości na sekretarce. Umówili się, że przyjdzie do
Matthew na pół do siódmej, na kolację.
Którą właśnie szykował. Nic specjalnego, steki, pieczone ziemniaki i szparagi. Był już w połowie drogi ze
sklepu do domu, gdy przypomniał sobie, że nie kupił sałaty. Zawrócił. Sytuacja się powtórzyła z winem.
Chyba trochę za bardzo się przejmuje tą kolacją.
Lecz po nużącym ranku Mii dobrze zrobi porządny domowy posiłek. Jemu także.
Matthew ponakłuwał ziemniaki i wsunął do piecyka. Cały czas myślał o trzech wdowach. Lisa Ann Cole,
Ashley Davidson, Theresa Healy. Jedna pragnęła rozpaczliwie uwierzyć, że mąż ją kochał, druga nie mogła
się pozbierać po jego utracie, trzeciej nic to nie obchodziło.
Lecz łzy nie zawsze oznaczają niewinność, podobnie jak ostre słowa nie są równoznaczne z winą. %7ładna z
trzech kobiet nie powiedziała im niczego, czego nie wyczytali w Internecie - poza sprawą obrączek.
Każdego znaleziono z obrączką na palcu, choć dwóch z nich okradzione.
Matthew dumał nad tym cały czas. Jeśli policjanci zastanawiali się, dlaczego ofiarom rabunku zostawiono
obrączki, teoria Theresy Healy wszystko wyjaśnia.
Matthew pokręcił głową. A może wcale nie ma związku. Może obrączki są nieistotne? Mąż Lisy Ann Cole
nigdy swojej nie nosił, ale miał ją na palcu, gdy go znaleziono. A Davidsona i Healy ego znaleziono
obrabowanych, ale z obrączkami na palcach.
Co to wszystko znaczy?
Rozległ się dzwonek do drzwi i Matthew niemal się ucieszył, że wyrwał go z rozmyślań. Miał już dosyć
coraz trudniejszych pytań bez odpowiedzi.
Mia wyglądała cudownie, miała na sobie luzne czarne spodnie, bluzkę wiązaną na karku i sandałki na
niskim obcasie.
Nie mógł oderwać od niej oczu. Nagle nie pamiętał nawet nazwisk trzech wdów. A co dopiero związku
obrączek ze zbrodniami.
Pachniała perfumami. I mydłem. I szamponem.
Powiedz coś, idioto, upomniał się.
- Wina? - zapytał i porwał butelkę ze stołu.
- Chętnie.
Otworzył butelkę i nalał wina do kieliszków. Podniósł swój w toaście.
- Za co wypijemy?
Mia przechyliła głowę i czekała.
- Może za... współpracę - zaproponował. - Chociaż czasami chciałbym choć na chwilę o tym wszystkim
zapomnieć. Usiłowałem trochę odpocząć, ale ciągle myślałem o wdowach.
- Ja też - przyznała. - No to za współpracę - powtórzyła z uśmiechem. - I za chwilę wypoczynku.
- Chętnie za to wypiję. - Stuknęli się kieliszkami.
Mia pociągnęła nosem.
- Coś bardzo smakowicie pachnie. Steki? I pieczone kartofle?
- I szparagi - dodał.
Zachwyt na jej twarzy sprawił, że już nie żałował kilku spacerów do sklepu.
- Mój były mąż w życiu niczego nie ugotował - powiedziała ze śmiechem. - Nawet płatków śniadaniowych
sam sobie nie wziął.
Matthew nie przypominał sobie, by przedtem słyszał jej śmiech. Cudowny. Dobrze, że się odprężyła na
tyle, by się śmiać. I mówić o małżeństwie lekkim tonem. Czuł, że wiele wycierpiała.
- Cóż, ja miałem do wyboru albo nauczyć się gotować, albo wydawać majątek na gotowe dania -
zażartował. - Poza tym czasami fajnie jest zaprosić kogoś na domową kolację.
Spojrzała na niego i zaraz wbiła wzrok w podłogę. Wróciła dawna nieśmiałość. Uśmiechnął się w głębi
duszy.
- Siadaj. Nie, nie możesz mi w niczym pomóc, masz być ozdobą stołu - zażartował.
Roześmiała się i usiadła posłusznie. Po chwili Matthew podał jedzenie i usiadł koło niej.
- Dziękuję. - W piwnych oczach rozbłysły iskierki. - Wygląda znakomicie.
- To prawda. - Nie odrywał od niej wzroku.
- Mmm. - Wbiła zęby w stek. - Pycha!
Matthew się uśmiechnął, stuknęli się jeszcze raz kieliszkami i zabrali do jedzenia. Podczas posiłku
rozmawiali wyłącznie na lekkie, niezobowiązujące tematy, mówili o Bayswater, Center City i innych
miasteczkach, w których dzisiaj byli. Nic osobistego, żeby nie popsuć sobie apetytu.
Kiedy skończyli, Matthew przestawił butelkę i kieliszki do salonu i przyniósł półmisek owoców, dzbanek
kawy i sorbet cytrynowy.
- Jestem pod wrażeniem, panie Gray - stwierdziła Mia. - Sorbet i kawa!
Usiadł koło niej na kanapie.
- Miałem przeczucie, że będzie ci smakowało.
- Bardzo. - Uśmiechnęła się. - A sorbet cytrynowy to moja słabość.
Chyba za bardzo się z tego cieszył. Ciekawe, czy ma na twarzy głupkowaty uśmiech.
- Wiesz, cały dzień się nad czymś zastanawiałam. - Mia powoli sączyła wino. - Davidson i Healy. Zostali
obrabowani, ale mieli obrączki na palcach. Dlaczego?
- Tak, też o tym myślałem. - Matthew przeczesał włosy palcami. - Zwłaszcza że Davidson miał złotą z
brylantem.
- No tak, można zrozumieć, czemu nikt się nie połasił na obrączkę Healy ego - mruknęła. Matthew skinął
głową.
- Z drugiej strony mamy Jamesa Cole a, który swojej nigdy nie nosił, ale zginął z nią na palcu.
Mia nabrała sorbetu na łyżeczkę.
- Nadal nic nie rozumiem.
- Przeanalizujmy to. - Matthew pochylił się do przodu. - Wczoraj wiedzieliśmy tylko, że te cztery
morderstwa łączy to, że ofiary to żonaci mężczyzni, których sfotografowano w jednoznacznej sytuacji z
Margot. - Sięgnął po truskawkę. - Teraz wiemy, że ten, który nigdy nie nosił obrączki, miał ją na palcu, a
dwaj obrabowani stracili wszystko poza obrączkami. Obrączka jest chyba bardzo ważna, tylko dlaczego?
- Moim zdaniem obrączka sugeruje wdowę - stwierdziła Mia. - No, zobacz. Zleceniodawca Margot chce się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]