[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiązanek na drugi ślub.
 Będzie hardkorowo, jak zwykle  ucieszyła się Wiolka.  Może puszczę jakąś muzykę,
żeby było razniej?
 Niech ci będzie. Mnie tam wszystko jedno&
Chwilę potem w ciszy ryknął ostry heavy metal.
 No, bez przesady! Od tego kawałka włosy dęba stają!  zaprotestował Krzysztof.
 To może coś z gotyckim chórkiem?
 A może Ave Maria?  zaproponował złośliwie.
Wioletta bez słowa włączyła stację ze starymi przebojami. We wnętrzu zabrzmiała muzyka
Stinga.
Pracowali w ciszy, każde skupione na swoim zadaniu.
Po ósmej rano zabrali się wspólnie za wieniec z żółtych lilii.
O dziewiątej gigantyczna girlanda była gotowa. Krzysztof oparł wieniec o krzesło i odsunął
się do tyłu, by sprawdzić, czy z dalszej odległości wygląda równie wspaniale jak z bliska.
 Idealny! Powinni być zadowoleni.
 Zmarłemu to pewnie zwisa.  Wiolka poprawiła jeszcze szarfę z kondolencjami i stanęła
obok Pasłęckiego.  Ile za niego wezmiesz?
Krzysztof potarł dłonią wczorajszy zarost. Zawsze tak robił, gdy głęboko się zastanawiał.
 Poszło sporo lilii i liści  mruknął w końcu.  No, ze trzysta złotych. Jak nic.
Wioletta założyła na piersi dłonie. Jej paznokcie miały dzisiaj odcień metalicznej szarości.
 I pewnie będzie takich wieńców kilka, plus wiązanki. Wyjdzie tego jakieś&
 & półtora, może dwa tysiące  dokończył Krzysztof, zabierając się ponownie do kwiatów
na ślub.
 Cholera, taka strata kasy!  westchnęła Wiola.  Nie lepiej byłoby za to kupić zabawki do
któregoś domu dziecka? Albo do szpitala czy hospicjum? Przynajmniej dzieciaki miałyby trochę
radości.
 Pewnie, że lepiej  przyznał.
 Trzeba ludzi uświadomić  dodała butnie.
 Zgadzam się.  Uśmiechnął się lekko.  Tylko, błagam, nie uświadamiaj naszych klientów.
 Puścił oko.
 Dlaczego nie?  Wysunęła wojowniczo brodę i wydęła wargi.
 Bo nie podcina się gałęzi, na której się siedzi, nie wiesz? A teraz do roboty. Spryskaj
wiązanki sprayem nabłyszczającym. Aha, i dodaj trochę drobnego brokatu na końce liści.
Wioletta bez słowa wykonała polecenie i poszła na zaplecze po odpowiednie aerozole.
Akurat pod sklep podjechał Radek ze świeżą dostawą kwiatów od zaprzyjaznionego
hodowcy.
 Mam więcej kalii i te nowe róże, co rezerwowałeś  powiedział, kładąc na stole plik
dokumentów.  Aha, i wczoraj po południu odebrałem z hurtowni dwadzieścia różnokolorowych
flizelin, ale już nie przywoziłem. Mam je dzisiaj.
 W porządku. Pomogę ci wypakować  odparł Pasłęcki, sprawdzając pobieżnie faktury.
Wtaszczyli do kwiaciarni duże wiadro kalii, dwa mniejsze wiaderka z nową odmianą róży,
skrzynkę z liśćmi i zieloną ozdobną trawą oraz koszyk miniaturowych różyczek i tulipanów.
 A amarylis przywiozłeś?  zapytał Krzysztof, przeglądając kwiaty.
 Były brzydkie, przywiędnięte i nie czerwone, tylko różowe.
Pasłęcki westchnął.
 Dobra, jakoś sobie poradzimy  odparł, wynosząc część kwiatów do chłodni.  Ale
pamiętaj, żeby były w poniedziałek. Klienci ostatnio pytają.
 Jasne. Nie ma sprawy.
Radek bez słowa pomógł Wioli wepchnąć pudełko z flizelinami pod ladę. Kiedy się
wyprostował, po drugiej stronie kontuaru, jak spod ziemi, wyrósł Pokorny.
Wpatrywał się w mężczyznę czujnym, świdrującym wzrokiem.
 Pan Wolny?  zapytał, opierając się rękami o blat.
 Zgadza się.  Radek spojrzał mu w oczy.  Ale mnie pan wystraszył. Nie słyszałem, jak pan
wchodzi.
 Jestem policjantem i chciałbym zadać panu kilka pytań w związku z zabójstwem
poprzedniego dostawcy.
Wyciągnął odznakę i pomachał nią przed oczami Wolnego.
Wioletta czmychnęła na zaplecze gotowa donieść Krzysztofowi, co się dzieje w sklepie.
 Co pan chce wiedzieć?  Wolny nie wyglądał na specjalnie zaskoczonego wizytą
funkcjonariusza.  Już raz rozmawiano ze mną w tej sprawie.
 Tak, wiem  przyznał Pokorny.  Jednak w niektórych przypadkach zbieramy zeznania
kilkakrotnie&
 %7łeby sprawdzić różne wersje?  Wolny uniósł brwi.
 Słucham? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl