[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ślady... a nie wątpię, że zrobił to bardzo skrupulatnie... pewni możemy
być tylko tego, że wyjaśnienie całej sprawy zajmie wiele miesięcy.
Może lat. Wino na ten czas zostanie zarekwirowane jako dowód. A
prasa zapewne dostanie zakaz pisania o sprawie, żeby nie zaszkodzić
reputacji ważnego człowieka, i Philippe będzie mógł zapomnieć o
swoim artykule. Prawnicy Reboula już się o to zatroszczą. - Sam
umilkł, by jego słowa mogły w pełni do nich dotrzeć. - Jakieś pytania,
jak dotąd?
Sophie milczała. Philippe przygryzł dolną wargę i zrobił
zamyśloną minę. Sam mówił dalej:
- Sprawa ma jeszcze jeden aspekt, którego chyba żadne z nas nie
brało pod uwagę. Okazuje się, że Reboul i Vial to całkiem
sympatyczni goście. Polubiliśmy ich i chcemy ich uchronić od
kłopotów i, być może, więzienia. Mam rację, Sophie? Skinęła głową.
- Byłoby ich szkoda.
- Też tak uważam. - Sam przetarł oczy. Przez brak snu czuł się,
jakby miał w nich piasek. - No dobra. Myślałem o tym prawie całą
noc i uważam, że to się może udać. Tak czy owak, warto spróbować,
bo plusów jest wiele. - Sam wyliczył je na palcach. - Po pierwsze,
Reboul i Vial wychodzą z tego czyści. Po drugie, Philippe dostaje
inny, może nawet lepszy materiał... zagadkę kryminalną, w której
osobiście uczestniczy. Po trzecie, w ten sposób Sophie i ja wykonamy
zlecenie Knox Insurance. Odnajdziemy wino. Jest tylko jeden szkopuł.
Do tej pory nie popełniliśmy żadnego poważnego przestępstwa... co
najwyżej drobne wprowadzenie w błąd, to wszystko. Ale to, co mi
chodzi po głowie, byłoby złamaniem prawa.
Philippe wrócił do swojej ulubionej pozycji: siedział na skraju
krzesła i nogi już zaczynały mu podrygiwać.
- Jak poważnym złamaniem prawa?
- Pomyślałem, żeby wykraść to wino.
Sophie zaśmiała się i pokręciła głową.
- Mats c'est fou. Oszalałeś.
Philippe uniósł dłoń.
- Moment. - Wychylił się do przodu i rzucił okiem za plecy jak
konspirator pełną gębą. Każdy, kto by go zobaczył, z miejsca uznałby
go za człowieka, który rozmawia o wstydliwej tajemnicy. Jego głos
był niewiele głośniejszy od szeptu. - Wykombinowałeś, jak to
rozegrać?
- Absolutnie tak.
Sophie przestała się śmiać.
- Ależ, Sam, przecież bylibyśmy głównymi podejrzanymi.
Reboul powie policji o dziwnej parze, która przesiadywała całymi
dniami w jego piwnicy, oni nas znajdą i wtedy nie on trafi za kraty,
tylko my. Nie mam racji?
Sam pokręcił głową.
- Moglibyśmy wyjaśnić, że chodziło nam tylko o to, by odzyskać
skradzioną własność klienta międzynarodowej, renomowanej firmy
ubezpieczeniowej. Nasze metody są trochę niekonwencjonalne, to
wszystko. Ale co ważniejsze: co miałby powiedzieć Reboul? Ktoś
ukradł wino, które ukradłem? Nie sądzę. Bez względu na to, jak
dobrych ma adwokatów, nie będzie chciał, żeby Interpol siedział mu
na karku. Nie, jestem prawie pewien, że będzie siedział cicho.
Philippe przestał przygryzać wargę i zajął się dolewaniem kawy.
- Sam, mówiłeś coś o lepszym materiale. - Spojrzał na Sophie i
pospiesznie dorzucił: - To znaczy, o ile się na to zdecydujemy.
- No dobrze. Wszystko zaczyna się, jak to zwykle bywa, od
anonimowej informacji... dostałeś takich pewnie już dziesiątki.
Motywem czasem jest zemsta, czasem wyrzuty sumienia, a czasem to
po prostu głupi żart. W każdym razie odbierasz telefon od
nieznajomego. Nie chce podać nazwiska. Mówi ci, że gdzieś na
odludziu schowano imponujące zapasy wina... do tego jeszcze
wrócimy... i że wino to pochodzi z kradzieży. Może sam je ukradł i
nie jest w stanie go opchnąć. W każdym razie, nie wchodzi w
szczegóły. Podaje tylko instrukcje, jak trafić do kryjówki. Nie
dowierzasz mu, ale mimo to tam jedziesz. Niespodzianka: wino jest
dokładnie tam, gdzie mówił informator. I tak oto masz pierwszy
rozdział swojej historii.
Philippe powoli pokiwał głową.
- Niezły początek. I chyba domyślam się, jaki będzie dalszy ciąg.
- Nie wątpię. Badasz więc sprawę. Obdzwaniasz wszystkich
swoich informatorów. I krok po kroku, a może raczej artykuł po
artykule, podążasz tropem, który prowadzi cię do Los Angeles, gdzie
robisz wywiad z Dannym Rothem i poznajesz jego wersję kradzieży
wina: Wigilia, przekupiony dozorca, karetka i tak dalej. Do tego
momentu wszystko jest jasne. Reszta... czyli to, kto ukradł wino...
pozostaje nierozwiązaną zagadką; nazwiska Reboula i Viala nie
padają ani razu. - Sam przeniósł wzrok z Sophie na Philippe'a. - Co
wy na to?
- Mnie się podoba - powiedział Philippe. - Byłby z tego świetny
cykl artykułów, coś jak feuilleton w telewizji. - Jego nogi odtańczyły
krótki taniec zgody.
Obaj odwrócili się do Sophie.
Minęło trochę czasu, zanim przekonali ją, że kradzież to najlepsze
rozwiązanie. Próbowała tłumaczyć, że przecież mogą zapomnieć o
całej sprawie i rozjechać się do domów, ale Sam przypomniał jej, że
na to jest już za pózno; powiedział o wszystkim Elenie Morales. Knox
International wiedział już, że odnalezli wino, i podejmie stosowne
działania, z pomocą Sama czy bez. Dlatego też, po długich wahaniach
Sophie, decyzja zapadła. Ukradną wino.
Philippe znalazł rozwiązanie następnego problemu: gdzie
odzyskane wino ukryć. Jego babka miała farmę i kilka akrów ziemi w
Claparedes, odludnej okolicy w Luberon. W dzieciństwie jezdził tam
co roku na wakacje, ale po śmierci babki ta sympatyczna rodzinna
tradycja wygasła. Przez to, że nieboszczka nie zostawiła testamentu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]