[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawie zwycięskim.
Dopiero ona go ocaliła. Początkowo nie miała imienia, była po prostu
kobietą, dawczynią życia. Gdy Mike nieco oprzytomniał, nabrała cech
rzeczywistej osoby, noszącej imię Kirsty.
Przypomniały mu się wydarzenia zeszłej nocy. Pielęgnowała go w gorączce,
nawet spała przy nim, by czuł się bezpieczny. Było mu nieswojo na myśl o tym,
jak śnił o niej, jak we śnie dotykał dłońmi jej nagiego ciała. Na szczęście ona
nigdy się o tym nie dowie, chyba że...
Chyba że to wcale nie był sen, pomyślał nagle i zaraz ogarnęło go zażenowanie.
Czyżby nadużył opiekuńczości Kirsty, wymuszając na niej pieszczoty? Pewnie
poddała się im z litości, wyłącznie ze względu na jego żałosny stan.
Niebawem tu przyjdzie i wtedy wyczyta prawdę z jej twarzy, pomyślał i w
chwilę potem usłyszał za drzwiami jej kroki.
Widok Kirsty potwierdził jego najgorsze obawy. Wyglądała, jakby przeszła
przez piekielne męki, które wyssały z niej wszystkie siły. Jej wspaniałe, długie,
czarne włosy skrywał wełniany kapelusz, i to tak szczelnie, że nie widać było
nawet kosmyka. Pomyślał, że to wyrazne ostrzeżenie dla niego, tym bardziej że
dostrzegł jakby cień oskarżenia
w jej oczach. Chciał zapaść się pod ziemię, ale mógł jedynie leżeć i patrzeć, jak
jego dobrodziejka, blada i nieprzystępna, stoi w bezpiecznej odległości od łóżka.
Błagałby ją o przebaczenie, ale wiedział, że lepiej tak jak ona udawać, że nic
między nimi nie zaszło.
- Przykro mi, że tak się wygłupiłem i znowu złapałem katar. Nie mam
prawa przysparzać ci tylu kłopotów. - Wyciągnął do niej rękę. - Kirsty,
 dziękuję" to stanowczo za mało, by wyrazić...
- No to daj sobie spokój z dziękowaniem - przerwała mu. Opuścił rękę,
czując się, jakby został spoliczkowany. - Zniszczyłam twój uniform - ciągnęła. -
To znalazłam w kieszeni. - Podała mu kawałki zdjęcia. - Domyślam się, że to
Lois?
- Tak, ale...
- W takim razie widzę wyraznie, co powinnam zrobić. Daj mi jej numer,
to pójdę do wsi i zadzwonię do niej. To Lois powinna ci teraz pomagać, nie ja.
Wyraznie spieszno jej, by się mnie pozbyć, pomyślał.
- Obawiam się, że to nic nie da - odparł. - Jestem ostania osobą, z którą
chciałaby się skontaktować. Jest teraz panią Severham.
Twarz Kirsty przybrała inny wyraz, choć dla niego wciąż pozostał on
nieczytelny. Zauważył też, że nerwowo zacisnęła dłonie na poręczy łóżka.
- Severham? - powtórzyła. - To znaczy, że poślubiła twego partnera-
oszusta?
- Właśnie tak.
- I dlatego podarłeś zdjęcie? Nienawidzisz jej? Nagle zrozumiał, czego
obawia się Kirsty. Myśli, że jeśli
zwrócił się przeciw Lois, to tym bardziej ochoczo będzie zalecać się do niej.
- Tak mi się najpierw zdawało - pośpieszył z wyjaśnieniem - ale potem
uświadomiłem sobie, że trudno mi ją winić. Dziesięć lat to bardzo długo.
Kirsty uśmiechnęła się lekko. - Więc nadal ją...
- Myślę o Lois jako o uroczej kobiecie i nie żywię do niej nienawiści.
- Zostawiam ci to zdjęcie. Zajmę się śniadaniem. Wyszła, a on odetchnął z
ulgą. Zrobił wszystko, by ją uspokoić.
Przez następne trzy dni Mike jedynie spał i jadł. Kirsty przychodziła do pokoju
tylko wtedy, gdy było to naprawdę konieczne, za każdym razem unikając
zbliżania się do łóżka Nie znosił takiej bezczynności, ale podporządkował się jej
poleceniom, myśląc, że tyle przynajmniej może dla niej zrobić.
Rankiem czwartego dnia poczuł się znacznie razniej. Poszedł do łazienki i
zmoczył twarz wodą. Marzył o kąpieli w wannie, ale dotąd nie odważył się na
to. Obawiał się, że w razie nawrotu choroby, musiałby czekać na jej pomoc.
Teraz, nadal nie zapalając światła ze względów bezpieczeństwa, otworzył kurek,
napuścił ciepłej wody i z rozkoszą zanurzył się w niej.
Gdy wrócił do pokoju, zastał tam Kirsty.
- Wziąłem kąpiel - wyjaśnił. - Postanowiłem, że dziś już wstanę. Czy
mógłbym założyć coś innego?
- W szafie znajdziesz ubrania męża - odpowiedziała i wyszła z pokoju.
Znalazł parę tanich garniturów, z których jeden wyglądał na odświętny, i kilka
par spodni, lichych, ale świeżo upranych. To samo było z koszulami. Ubrał się i
zszedł na dół w parę minut pózniej. Miał na sobie nieokreślonej barwy sweter i
sztruksowe spodnie.
- Powstrzymałem się od golenia - powiedział, czując, że ma już
tygodniowy zarost.
- To dobrze. Oby tylko włosy szybko urosły. Trudniej będzie cię poznać -
odrzekła, nie spuszczając oczu z paleniska.
- Mam nadzieję, że widok tego ubrania nie sprawia ci bólu - powiedział
Mike. - Twój mąż zmarł chyba niedawno.
- Rok temu.
Zatkało go. Minął rok, a ona nadal trzyma jego ubrania i drobiazgi. Jakim
musiał być mężczyzną, że tak bardzo przywiązał do siebie żonę?
- Jestem już na chodzie, więc zanim odejdę, chciałbym pomóc ci w
pracach domowych - zaproponował, gdy Kirsty podawała mu jajka.
- Na razie nie możesz odejść. Jest za zimno, poza tym mogliby cię
zobaczyć.
- No to będę gotować. Albo sprzątać. Mama nauczyła mnie wszystkiego
na wypadek, gdybym nie znalazł takiej naiwnej, która wyjdzie za mnie za mąż.
- Zgoda. Jeśli zajmiesz się domem, ja poświęcę więcej czasu pracy na
farmie.
- Czy twój mąż zajmował się domem? - zaryzykował pytanie.
- Był schludny. Wychował się w taborze.
- W taborze?
- Był Cyganem.
- A więc to nie jego farma?
- Nie. Należy do mnie, jeśli ma to dla ciebie jakieś znaczenie.
Udzielała skąpych odpowiedzi, ale Mike nie zniechęcał się.
- Nie jestem ciekawski - usprawiedliwił się - chcę tylko zaprzyjaznić się z
tobą, poznać cię lepiej.
- Nie musisz - odparła spokojnie. - Uprzedzałam cię: żadnych pytań. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl