[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to z nimi wcale nie chcę tańczyć.
Stojący za nim Charles przewrócił oczami i wyciągnął
zegarek. %7łałował, że nie ma przy nim Harriet. Chciałby
usłyszeć kilka rozsądnych słów, które pomogłyby mu
utrzymać równowagę ducha, bo czuł, że lada moment
może powiedzieć coś niewłaściwego. Zastanawiał się, czy
był kiedykolwiek tak młody, żeby paplać w podobny
sposób, zamiast przygarnąć do siebie młodą damę i zamknąć
jej usta długim pocałunkiem.
280
KLEJNOT
Reginald walczył z taką właśnie pokusą, choć Marianna
zamilkÅ‚a, gdy tylko Charles wsiadÅ‚ do powozu. OszaÅ‚amia­
jÄ…cy zapach róż, które jej podarowaÅ‚, mieszaÅ‚ siÄ™ z delikat­
niejszym, cytrynowym aromatem, którym musiała pokropić
swoje loki na tę okazję. Pragnął zanurzyć twarz w jej
włosach, przyciągnąć ją do siebie i zapomnieć o wszystkim
poza radością przebywania z nią. Wiedział, że to, co dzisiaj
zrobił, było szalone, ale wcale się tym nie przejmował.
Zrobił, co uważał za stosowne, i zamierzał wykorzystać to
do końca. Był całkowicie przekonany, że noce spędzone
z Marianną będą najwspanialszym wydarzeniem w jego
życiu.
Reginald skrzywił się z niesmakiem, kiedy powóz
skręcił w stronę rezydencji księcia Devonshire. Jego
myśli dalekie były teraz od przepychu pałacu i sztucznych
uśmiechów gości. Zastanawiał się, czy Marianna myśli
o tym samym. Wyczuwał jej niechęć, kiedy pomagał
jej wysiąść z powozu.
Wreszcie Charles przerwał zaklętą ciszę.
- BÄ™dziemy musieli wejść razem, żeby nikt nie przypusz­
czał, że byliście choć przez chwilę sami. Powiedziałem
księciu, że w rodzinie zdarzyła się nagła choroba. Może
służącej lady Marian?
- Lepiej będzie, jeśli powiemy prawdę matce Marianny.
Ich służąca to naprawdę jeszcze jeden członek rodziny.
Lady Grace byÅ‚aby bardzo poruszona, gdybyÅ›my jÄ… okÅ‚a­
mali. - Głos Reginalda znowu stał się zimny i jakby
bezosobowy, kiedy wprowadził Mariannę do rezydencji.
- Mam nadzieję, że w takim razie gotów jesteś szybko
się ożenić. Lady Grace nie pochwali tej eskapady, nawet
jeśli odbyła się ona przy moim udziale.
281
PATRICIA RICE
Marianna chwyciła mocniej ramię Reginalda i spojrzała
nań z niepokojem.
- Przepraszam. Chciałam tylko być przy tobie, żebyś
nie zrobił nic, czego miałbyś potem żałować.
Reginald zdobył się na posępny uśmiech i pochylił się
nad niÄ….
- To ty pierwsza pożałujesz, że kiedykolwiek miałaś
ze mnÄ… do czynienia. I nie powiem ci, że twoje po­
szukiwania zakończyły się sukcesem. Staniesz się tylko
jeszcze bardziej porywcza. Ale ja naprawdÄ™ zamierzam
udusić O'Toole'a.
Marianna uśmiechnęła się do niego niepewnie, kiedy
wchodzili do sali balowej. Nie do końca rozumiała, co
kryje się za jego słowami. Reginald mógł mieć na myśli
wiele rzeczy. Czego miała żałować i czemu? %7łałował, że
powstrzymała go przed uduszeniem O'Toole'a? Czy
rozgniewany zdolny był do aktów prawdziwej przemocy?
Może powinna towarzyszyć mu w drodze powrotnej
z balu, żeby uchronić tego biednego człowieka przed
śmiercią?
Perspektywa małżeństwa z mordercą tak ją oszołomiła,
że nie zwracaÅ‚a nawet uwagi na powszechne zainteresowa­
nie, jakie wzbudził ich powrót. Uśmiechnęła się uprzejmie
do księcia, który podszedł do nich i wyraził głębokie
zaniepokojenie, pozwoliła, by lord Witham wytłumaczył
wszystko, i poprosiła, by zaprowadzono ją do jakiegoś
ustronnego pokoju, w którym mogłaby dojść do siebie.
Musiała zebrać trochę odwagi, żeby znowu stanąć twarzą
w twarz z tłumem. Albo z Reginaldem. Nie wiedziała,
czego boi siÄ™ bardziej.
Kiedy wyszła, czekał na nią tylko Reginald. Jego brat
282
KLEJNOT
pewnie uciekł w inną część sali, żeby uniknąć pytań ze
strony jej matki i siostry. Nie potrafiła odczytać nic z jego
twarzy i oczu, kiedy patrzył na nią z daleka. Pamiętając
jednak, co mówił o jej sukni, była pewna, że nie odrywa
spojrzenia od jej dekoltu. Spuściła oczy i starała się nie
czerwienić za mocno.
- Pomyślałem, że chętnie napijesz się trochę ponczu
i pospacerujesz na balkonie, zanim wrócimy do to­
warzystwa. Trochę tutaj duszno. - Reginald położył
jej dłoń na swej ręce i poprowadził sztywno w stronę
stołu.
- Chyba nie wypada spacerować na balkonie - wyszep­
tała, kiedy podał jej poncz. - Wystarczy już tematów do
plotek jak na jeden wieczór.
- Możemy spokojnie kontynuować to, co już zaczÄ™­
liśmy. Przecież ogłosiliśmy zaręczyny, więc wszyscy
pomyślą, że jesteśmy trochę romantyczni. Oczywiście
wszyscy też bÄ™dÄ… skrupulatnie liczyć miesiÄ…ce od na­
rodzin naszego pierwszego dziecka, ale to normalna
rzecz.
Marianna spojrzała na niego z oburzeniem, ale twarz
Reginalda była całkiem spokojna, kiedy prowadził ją do
drzwi balkonu. Ich pierwsze dziecko? Nie sięgała myślami
dalej niż do dnia ślubu, a on mówi już o dzieciach. Ta myśl
przyprawiła ją o dziwne i fascynujące drżenie, kiedy weszli
w objęcia chłodnego wieczoru.
- Nie chcę, żeby uważano, że spieszę się do dzieci
- zaprotestowała, kiedy zamknęły się za nimi drzwi.
- Panowie myślą wtedy o nieprzyzwoitych rzeczach.
Reginald parsknął głośno.
- Przypuszczam, że kiedy widzą cię w tej sukni i tak nie
283
PATRICIA RICE
potrafią myśleć o niczym innym. Chyba zamknę cię w domu
na klucz, kiedy już będziemy małżeństwem.
- Zaczyna mnie męczyć to ciągłe powracanie do tematu
mojej sukni - odparła Marianna ze złością. - Mam
doskonały gust, a ta suknia nie jest gorsza od innych, które
widziałam na tym balu. Jeśli rzeczywiście chcesz być
zaborczym tyranem, będę musiała jeszcze raz zastanowić
się nad tym małżeństwem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl