[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bawełny, gdy ją do siebie tulił. Zawsze kiedy budziła się z koszmarnego snu, jej dłonie
chwytały przyjazny materiał, w którym znajdowała bezpieczną przystań, który był
Richardem...
Podeszła do łóżka, gdy Richard na ślepo szukał w bluzie wycięcia na szyję i rękawów.
Nie patrzył na ubranie, tylko na Leksi. Na wyraz jej twarzy widocznej teraz w świetle nocnej
lampki.
Był piękny. Bardzo piękny. Teraz jego wspaniałe ciało pokryte było wspomnieniami po
pożarze, o którym tak obojętnie opowiadał. Blizny były świeże. Wciąż jeszcze mogły mu
sprawiać ból.
Jeśli ubierasz się z mojego powodu, to nie rób tego. Proszę.
Ręce Richarda znieruchomiały. Puścił bluzę, ale wciąż obserwował Leksi. Patrzył, jak
podchodzi do łóżka, jak siada przy nim. Tak blisko, że mogłaby go dotknąć. Nie zrobiła tego.
Jeszcze nie. Lecz wszystkie pozostałe zmysły już napełniły się jego bliskością.
Nie przeszkadza ci...
Ostrożnie dotknęła jego ramienia. Uczucie było zupełnie inne niż to, które zapamiętała ze
snu.
Richard drgnął, gdy poczuł dotyk jej dłoni, a potem znieruchomiał. Pozwalał Leksi, żeby
go dotykała. Jakby na coś czekał. Na co?
Zniłeś mi się.
Wyczuła, że chce wyciągnąć do niej rękę. Powstrzymała go. Tylko na chwilę. Tym razem
nie przyszła tu po to, żeby go prosić. Musiał się tego dowiedzieć.
Spojrzała na jego blizny. Wzrok Richarda poszedł w ślad za jej spojrzeniem.
W moim śnie nie miałeś blizn, ale wiem, że to byłeś ty. Wstrzymał oddech. Westchnął,
I wiem, że bardzo cię kochałam, chociaż ty w to nie wierzysz.
To tylko sen, Aleksandro.
Tak uważasz? A może jednak wspomnienie? Zadziwiające. Nie domagał się, żeby mu
natychmiast opowiedziała swój sen. Przedtem zawsze od niej tego żądał.
Miałam długie włosy opowiadała. Do pasa. Ty też miałeś długie włosy. I brodę. Czy
to tylko sen, Richardzie? A może jednak wspomnienie?
Opowiadaj.
Nie, to nie było polecenie. Tym razem nie. Raczej prośba.
Byłeś moim pierwszym mężczyzną. Z trudem wydobyła z siebie te słowa. Czuła, że
nigdy nie potrafiła mówić o sprawach intymnych. Ale jeśli nie potrafiłaby rozmawiać o tym z
mężczyzną, z którym przysięgała spędzić życie, nie byłoby już dla niej nadziei. I choć to, co
miała mu teraz powiedzieć, wydawało jej się zupełnie nieprawdopodobne, czuła, że jest
prawdziwe. Chyba cię uwiodłam.
Zamknął oczy. Zamknął przed nią drogę do swoich myśli. Serce go zdradziło. Dłonią
wyczuwała, że biło jak oszalałe.
Czy to był sen, Richardzie? Proszę, nie mów mi, że to tylko sen. Dziś rano nad
jeziorem... Kiedy mnie pocałowałeś... Poznałam twój dotyk. Twój zapach. Pragnęłam cię. I ty
mnie też pragnąłeś.
Wspomnienie snu dodało jej odwagi, której pewnie by nie miała, gdyby nie sen. Tylko
dzięki temu zrobiła to, czego tak bardzo pragnęła, odkąd znalazła się w tym domu. A może
nawet jeszcze dłużej. Pochyliła się. Delikatnie pocałowała Richarda w policzek. Potem w
usta.
Westchnął. Przytulił ją do siebie. Pocałował.
Pragnę cię wyszeptał. Co noc trzymam cię w ramionach i walczę z pożądaniem.
Teraz też walczył. Leksi od razu się zorientowała. Nie wiedziała dlaczego, ale nie chciała
pytać. Nie teraz. W tej chwili mógłby jej wszystko powiedzieć, a ona się bała, że nie zniesie
prawdy. Chciała mieć tę noc dla siebie. Chciała ją dać Richardowi.
Nie walcz z tym poprosiła, całując jego usta, szyję, piersi. Proszę cię, nie walcz ze
mnÄ….
Nie mogę. Boże przebacz mi! Nie mogę. Wyłuskał ją z ciepłego szlafroka i przytulił do
siebie. Leksi poczuła słodki ciężar, ciepło upragnionego ciała Richarda. Pożądał jej, a ona...
Miała wrażenie, że całe życie na niego czekała.
Richardzie, mój kochany Richardzie, pomyślała. Tak bardzo za tobą tęskniłam.
Nie odważyła się powiedzieć tego głośno.
Potem straciła panowanie nad sobą, zatraciła się w znajomych wrażeniach. Wreszcie
wróciła do nieba. Do nieba, które stworzył dla niej Richard, do szczęścia, jakiego nawet w
swoim śnie nie zaznała.
Wreszcie jestem bezpieczna. Bezpieczna, szczęśliwa i razem z nim. Nareszcie razem!
Niczego sobie nie przypomniała.
Leżała w łóżku Richarda. Czuła pod policzkiem jego ramię. To, na którym nie było blizn.
Szczelnie otulił ją kołdrą, żeby nie zmarzła. Nie wiedziała, jak mogłaby zmarznąć, leżąc tak
blisko niego.
Nie miała pojęcia, jak to możliwe, żeby być z kimś tak blisko i nie móc sobie
przypomnieć żadnych szczegółów. A przecież była pewna, że coś do niej wróci. Choćby
jedno wspomnienie. A może nawet wszystko to, co się przedtem zdarzyło. %7łe przypomni jej
się powoli, tak jak niespiesznie budziła się z cudownego snu u boku Richarda.
Nic. Ani nawet cienia wspomnień. Zupełnie nic.
Poczuła, że palce Richarda głaszczą jej policzek. Był wilgotny.
Przepraszam, Leksi.
Dlaczego mnie przepraszasz? zapytała. Jesteśmy małżeństwem. Sam mi to
powiedziałeś. Wiem, że byliśmy kochankami. W tamtym pokoju, który mi oddałeś. W
tamtym łóżku. Wiem to na pewno.
Przypomniałaś sobie?
Niczego sobie nie przypomniałam. Powinnam, wiem, że powinnam, ale nie pamiętam.
Wiem tylko, że bardzo cię potrzebuję. Nie po to, żebyś mnie bronił przed koszmarnymi
snami. I nie po to, żebyś czasami odpowiadał na moje pytania.
Azy na policzkach były słone, zimne i nie chciały przestać płynąć.
Pragnę cię, Richardzie. Tak jak dzisiaj, tak jak w moim śnie. Nie wiem, co takiego
zrobiłam, że się ode mnie odsunąłeś.
Och, Leksi! Tulił ją do siebie. W jego głosie, w dotknięciu jego dłoni było i morze
miłości, i bezdenna rozpacz. Nie możemy tego robić! Jeszcze nie teraz.
ROZDZIAA ÓSMY
Leksi obudziła się w pustym łóżku. Richard otulił ją kołdrą, zawiesił na poręczy łóżka jej
szlafrok. Ale zostawił samą.
Włożyła szlafrok i usiadła na tym obcym łóżku. Usiłowała przywołać magiczny nastrój
minionej nocy. Na próżno.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]