[ Pobierz całość w formacie PDF ]

im więc tylko, żeby się rozciągnęli jak najszerzej wokół koła magicznej mocy. Następnie zsiadł z
konia i przywiązał go do krzaka. Ani konie, ani barbarzyńcy nie mogli mu już dalej pomóc.
Schwycił czaszkę gryzonia i krzyknął:
 Kai!
W powietrzu pojawiła się jakaś ciemniejsza plama, przypominająca chmurę pyłu i rozległ się
syczący gwizd. Po chwili stanął przed nim uzdrowiciel. Kiedy Hobart tłumaczył mu, co zamierza
zrobić, jego szeroka, szafranowa twarz wydłużała się coraz bardziej.
 Nie jestem dobrym magikiem!  zajęczał.  Znam tylko parę małych zaklęć, które
pomagają mi ochronić mój lud!
 To i tak lepiej, niż nic  odparł niewzruszenie Hobart.  Co mógłbyś zrobić, żeby
odparować albo zneutralizować czary Lausa?
 Cóż& zaraz& mogę& auu! Proszę, Hipokryto, każ swojemu lwu przestać obwąchiwać moją
nogę, to mnie d d denerwuje!
Kai powiedział, że może stworzyć coś w rodzaju tarczy, która chronić ich będzie przed
wszystkimi, oprócz najsilniejszych zaklęć.
Potrzebował do tego gałązek i skóry ryb. Gałązki nietrudno było znalezć w okolicznych
krzakach, ale ryby stanowiły pewien problem.
 Wyczaruj je  poradził Hobart.
 Nie ma wody  lamentował Kai, rozkładając ręce.
 O mój Boże, no to spuść deszcz!  warknął Hobart. Fakt, że Kai znał parę magicznych
sztuczek nie oznaczał wcale, że dzikus był geniuszem. Z pomocą Theiaxa wykopali w ziemi małe
wgłębienie o średnicy sześćdziesięciu centymetrów, a zaklęcia Kaia zaczynające się od  Marekula
eromanga&  sprowadziły chmurę burzową metrowej wielkości, która napełniła dziurę wodą.
Kolejny czar zapełnił wodę podskakującymi rybami. Tu proces myślowy Kaia znowu zawiódł i
Hobart musiał zasugerować rozhisteryzowanemu wróżbicie, że powinien wyczarować sobie jeszcze
nóż do obrania ryb.
Tarcza miała kształt i wygląd charakterystyczny dla dziecięcego latawca, ze skórą ryb rozpiętą
zamiast papieru.
 Musisz trzymać ją przed sobą jak prawdziwą tarczę. Ale uważaj, nie jest tak wytrzymała jak
prawdziwa  powiedział Kai.
Hobart spytał go, co jeszcze potrafi wyczarować. Ten policzył najpierw na palcach obu rąk
znane mu zaklęcia i odparł, że jedynym, które może im się jeszcze przydać jest czar szerszenia.
 Dobra  westchnął Hobart.  Idziemy.
 Co? O nie, ja nie idę! Nie mógłbym stanąć oko w oko z wielkim Lausem. Nigdy nie
uczęszczałem do college u dla magów. Jestem tylko biednym zjadaczem ryb&
 Jazda!  ryknął Hobart.  Chyba, że chcesz sprowadzić na swoich ludzi coś naprawdę
niemiłego!
Przekłusowali ostrożnie wśród niskich pagórków, aż w pewnym momencie Theiax zatrzymał się
w pół kroku z jedną łapą uniesioną do góry, położył uszy po sobie i cichutko zaryczał. Hobart
dojrzał na wierzchołku pagórka małą sylwetkę. Zapalił lont muszkietu.
 Spróbuję podkraść się i strzelić  powiedział cicho.  Jeśli to się nie uda, rzucimy się na
niego. Będę trzymał tarczę przed sobą tak długo, aż dojdę blisko niego i będę go mógł dosięgnąć
mieczem. Wy dwaj zostańcie za mną, żebym mógł was osłaniać.
 A jak odleci?  spytał Theiax.
 Rzeczywiście  Hobart złapał się za brodę.  Z czego zrobione są te jego skrzydła?
 Chyba ze skóry sępa  odparł Theiax.
 Zwietnie! Kai, jak będzie się chciał wzbić do lotu, sprowadzisz na niego ulewę! Jeśli uda ci
się przemoczyć jego pióra, to daleko nie uleci.
Kiedy między nimi a wzgórzem, na którym stała wieża Lausa pozostało już tylko jedno
wzniesienie, wczołgali się powoli na jego szczyt i popatrzyli przez krzaki. Hobart usłyszał, jak
Theiax głęboko wzdycha. Spojrzał w kierunku wieży i na jej szczycie dojrzał postać ludzką w
przejrzystych szatach. Argimanda!
 Gdzie Laus?  szepnął.
 Wyczuwam jego obecność  wymamrotał lew.  O, tam, u podstawy wieży!
Sama wieża była właściwie zrujnowaną, starą budowlą, uformowaną w kształcie cylindra z
jednym wejściem częściowo zablokowanym głowami i ciałami dwu wielkich węży leżących jeden
na drugim i rozciągających się wokół podstawy.
 Amfisbaena!  ryknął Theiax.
 Co to takiego?  spytał Hobart.
 Wąż o dwu głowach, po jednej na każdym końcu. Alaxius mówi, że Laus też umie się w taką
zamienić, ale nigdy tego nie widziałem.
 Gotowi?  mruknął Hobart. Postawił tarczę pionowo przed sobą i wysunął lufę muszkietu
przez krzaki. Z tej odległości mógł już trafić w jedną z głów ale którą? Czy ludzka inteligencja
Lausa znajdowała się w jednej z nich, czy w obu, a jeśli w jednej, to w której? Z bijącym sercem
pomyślał, że chce to już mieć za sobą. Westchnął i nacisnął spust. Buum! Kolba uderzyła go w
ramię. Przesunął się szybko, gdyż chmura dymu całkowicie przesłaniała pole widzenia. Zauważył
obłoczek pyłu wzbijający się piętnaście metrów przed głowami gada. Cholera, powinien był [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl