[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaspokojeni, rozkoszując się wspólną ekstazą, panujące między nimi
milczenie było bardziej wymowne niż jakiekolwiek słowa.
Jared pocałował ją i przytulił delikatnie. Westchnęła, ułożyła się
wygodnie i natychmiast zasnęła. Jared leżał jeszcze przez chwilę,
zdumiewając się poczuciem spełnienia, które go ogarniało... Opuściło go
wszelkie napięcie, a świat wydawał się tak odległy i nieważny, jak obce
galaktyki. Fizycznie był wyczerpany, ale gdy przytulał Caroline, jego umysł i
serce wypełniała niezwykła energia.
Caroline spała głęboko mniej więcej do piątej nad ranem. Obudziła się
nieco zdezorientowana, w pierwszej chwili nie pamiętając, gdzie jest i kim
jest leżący obok niej człowiek, ale gdy wróciła jej świadomość, uśmiechnęła
się do siebie z zadowoleniem, czując opasujące ją ramiona Jareda.
Cat! Pełen rozpaczy głos, który odezwał się tuż przy jej uchu,
przeraził ją. Obejmujące ją ramiona zacisnęły się mocno. Jared jęczał, rzucał
się i walczył z kimś przez sen.
Nie, nie! zawołał, jakby odpychając od siebie wizję zrodzoną w
piekle. Cat, nie!
Caroline uspokajała go, głaskała, powtarzała, że wszystko będzie dobrze,
ale on walczył nadal, krzycząc przez sen, aż w końcu po ostatnim,
rozpaczliwym nie! napięcie opuściło jego ciało, a spoczywające na biodrze
Strona nr 83
Glenda Sanders
dziewczyny ramię rozluzniło się. Nie obudził się jednak.
Caroline leżała w ciemnościach, niezdolna ponownie zasnąć, i
wsłuchiwała się w równy oddech Jareda, mając mu za złe, że sam śpi jak
dziecko, a ją całkowicie rozbudził.
Cóż to za koszmar dręczył go we śnie? Za pierwszym razem wydawało jej
się, że woła kot . Ale najwyrazniej chodziło o imię.
Cat zdrobnienie od Cathy? Od Katherine?
Znił o innej kobiecie! W pierwszej chwili chciała wymierzyć mu zdrowy
policzek, ale zrezygnowała z tego pomysłu, w zamian za to poddając się
cudownej rozkoszy leżenia w jego ramionach. Trudno ostatecznie oskarżać
go o niedelikatność popełnioną we śnie, nawet jeśli miała miejsce w jej łóżku.
Które z kolei było w jakimś sensie jego łóżkiem.
Pozwoliła sobie jedynie na pewne uczucie satysfakcji, że sen najwyrazniej
nie był zbyt przyjemny.
Nie udało jej się ponownie zasnąć, więc gdzieś po godzinie zaczęła się
wiercić. W końcu ostrożnie wysunęła się z objęć Jareda, naciągnęła szlafrok i
cichutko zeszła na dół, do kuchni, żeby napić się soku pomarańczowego i
zjeść talerz płatków. Może raz uda jej się zjeść normalne śniadanie, zanim
Jared zbudzi się i namówi ją na jedną z tych pysznych drożdżówek z Piekarni
Colinów.
Siedząc nad talerzem, zastanawiała się nad wydarzeniami ostatniego
wieczoru muzyką i śmiechem, dobiegającymi z Kolorowego Pokoju,
czekaniem na policję, odkryciem, że na górze nikogo nie ma, podejrzeniem,
że to reklamowa zagrywka Jareda, niepokojem na jego twarzy, gdy wbiegał
na górę, ich kłótnią, ich kochaniem się, jego koszmarem. Rozważała
wszystko, co się stało, usiłując spojrzeć na to z pewnego dystansu.
W kuchni pojawił się Jared, w spodniach, ale bez koszuli. Włosy miał w
nieładzie, a na twarzy odcisnęły mu się załamania poduszki. Nawet o tej
porze wyglądał niezwykle seksownie.
Tak myślałam, że zapach kawy cię obudzi zażartowała.
Właściwie obudził mnie twój kot.
Desdemona? Chyba się zdziwiła na twój widok.
Nie tak, jak ja na jej. Poczułem, jak coś trąca mnie w policzek i
pomyślałem, że to ty. Ale kiedy otworzyłem oczy, mając nadzieję na
prawdziwe poranne powitanie, zobaczyłem tylko kłębek futra. Jared sięgnął
do lodówki po pudełko drożdżówek. Z jabłkiem czy malinami?
Z jabłkiem zdecydowała i przyglądała się, jak wkłada je do kuchenki
mikrofalowej. Po chwili, gdy się zagrzały, usiadł przy stole.
Tak sobie myślę... zaczęła.
Pozwól mi najpierw wypić kawę! zaprotestował błagalnie.
Nie chodzi mi o nic złego!
Strona nr 84
TRZECIA NAD RANEM
Caroline, gdy kobieta mówi tak sobie myślę tym tonem, to zawsze
chodzi o coś złego. A jeśli w dodatku mówi to przed siódmą rano, to musi
być naprawdę straszne.
Zapadła ciężka cisza. Caroline czekała, aż Jared wypije kawę. W końcu
odstawił kubek, wyciągnął ręce przez stół i ujął jej twarz.
Jesteś rano bardzo piękna.
Podlizujesz się! oskarżyła go. Jared był niezwykle poważny.
Nie żałujesz ostatniej nocy, prawda? Nie jest ci przykro?
Nie żałuję kochania się z tobą.
To dobrze westchnął z ulgą. Myślałam o duchach.
Miałem nadzieję, że po ostatniej nocy będziesz raczej myśleć o mnie.
O tobie też myślałam, bo wszystko się z sobą wiąże. Jared, to myśmy
wywołali te duchy.
Czekaj, czekaj, zwolnij trochę. Kofeina jeszcze nie zadziałała.
Skup się, Jared, i zastanów nad kolejnością wydarzeń. Piosenka z płyty
gramofonowej. Trzecia nad ranem . Potem śmiech. Potem taniec. Potem
pocałunki. Wszystko to robiliśmy w ten dzień, kiedy przywiozłeś gramofon.
Zgadza się przytaknął Jared.
A co, jeśli... jeśli Katherine i Samuel robili to samo? Puszczali tę samą
płytę, śmiali się, tańczyli, całowali, a potem...
Myśmy się wówczas nie posunęli dalej.
Nie, ale nastrój był podobny: romantyczny i nieco frywolny. I tego
samego wieczoru słyszałam, jak powtarzają nasz scenariusz. To zresztą była
jedna z przyczyn, dla których byłam taka wściekła. Myślałam, że z inną
kobietą robisz dokładnie to, co robiłeś ze mną.
To nieprawda!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]