[ Pobierz całość w formacie PDF ]
samochodu Knighta. I wiem, \e zrobiłem to dobrze.
Brutus zdawał sobie sprawę, \e pije do niego, swojego brata, który nigdy
niczego nie zrobił jak trzeba. Zdaje się, \e taka ju\ była jego dola. A teraz
ucieka przed wymiarem sprawiedliwości. Stella, jego milutki kwiatuszek, dowie
się, \e nie jest dyrektorem inwestycyjnym, tak jak powiedział. Nie mógł
uwierzyć, \e całe jego \ycie tonie w szambie.
A\ podskoczył, kiedy ktoś zaczął walić w skrzynię cię\arówki. Cezar
ledwie mrugnął okiem.
Hej, panie lodziarzu! wrzeszczał dziecięcy głos. Niech pan wyjdzie!
Brutus wło\ył biały płaszcz poprzedniego właściciela. Cezar miał białą
koszulę z eleganckim krawatem i złotymi spinkami przy mankietach. Nawet
kiedy siedział na dywanie, budził respekt swoim wyglądem.
Idz rozkazał, machnąwszy dłonią.
Brutus podszedł do rozsuwanego okna wbudowanego w ścianę skrzyni i
zobaczył małego obdartusa, który przed chwilą o mało nie przyprawił go o atak
serca.
Spadaj, dziecko warknął głosem łotra spod ciemnej gwiazdy.
Zamknięte.
Ale dzieciak wcale się nie przestraszył. Poło\ył ręce na biodrach i zaczął
z całych sił wrzeszczeć.
Brutus wpadł w panikę. Musiał natychmiast uciszyć nieznośnego bachora.
I to szybko! Zanim zlecą się gapie.
Dobra. Sięgnął do chłodziarki i chwycił karton lodowych ro\ków.
Wez to. Są za darmo. I spływaj stąd!
Chłopak podszedł bli\ej, złapał pudełko, ale jak tylko do niego zajrzał,
zmarszczył brwi.
Nie lubię tego smaku.
Dobra, oddaj pudło, dam ci inne.
Ale te lubi moja siostra. Mnie daj Podwójnie Diabelskie Wiśniowe
Cylindry.
Ty mały natręcie! W głosie Brutusa słychać było zarówno złość, jak i
podziw. Wróć za kilka lat, mój brat pewnie znajdzie dla ciebie pracę.
To ty! krzyknął Anton, kiedy zobaczył w drzwiach Ryana.
Ryan, zanim zapukał, stanął przezornie z boku, \eby Anton nie dostrzegł
go w wizjerze.
Tak, to ja. Spodziewałeś się kogoś innego?
Spodziewałem się po tobie trochę inteligencji. I choć odrobiny honoru.
Ma się rozumieć. Ryan wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi.
Pokój w motelu był mały, a łazienka, na którą mógł rzucić okiem przez otwarte
drzwi, jeszcze mniejsza. Z ulgą zauwa\ył, \e jedyne okno jest tu\ przy
drzwiach. Dlatego, \e ty postąpiłeś honorowo, uciekając przez okno.
Trudno było ci to przełknąć, co? Anton uśmiechnął się krzywo. To
dobrze. Strasznie jesteś w sobie zadufany, synku. I bezwzględny.
A ty skąd mo\esz o tym wiedzieć? zaperzył się Ryan.
Wiem. Twój dzisiejszy ruch potwierdził moje najgorsze przypuszczenia.
Chodzi o to, \e jestem dobry w swojej robocie?
O to, \e stawiasz ją ponad wszystko. Idziesz po trupach.
To znaczy? Skrzywił się, słysząc zdanie jakby wyjęte z ust Courtney.
To znaczy, \e zostawiłeś moją siostrzenicę samą w tym dekadenckim
miłosnym gniazdku, bez \adnej ochrony, wiedząc, \e bracia Zopo są na
wolności.
Mo\e jednak ustalimy parę rzeczy... Ryan zawiesił głos,
niezdecydowany, od czego zacząć. Po pierwsze, nie mam \adnego miłosnego
gniazdka ...
Gdzie jest moja siostrzenica? przerwał mu ostro Anton.
W bezpiecznym miejscu.
Ach, tak!
śadnych ach, tak , łaskawco warknął Ryan. Czy wiesz, w co mnie
wpędziłeś tą ucieczką?
Wiem, w co ty wpędziłeś moją siostrzenicę, draniu. Jeszcze raz
złamałeś jej serce.
Te słowa stanęły Ryanowi ością w gardle. Tak, miał poczucie winy.
Wiedział, \e zranił Courtney, ale, do diabła, ona go te\ zraniła. Sądził, \e mo\e
jej zaufać, a ona chciała wyprowadzić go w pole i rozmawiała z Antonem poza
jego plecami. Mówiła, \e go kocha, ale wybrała lojalność wobec kochanego
wujaszka.
Wiem, co ci chodzi po głowie zaatakował Antona, doskonale zdając
sobie sprawę, \e ten stary cwaniak uczepił się tematu Courtney, \eby zamydlić
mu oczy. Ale nic z tego. Nie tym razem.
A ja wiem, co zrobiłeś.
Robisz mi wodę z mózgu, \eby znowu zwiać, ale zapomnij o tym.
Ryan potrząsnął kajdankami, które na wszelki wypadek wziął ze sobą z
samochodu. A teraz albo się dogadamy, albo koniec \artów. Jeśli nie pójdziesz
po rozum do głowy, od tej chwili mo\esz uwa\ać się za gościa aresztu
prewencyjnego.
Wyobraz sobie, \e nie to jest powodem mojego głównego zmartwienia
ze złością wypalił Anton.
Wybacz, ale mojego owszem.
Nie mam zamiaru ci wybaczyć. Ty jesteś niewart kopnięcia nogą.
Martwię się o swoją siostrzenicę. Ty te\ byś się niepokoił, gdybyś miał choć
trochę tego, co powinien mieć normalny mę\czyzna. Kto ją teraz ochrania?
O Courtney nie musisz się martwić. Zostawiłem ją pod opieką
policjanta.
Jak mogłeś? Oczy starszego mę\czyzny zaokrągliły się z
niedowierzania.
Courtney nic nie grozi. Jest uparta jak zawsze, ale bezpieczna.
Lepiej, \ebyś miał rację. W głosie Antona zabrzmiała jawna grozba.
Bo inaczej zmieszam cię z błotem.
Courtney spakowała swoje rzeczy do plecaka i była gotowa do wyjścia.
Teraz, kiedy Ryan przymknął jej wujka, między nimi wszystko skończone.
Nawet jeśli podsłuchał jej wyznanie, \e go kocha, nie był łaskaw zdradzić
się ani słowem. Miał \al, \e pokrzy\owała mu plany, to wszystko. Tylko tyle
miał jej do powiedzenia.
A niby czego się spodziewała? Cudu? Czy \ycie niczego jej nie nauczyło?
Związała włosy i wyciągnęła się na kanapie, obserwując ulewę za oknem.
No i po słońcu. Posterunkowy Logan próbował nawiązać rozmowę.
Ale ona nie była w nastroju do rozmowy o pogodzie.
Nie teraz. Zdaje się, \e policjant to widział, ale robił, co mógł, \eby
podnieść ją na duchu.
Mo\e wody sodowej? Ryan mówił, \e jest w lodówce.
Ryan mówił ró\ne rzeczy, ale akurat nie to, co chciała usłyszeć. Policjant
był młody i patrzył na nią tak ciepło. Nie miała serca robić mu przykrości.
Dobrze odpowiedziała sennie mo\e być woda.
Zwietnie. Zaraz, wracam.
Mogłaby sama po nią pójść, ale jakby coś ją przykuło do kanapy. Zwinęła
się w kłębek i dalej snuła ponure rozwa\ania o Ryanie.
Od chwili kiedy pojawił się przed jej biurkiem w banku, uczepiła się
nadziei, \e jednak ją kocha. Potem powiedział o sprawie, która go do niej
ściągnęła, i ju\ wszystko stało się dla niej jasne. Ryan w swoim \yciu zmienia
tylko skarpetki i bieliznę, a nie priorytety.
Powiedział, \e tylko z rozkazu zajmował się ta sprawą. W to nie wątpiła.
Ale bez przerwy wracał do tego, co ich łączyło, wykorzystywał jej uczucia, \eby
osiągnąć swój cel. Nie chodziło mu tylko o to, \eby wciągnąć ją do łó\ka.
Przede wszystkim chciał schwytać wujka Antona, zmazać plamę na swojej
nieskazitelnej dotąd zawodowej reputacji.
Jak mogła wpaść w tę uczuciową pułapkę?
Kiedy na chwilę zaprzestała obsesyjnych myśli o Ryanie, zaczęła się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]