[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koloru ma włosy? Nie rozumiem tego.
Teraz jednak chyba doskonale rozumiał. Emily zastanawiała się, czy
Michael rzeczywiście zmierza wysłać ją do fryzjera. Oto, ile są warte
jego zapewnienia, \e jestem piękna sama z siebie, pomyślała.
- Daj mi telefon - za\ądała, niszcząc go wzrokiem.
- Emily, nie chciałem przez to powiedzieć, \e nie jesteś... - Nie
dokończywszy zdania, wyprostował ramiona i ruszył schodami w dół. -
Lepiej zadzwoń do niej jak
najszybciej. Mamy mnóstwo do zrobienia.
Emily poszła za nim z nadzieją, \e Michael umie odczytać wszystkie
myśli, które teraz przemykają jej przez głowę.
Po kilku minutach miała Irenę przy telefonie, znalu bowiem
najbardziej prywatny z prywatnych numer przyjaciółki, po wykręceniu
którego Irenę podnosiła słuchawkę, choćby się waliło i paliło.
- Emily? - spytała zdumiona. - Gdzie ty jesteś, do diabła? Czy wiesz,
\e szukało cię u mnie FBI? A ten egomaniak, z którym chciałaś wziąć
ślub, telefonował do mnie trzy razy. Coś ty zrobiła, na miłość boską?
- Nie uwierzyłabyś mi, gdybym ci powiedziała. Posłuchaj,
potrzebuję twojej pomocy.
- Wszystko, wróbelku. Tak się cieszę, \e wreszcie wydostałaś się ze
szponów Pana Wiadomo Kto - wypowiedziała ten pseudonim z
mia\d\ącą pogardą - \e zrobiłabym dla ciebie wszystko, czego sobie
za\yczysz. John mógłby mi pomóc. Mam na niego nieograniczony
wpływ.
John był szefem Irenę, a Emily wiedziała, \e równie\ kochankiem.
- Słyszałaś o wielkim balu, który ma się odbyć w mieście w
najbli\szych tygodniach? To nie jest prywatne przyjęcie, ale jakieś
wielkie wydarzenie towarzyskie.
- Masz na myśli bal ragtime'owy?
- Prawdopodobnie tak. Czy mogłabyś załatwić mi zaproszenie? Dla
dwóch osób.
- Chyba \artujesz? Sama nie jestem zapraszana na takie imprezy.
Trzeba się legitymować niewąskim kontem, \eby się tam znalezć. Od
kiedy masz takie upodobania? Nie sądziłam, \e w skrytości ducha
marzysz o wtopieniu się w tłum bogaczy i snobów.
- Nie o to chodzi. Muszę poznać kilku mę\czyzn.
Irenę na chwilę zamilkła.
- Nareszcie, Emily - odezwała się w końcu. - Ale mi
zrobiłaś frajdę.
- Nie o to chodzi. Muszę poznać bardzo określonych mę\czyzn, nie
byle jakich. A poza tym mam do ciebie jeszcze jedną wielką prośbę. Czy
mogłabyś spojrzeć na zdjęcie trzech mę\czyzn i powiedzieć mi, czy ich
znasz. Koniecznie muszę się dowiedzieć, kto to jest. Mogę ci przesłać
zdjęcie pocztą elektroniczną.
- Jasne. Zrobię, co będę mogła. Jeśli są miejscowi, na pewno ich
znam albo znajdę kogoś, kto ich zna. Przyślij zdjęcie, a ja zaraz
oddzwonię. Podaj mi numer.
Michael poło\ył rękę na ramieniu Emily i pokręcił głową. Nie wolno
jej było dawać tego numeru, jeśli ich nielegalna linia w ogóle miała
numer.
- Prześlę ci zdjęcie i za chwilę zadzwonię jeszcze raz.
- Mądrze robisz, wróbelku. Wcale nie wykluczyłabym, \e FBI
zało\yło mi podsłuch. Nie mów nikomu, gdzie jesteś, dopóki sprawa nie
przyschnie. A propos, co się
stało z tym zawodowym mordercą, któremu podobno udzieliłaś
pomocy?
- Ach, z nim - rzuciła swobodnie Emily. - Dawno go ju\ nie ma. Od
paru dni go nie widziałam.
- Dobra. Cześć. - Irenę odło\yła słuchawkę.
Emily przesłała zdjęcie, odczekała kilka minut i zadzwoniła
ponownie.
- Nie wiem, w co się wplątałaś, wróbelku, ale podejrzewam, \e grasz
o wysoką stawkę.
- Znasz tych ludzi?
- Nie chce mi się wierzyć, \e ty ich nie znasz. Ale oni zwykle nie
pozwalają się fotografować. Pewnie boją się, \e ktoś będzie
wykorzystywał ich wizerunki do rytuałów wudu. Wierz mi, \e wielu
ludzi chętnie powtykałoby w nie szpilki.
- Irene!
- No, więc dobrze. Ten po lewej to Charles Wentworth, właściciel
większości banków w naszym stanie. Pośrodku stoi Statler Mortman,
posiadacz ziemski. W sumie ma tej ziemi tyle, \e starczyłoby na
osobny stan. A facet z prawej \yje z tamtych dwóch. Ciągnie pieniądze
od Wentwortha, korzysta z ziemi Mortmana i buduje na potęgę. Stawia
wielkie, paskudne budynki, które czasem walą się na ludzi. Wiesz,
Emily, w gazecie zapłaciliby ci mnóstwo pieniędzy za to zdjęcie. Skąd
je wzięłaś?
- Od Donalda.
- Ojej. To jednak ty ukradłaś mu komputer. Tak powiedział, ale nikt
mu nie uwierzył, zwłaszcza \e wcześniej zapewniał ludzi o twojej
śmierci. Wiarygodność Donalda maleje z minuty na minutę.
Konkurencyjna stacja podała ju\ w wątpliwość ka\de jego słowo. Czy
wiesz \e, ich zdaniem, kobietą w twoim samochodzie była
prawdopodobnie \ona Chamberlaina?
- Naprawdę? A na jakiej podstawie tak twierdzą?
- Nie mam pojęcia. Pewnie na podstawie wyników sekcji.
- Pozbierali ją na tyle, \eby zrobić sekcję?
- Och, poczekaj chwilę. Dzwoni John.
Czekając, Emily przyjrzała się trzem przystojnym mę\czyznom
widocznym na ekranie komputera. Zaczęła się zastanawiać, jaki mają z
nią związek. W wielu sprawach zbierała informacje dla Donalda, ale
tak bogatych i wpływowych ludzi dotąd nie tykała.
W słuchawce rozległ się trzask i Irenę znów się odezwała. Głos jej
się zmienił; brzmiał teraz dziwnie.
- Emily, wróbelku, nie uwierzysz, co się stało. John
właśnie powiedział mi, \e nie mogą iść z \oną na bal,
więc zaproponował, \e da mi ich zaproszenie.
Emily zerknęła na Michaela, wiedząc, \e to musi być jego sprawka.
Nie podobała jej się ta sztuczka. Jeśli się nie myliła, bal ragtime'owy
stanowił najwa\niejsze wydarzenie w \yciu Johna i jego biednej, za-
straszonej \ony.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]