[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ścisnęła. - To najważniejsze. Jestem przekonana, że się dogadacie!
Ivy nie podzielała optymizmu kuzynki. Jak można dojść do porozumienia
z mężczyzną, który nie potrafi się przyznać do błędu.
Przez cały obiad Dillon w ogóle się do niej nie odzywał. O to jej przecież
chodziło, więc dlaczego tak podle się czuła? Niewątpliwie dotknęły go jej
słowa. Zachowała się wrednie, a co gorsza to, co mu powiedziała, nie było
prawdą.
Na każde trzy dni z ich życia dwa były złe. Gdyby za każdą przepłakaną
noc dostawała dolara, zapewne mogłaby już sobie kupić mercedesa. Z drugiej
strony, wiele się nauczyła i zahartowała życiowo. Gdyby nie Dillon, nie byłaby
dziś tym, kim jest. Dzięki niemu nauczyła się być silna. Przeszła trudną lekcję,
dzięki której umiała teraz o siebie zadbać i pokonać wszystkie przeciwności. Nie
potrafiła mu jednak o tym powiedzieć.
Wieczorem panowie wybierali się na wieczór kawalerski, a panie miały
zaplanowane przymierzanie sukni. Sześć miesięcy temu Deidra przeszła przez
żmudny proces wybierania stroju dla druhen. Po przymierzeniu pięćdziesięciu
różnych kreacji siostry Tweedles zdecydowały się w końcu na odpowiedni
- 71 -
S
R
model. Ivy okręciła się przez lustrem wokół własnej osi. Musiała przyznać, że
suknia miała doskonale dobrany kolor i fason. Była wręcz seksowna.
Ciekawe, czy się spodoba Dillonowi? Nie, żeby ją to obchodziło...
- Wspaniale! - stwierdziła z zachwytem krawcowa po dokonaniu drobnej
poprawki przy ramiączka Suknie blizniaczek w rozmiarze trzydzieści cztery
były również doskonale dopasowane. Obie wyglądały jak wychudzone lalki
Barbie. - Prosimy teraz pannę młodą - zawołała w kierunku łazienki, gdzie się
zamknęła Deidra, żeby włożyć sukienkę.
Drzwi się uchyliły i rozległ się głos:
- Ivy, potrzebuję cię na moment. - Po czym natychmiast się zamknęły.
Krawcowa głośno westchnęła, a blizniaczki wymieniły rozdrażnione
spojrzenia.
- Jak tak dalej pójdzie, spędzimy tu cały wieczór - mruknęła Dum.
- Zajrzę do niej i sprawdzę, o co chodzi. - Ivy uniosła suknię do góry,
żeby się nie ciągnęła po podłodze, i przeszła przez pokój. Zapukała delikatnie do
drzwi i spytała łagodnie: - Wszystko w porządku?
Drzwi się otworzyły, wysunęła się z nich ręka, wymacała Ivy i wciągnęła
ją do środka. Deidra przytrzymywała ręką stanik sukni na piersi. Twarz i dekolt
miała czerwone, a po czole, skroniach i między piersiami spływały jej drobne
kropelki potu. Wyglądała, jakby co najmniej przebiegła przed chwilą maraton.
- Co się stało? Wszyscy zaczynają się już denerwować.
- Jestem za gruba. - W oczach zamigotały jej łzy. Ivy westchnęła. Tylko
nie to.
- Ależ skąd. Będziesz pięknie wyglądała.
- Nie, naprawdę. Zobacz. - Odwróciła się, odsłaniając plecy. Suknia miała
do połowy rozpięty suwak. Pomiędzy jego częściami była wielka przerwa. - Nie
mogę go zapiąć. O rany! Ivy się przeraziła.
- 72 -
S
R
- Ciągnęłam go i ciągnęłam, aż usłyszałam, jak pęka materiał. Co ja teraz
zrobię? - Załkała. - Nie mogę tak wyjść. Jeśli matka Blake'a to zobaczy, zabije
mnie. Suknia kosztowała fortunę.
Ivy nie miała wątpliwości. Wszystkiemu winna była matka Blake'a, która
wymogła na przyszłej synowej, żeby zamówiła mniejszy rozmiar, zapewniając
ją, że suknia będzie doskonale leżała, jeśli Deidra schudnie do ślubu kilka kilo.
Przy pierwszej przymiarce kuzynka z trudem była w stanie się dopiąć. Gdyby
nie jadła, nie piła i nie oddychała, może mogłaby w niej wystąpić.
- Nie martw się, wszystko dopasujemy. A teraz się odwróć -
zakomenderowała. Chwyciła zdeformowany suwak i nakazała: - Wez oddech i
wstrzymaj powietrze. Gotowa?
Deidra skinęła głową.
- Raz, dwa, trzy.
Ivy szarpnęła z całej siły suwak. Deidra jęknęła, usłyszały odgłos
rozrywanego materiału. Końcówka suwaka potoczyła się na podłogę. Niewielkie
dotąd pękniecie przemieniło się w wielką dziurę.
- Rozdarło się bardziej? - wyszeptała przerażona.
- Niestety. - Ivy nie znała się na krawiectwie, ale nie miała wątpliwości,
że sprawa jest poważna. Suknia i tak nie Weszłaby na kuzynkę. Deidra
musiałaby się głodzić przez miesiąc, żeby się w niej dopiąć. Ivy zaczęła się
zastanawiać, czy małżeństwo warte jest tylu cierpień i kompromisów. Na pewno
nie dla niej. Lubiła bycie singlem i nie zamierzała zmieniać swojej sytuacji.
Rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Zamierzasz zostać tam do ślubu? - warknęła Dee. Deidra zbladła, a w jej
oczach pojawiło się przerażenie.
- Co mam robić?
- Potrzebujemy jeszcze kilka minut - odkrzyknęła Ivy. - Spokojnie -
zwróciła się do kuzynki. - Coś wymyślimy.
- To zły znak. - Deidra się rozpłakała.
- 73 -
S
R
- Wszystko będzie dobrze - zapewniła ją Ivy, ale ona nie słuchała.
- Cały ten tydzień, całe moje życie, wszystko jest do niczego! Nie cierpię
tej głupiej sukni. - Zdjęła ją z siebie, rzuciła ze złością na podłogę i zaczęła
deptać. - Nienawidziłam jej od momentu, kiedy ta wiedzma mnie zmusiła,
żebym ją wybrała.
W końcu czara się przepełniła. Za dużo stresu i Deidra kompletnie się
rozkleiła.
Rozległo się ponowne pukanie, tym razem głośniejsze.
- Czekamy! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl