[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzak nie pała miłością do ludzi. Wiesz, kto to był?
- Tak. Angel go znała - odpowiedział Day. - Kiedyś z nim pra-
cowała. Widocznie nie mógł o niej zapomnieć. - Zawahał się. -
Możemy dokończyć tę rozmowę pózniej? Wiem, że chciałbyś
przesłuchać Angel, ale wolałbym zabrać ją teraz do domu. Tam
czeka na nas Beth Ann. Musi zobaczyć, że z mamą wszystko w
porządku.
- Oczywiście. Nie ma żadnego pośpiechu. - Szeryf uśmiechnął
się ze zrozumieniem. - Tylko przyślij kogoś ze swoich ludzi ze
strzelbą na naboje usypiające. Nie chciałbym mieć więcej ciał do
identyfikacji, a musimy zabrać zwłoki.
Kiedy już wszyscy rozjechali się, Day siedział w salonie czeka-
jąc na Angel.
- Zasnęła? - zapytał, gdy usłyszał jej kroki.
- Nareszcie - westchnęła. Odkąd wrócili do domu, Beth Ann nie
odstępowała Angel ani na krok. Jakiś czas potrwa, zanim znowu
poczuje się bezpieczna.
- Minie pewnie kilka miesięcy, nim odzwyczaimy ją od kocyka.
- Dobrze, że ma coś, co daje jej poczucie bezpieczeństwa -
uśmiechnął się Day. - Też bym chciał mieć coś takiego. Szczęśli-
wy jestem, że ten koszmar się wreszcie skończył.
- Ja też, choć trochę mi żal tego człowieka.
- Chyba przesadzasz!
- On był chory. Nie można go winić. Day nie odezwał się.
- O czym myślisz? - zapytała.
Zawahał się. Potem przycisnął jej dłonie do serca.
150
S
R
- Myślałem o tym, co mówiłaś mi zeszłej nocy. Dzisiaj gdy on
cię porwał, bałem się strasznie, że już cię więcej nie zobaczę. -
Odetchnął głęboko i popatrzył jej prosto w oczy. - Kocham cię,
Angel. Chcę, żebyś została ze mną na zawsze.
Jej oczy były pełne miłości.
- Och, Day! Tak bardzo pragnęłam to usłyszeć. Tak bardzo cię
kocham. Kochać będę tylko ciebie, Beth Ann i nasze wspólne
dzieci.
Ciężar spadł mu z serca. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo
tego pragnął. Objął ją i gorąco pocałował.
- A jak szybko zamierzasz zabrać się do produkcji rodzeństwa dla
Beth Ann? - wyszeptał jej prosto do ucha.
- Możemy uruchomić linię produkcyjną już dziś. Roześmiał się
głośno, słysząc te słowa.
- Oczywiście, kochanie.
Wziął ją na ręce i bez wysiłku ruszył na górę.
- Im szybciej zaczniemy, tym dłużej będziemy cieszyć się rezul-
tatami naszej pracy.
Angel wybuchnęła śmiechem.
Zatrzymał się w połowie schodów i popatrzał na nią z powagą.
- Zawsze razem? - upewnił się.
Potwierdziła to pocałunkiem.
151
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]