[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spermy? - spytała Brennę.
- Jasne, że nie - odparła. - Prędzej by komuś wygarnął najgorszą prawdę,
niż wymyślił kłamstwo, chroniąc własną skórę.
- 115 -
RS
- To jeden z powodów, dla których rzuciłem politykę - suchym tonem
oświadczył Luke. - Brenna dobrze mnie zna. Wie, jaki jestem. - Przyciągnął ją
do siebie.
- A więc jeśli nie on, to kto to wymyślił? Ty...? - Lisa spojrzała z
niedowierzaniem na Brennę. - Ale po co?
- Wcale nie... - zaczęła Brenna.
- Nie chciała mnie poślubić - przerwał jej Luke. - I nadal nie chce nawet
tego, abym figurował jako ojciec na akcie urodzenia dziecka. Ale ja się nie
poddaję. Brenna zostanie moją żoną. Panią Minteer. Jeśli nie przed porodem, to
pózniej. Możecie być tego pewne.
- Nie! - wykrzyknęła Brenna, czując napływające do oczu łzy.
- Na nic, kochanie, twoje protesty. My, Minteerowie, zawsze dostajemy
to, czego chcemy. Mam rację, mamo? - Uśmiechnął się do Rosemary. -
Wychowałaś nas na zwycięzców.
- Och, Luke! Myślałyśmy... byłyśmy pewne... - Lisa zaczęła się
tłumaczyć. - Zaraz wszystko wyjaśnię Cassie.
- Dlaczego nie chcesz za niego wyjść? - równocześnie zapytały matka i
siostra.
Brenna była jak zamroczona. Wszystko wydawało się jej nierealne.
Widziała wokół siebie rozmazane twarze. Czuła jednak, że nie jest sama.
Podtrzymywało ją silne ramię Luke'a. Czy naprawdę chciał się z nią ożenić?
- Mamo, Anne Marie, przestańcie dręczyć Brennę. To moje zajęcie -
oświadczył cierpkim tonem. - A odpowiedz na wasze pytanie jest dziecinnie
prosta. Dlaczego jakakolwiek kobieta chciałaby poślubić bezwartościowego
faceta? Wyrzutka społeczeństwa? Czarną owcę szacownej rodziny?
W holu zapanowało milczenie.
Brenna spojrzała na Luke'a. Stał z rozanielonym wyrazem twarzy i
wszystko wskazywało na to, że ma nieprzepartą ochotę zaraz głośno parsknąć
śmiechem. Widocznie słyszał, co przed chwilą mówiły o nim przedstawicielki
- 116 -
RS
klanu Minteerów, i był zachwycony, że może użyć przeciw sobie ich własnych
argumentów!
Luke uwielbiał kpić z rodziny. Nie przepuszczał ku temu żadnej okazji.
Kochali się, ale nie potrafili porozumieć. Brenna pomyślała o własnej reakcji na
żarty i docinki Luke'a. Nie puszczała ich płazem i odpowiadała mu równie
złośliwie. Czasami nawet zaczepiała go sama. Mieli podobne poczucie humoru.
Umieli się dogadać.
Popatrzyła Luke'owi w oczy i od razu zrobiło się jej ciepło na sercu.
Mówił o małżeństwie. Po to, aby uchronić ją przed plotkami? Wiedział, jak
bardzo się ich obawiała.
I chociaż wzruszył ją ogromnie ten rycerski gest, zdawała sobie sprawę z
tego, że nie może go przyjąć. Odsunęła się od Luke'a i podeszła szybko do
drzwi. Otworzyła je szeroko, zdecydowanym gestem zapraszając gości do
wyjścia i oznajmiając:
- Do widzenia państwu. Dziękuję za wizytę.
ROZDZIAA DZIESITY
- Ona nas stąd wyrzuca - wyjaśnił Luke. - Lepiej już idzcie, jeśli nie
chcecie jeszcze bardziej dać się jej we znaki. Ja, oczywiście, zostaję.
- Zanim wyjdę, muszę zadać Brennie ważne pytanie - oznajmiła Anne
Marie. - Stanęłaś w obronie mojego brata, twierdząc, że jest miły, dobry i
cierpliwy. Jeśli tak sądzisz, to musisz być w nim bardzo zakochana. Co więcej,
urodzisz niebawem jego dziecko. Dlaczego więc nie chcesz go poślubić?
- Może dlatego, że nie chce mieć do czynienia z jego rodziną - zbolałym
głosem powiedziała Rosemary. - Minteerowie, a jest ich wielu, są zbyt
konserwatywni, despotyczni i zasadniczy, a ponadto wścibscy i natrętni. Dla tej
spokojnej dziewczyny to zapewne zbyt wiele. Wystraszyła się opinii, jaką
- 117 -
RS
mamy, i nie chce, aby jej dziecko stało się jednym z Minteerów. Możemy mieć
o to pretensję tylko do siebie.
- Nieprawda! - wykrzyknęła Brenna. Za żadne skarby nie zamierzała
zranić uczuć matki Luke'a. - Nie pochwalaliście postępowania Luke'a, kiedy
bawił się w politykę, i nie znosicie jego książki - odparła zdenerwowana Brenna.
- I jeśli... uważacie, że przynosi ujmę rodzinie, to...
- Nie wybaczamy nikczemnego zachowania i nie lubimy czytać o
przestępcach - przyznała pani Minteer. - Ale nie ma to z tobą nic wspólnego.
- Ma! I to wiele! Moja matka siedzi w więzieniu za morderstwo! -
wykrzyknęła Brenna.
Luke odciągnął ją od otwartych drzwi. Drżała na całym ciele, więc
przytulił ją mocno do siebie.
- Dziecinko, dałaś się nabrać na skruszoną minę mojej mamy i jej
wyznanie winy! Przestało to na mnie działać, gdy skończyłem trzy lata.
- Nie trzy, lecz dwa - poprawiła go Rosemary. - Tym razem jest inaczej.
Przykro mi, że Brenna uważa, iż będziemy osądzać ją za nie popełnione winy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]